Brendan Koerner: Niebo jest nasze. Miłość i terror w przestworzach

Lot 701 do Seattle najwyraźniej opanowali Weathermeni na LSD, uzbrojeni w kilka bomb. Boeing 727 kierował się teraz do San Francisco.

Publikacja: 04.08.2017 17:00

Kontrola za kontrolą. Urządzenia do walki z powietrznymi piratami rozpoczęto montować po podwójnym p

Kontrola za kontrolą. Urządzenia do walki z powietrznymi piratami rozpoczęto montować po podwójnym porwaniu samolotów Western Airlines i Continental Airlines w czerwcu 1972 roku.

Foto: Getty Images, Duane Howell

Osoby odwiedzające Williama Newella w biurze nie mogły nie zauważyć czarno-białej fotografii wiszącej nad jego biurkiem. Uwieczniony na zdjęciu chłopak z odstającymi uszami i dopiero sypiącym się wąsem miał minę trochę kwaśną, trochę zmęczoną. Na niewielkiej tabliczce, którą trzymał przy piersi, widniał niezrozumiały ciąg liter zaczynający się od „Kfg" – niemieckiego skrótu oznaczającego „Kriegsgefangener", czyli jeńca wojennego.

Newell miał zaledwie dziewiętnaście lat, gdy zrobiono mu tę fotografię w stalagu Luft I, niemieckim obozie jenieckim, w którym spędził ostatnie czternaście miesięcy II wojny światowej, wzięty w niewolę, gdy wyskoczył z uszkodzonego mustanga P51. Rzadko mówił o miesiącach spędzonych w obozie, poza tym, że podtrzymywała go na duchu pamiątka, której strażnicy nie skonfiskowali: kosmyk włosów świeżo poślubionej żony. Jednak fotografia sama w sobie wystarczyła, żeby wywrzeć wrażenie na współpracownikach i podwładnych na lotnisku międzynarodowym San Francisco, gdzie pracował jako naczelny pilot Western Airlines. Nawet w towarzystwie zaprawionych w bojach weteranów Newella traktowano z respektem.

2 czerwca 1972 roku po południu łysiejący, zadziorny Newell, zgarbiony pod swoim niemieckim zdjęciem, niechętnie przedzierał się przez gruby plik papierów. Wiedział, że nie ma szans skończyć pracy do piątej, co oznaczało, że z opóźnieniem rozpocznie letni weekend. Na skutek wolnego tempa pracy będzie już niemal ciemno, gdy w końcu dotrze do domu w podmiejskim San Mateo.

Mniej więcej kwadrans po czwartej zadzwonił do niego Norman Rose, szef centrum dyspozycyjnego Western Airlines w Los Angeles. Rose przekazał mu zaskakujące wiadomości: lot 701 do Seattle najwyraźniej opanowali Weathermeni na LSD, uzbrojeni w kilka bomb. Boeing 727 kierował się teraz do San Francisco, gdzie porywacze spodziewali się otrzymać okup w wysokości pół miliona dolarów, pięć spadochronów oraz – co najdziwniejsze – ubraną na biało Angelę Davis. W drodze na lotnisko jest już grupa agentów FBI, by utworzyć punkt dowodzenia na czwartym piętrze głównego terminalu. FBI dobrze znało lotnisko i jego zabudowania, bo obecne porwanie było czwartym, z którym agenci mieli do czynienia w San Francisco od 1969 roku.

Zanim Newell odnalazł prowizoryczne centrum dowodzenia, umiejscowione w odosobnionym pokoju z przesuwną stalową bramą, agenci FBI zdążyli już przybyć. Jeden z nich podłączał telefony zapewniające kontakt ze światem zewnętrznym i dostęp do systemu łączności Western. Drugi przyczepiał do ściany plany lotniska i wnętrza boeinga 727. Trzeci rozpakowywał torbę z bronią palną i kamizelkami kuloodpornymi i układał to równo na rozsuwanym stole. (...)

