Krążek ten udowadnia, że o ile pokrewieństwo samych artystów jest pozorne, o tyle faktyczne są związki gatunków muzycznych, które na co dzień wykonują.

Ziemią niczyją, neutralnym gruntem, na którym doszło do tego spotkania, jest world music. Inspiracje muzyką klezmerską, brzmieniami śródziemnomorskimi i północnoafrykańskimi rozwijają się i splatają jednocześnie w rytm jazzowych improwizacji. I to tylko na pierwszy rzut oka ukłon Aviego w stronę Omera, przejście przez niego na drugą stronę muzycznej rzeki. Dotychczas bowiem specjalizował się on głównie w wykonywaniu utworów Bacha, którego kontrapunktyczny geniusz i gęsta fraza od zawsze fascynowały muzyków jazzowych.

Albumów powstających dzięki skrzyżowaniu jazzu, world music i muzyki klasycznej jest na rynku prawdziwe zatrzęsienie. Tym, co spośród tej masy wyróżnia krążek Avitalów, jest urocza bezpretensjonalność. Nie ma w tej muzyce napuszonej powagi, usilnego sugerowania głębi ukrytego przekazu. Jest tylko czysta radość muzykowania. Są tu oczywiście również utwory utrzymane w mollowych tonacjach, jak choćby piękna kompozycja „Lonely Girl". Jednak nawet nostalgiczność tego utworu wydaje się chwilowa, ulotna; jak rozpacz nastolatki, której załamania są równie gwałtowne, co krótkotrwałe. Panowie Avital nagrali tę płytę z taką właśnie, szczerą aż do naiwności, nastoletnią energią.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95