Rzeczywiście, historia filozofii nie jest pisana swojsko brzmiącymi nazwiskami. Przypada nam na pierwszy rzut oka rola ubogich krewnych Niemców, Włochów czy Brytyjczyków. Filozof patriota może jeszcze wykrztusić przez ściśnięte złością i wstydem gardło nazwisko Augusta Cieszkowskiego, Karola Libelta czy innego Romana Ingardena, ale potem zostaje mu już tylko bezradnie opuścić ręce. Frakcja trzeźwo rozczarowanych szybko dostrzega opuszczoną gardę. Teraz zrobi wszystko, żeby zakończyć walkę przed czasem – zamierza dobić przeciwnika przygotowaną wcześniej diagnozą. Nie mamy swoich filozofów, bo jesteśmy nieracjonalnym, niezdolnym do krytycznego myślenia narodem. Polacy są więc skazani na brak oryginalności, naszym przeznaczeniem jest co najwyżej robienie przypisów do myśli i osiągnięć innych. Znajdujemy się nie tylko na politycznych, ale i intelektualnych peryferiach.
Czy można się jeszcze podnieść po otrzymaniu tak celnych i bolesnych ciosów?
Zrób dwa kroki w tył, obrońco polskości. Spróbuj zrozumieć, że przyprowadziłeś na tę ustawkę nie tych kolegów co trzeba. Przestań się licytować na nazwiska autorów filozoficznych traktatów, bo w tym starciu nie masz szans. Szukaj swoich sprzymierzeńców w nieoczywistych miejscach: wśród poetów, pisarzy, działaczy. Ludzi słowa konkretnego, ucieleśnionego, a nie szybującego wśród abstrakcyjnych dywagacji. Chociaż trochę seplenisz przez brak wybitych w pierwszym starciu zębów, rozumiem, co na to odpowiadasz. Twierdzisz, że to nie są prawdziwi myśliciele, że za blisko im do codzienności, że zapisane przez nich zdania nie wybiły się na uniwersalność, pozostają uwięzione w kontekście czasu i miejsca.
Ale właśnie na tym opiera się ich siła. Józef Tischner, którego pewnie do końca nie poważasz, bo przecież nie był czystej krwi filozofem, ale jeszcze na dokładkę katolickim kapłanem, napisał w tekście „Czym jest filozofia, którą uprawiam" coś, co powinieneś wziąć pod rozwagę. „Mamy w Polsce postać o. Kolbego. Kolbe jest kimś więcej niż franciszkaninem, który poświęcił swe życie za drugiego. Jest on także żywym wcieleniem naszej polskiej, gdzieś we krwi naszej zawartej, ale nigdzie do końca nieopisanej filozofii człowieka. Zaś na zachodzie mamy: egzystencjalizm, strukturalizm, cybernetykę, alienację i teorię zachowania na deser. Fakt Kolbego jest absolutnie poza tym wszystkim". A przecież faktów podobnych do tego, o którym pisał Tischner, jest w polskiej filozofii więcej. Choćby fakt Korczaka, któremu nie wystarczało pisanie książek o pedagogii, teoretyzowanie na temat wychowania dzieci. Ostatni rozdział swojej teorii dopisał, towarzysząc podopiecznym w drodze do komory gazowej.
Dowód z heroizmu polska filozofia wysuwa tylko wtedy, kiedy zmusi ją do tego historia. Wtedy wychodzi na jaw to, co jest jej największą siłą i źródłem oryginalności, a co tkwi w niej również w spokojniejszych czasach. Polska filozofia jest pisana słowami, które nie oderwały się od rzeczywistości; pozostają po stronie świata, a nie oddzielonego od niego, dumnego w swojej samotności i niezależności umysłu. Język, w którym wypowiada się polska myśl, jest związany z rzeczywistością, przylega do niej tak ściśle jak siła przylega do ciała lwa. To język żyjącego i czującego człowieka, a nie tylko budującego teoretyczne konstrukcje umysłu.