W punkcie dowodzenia znajdował się również wiceprezes linii Western. Przekazał Newellowi, co robi dyrekcja, by spełnić żądania porywaczy. Angela Davis niewzruszenie odmawiała zaangażowania się w sprawę, więc to konkretne żądanie było nie do spełnienia. Jeśli chodzi o okup, dwóch pracowników Western gromadziło pieniądze w Bank of America na South Van Ness Avenue; ponieważ FBI upierało się, by bank zapisał wszystkie numery seryjne banknotów, miało to potrwać jeszcze co najmniej dwie godziny. Najważniejsze było zaś to, że porywacze żądali nowego samolotu zdolnego do podróży transoceanicznej. Wiceprezes wiedział, że Western akurat nie dysponowało takim samolotem w rejonie San Francisco. Poprosił Newella, by trochę podzwonił.

Newell wrócił do biura, wyciągnął wizytownik i zaczął telefonować, zaczynając od swoich lokalnych odpowiedników z United i Pan Am. Żadna z tych linii nie miała jednak ochoty udostępnić Western samolotu o dalekim zasięgu, szczególnie gdy Newell przyznał, że porywacze dysponują materiałami wybuchowymi. Porozumiał się wówczas z innymi bazami Western w nadziei, że któraś z nich przyśle samolot. Sfrustrowanemu kolejnymi niepowodzeniami Newellowi w końcu się udało: stacjonujący w Minneapolis boeing 720H miał lądować w Las Vegas nieco po szóstej wieczorem. Załatwił więc, że samolot przyleci do San Francisco natychmiast po wyjściu pasażerów. Przy odrobinie szczęścia powinien wylądować jakieś dwie godziny później.

Newell martwił się jednak, że 720H może być tylko tymczasowym rozwiązaniem. Biorąc pod uwagę antywojenną ideologię Weathermenów oraz niepełne informacje przekazane przez Normana Rose'a, zakładał, że porywacze zechcą lecieć do Wietnamu Północnego, jednego z niewielu państw, które udzieli im azylu. Jednak maksymalny zasięg 720H wynosił niewiele ponad siedem tysięcy kilometrów, co absolutnie nie pozwalało dolecieć z San Francisco na kontynent azjatycki. Samolot mógł natomiast bez kłopotu dotrzeć na Hawaje, a tam Western załatwiłyby transfer na boeinga 707?320C, mającego zasięg około dziesięciu i pół tysiąca kilometrów, czyli niemal dokładnie na odległość z Honolulu do Hanoi. Ostrożność nakazywałaby uzupełnić paliwo w Tokio lub Manili, ale koordynacja takich zamorskich międzylądowań wiązała się z trudnościami logistycznymi dla linii, której najbardziej egzotycznymi portami docelowymi były Edmonton i Mexico City.

Najpilniejszą sprawą była jednak odpowiedź na pytanie, kto ma pilotować 720H – Jerry Juergens i jego załoga nie mieli odpowiednich kwalifikacji. Newell sam siebie mianował więc kapitanem nowego samolotu – jako naczelny pilot czuł się zobowiązany wziąć to na siebie. Przejrzał książkę dyżurów, by znaleźć jeszcze dwóch ludzi, którym mógł zaufać. Szybko zdecydował, że drugim pilotem zostanie Donald Thompson, weteran II wojny światowej, pracujący w Western od 1949 roku. Richard Luker, komandor porucznik rezerwy marynarki wojennej, który w Wietnamie pilotował samoloty szturmowe A7 Corsair, dostanie funkcję inżyniera pokładowego.

Newell najpierw wywołał Thompsona. Rozmawiał z nim przez telefon lotniskowy, przekazując niezbyt jasne instrukcje:

– Będę cię potrzebował na wszelki wypadek, Don. Wygląda na to, że wyruszymy w podróż.

Wyjaśnić sytuację

Roger Holder dostrzegał już plamki samochodów jadących mostem nad zatoką. Wiedział, co to oznacza – samolot podchodził do lądowania na lotnisku San Francisco po czterdziestominutowym krążeniu nad Oakland; w tym czasie opróżniano pas startowy. Poprosił Toma Crawforda, by zapytał, co się dzieje z pieniędzmi i samolotem o dalekim zasięgu. Odpowiedź od Western bardzo go zdenerwowała:

Western: Pieniądze są zbierane w śródmieściu San Francisco. Na lotnisko trzeba będzie je wysłać pancerną ciężarówką, a przy ruchu o tej porze dnia przewóz zajmie półtorej godziny do dwóch.

Lot 701: Nie możecie wysłać po nie helikoptera?

Western: Zaczekajcie.

Lot 701: A na czym polega problem ze zdobyciem samolotu? Jeśli nam powiecie, możemy zareagować i wypracować jakiś plan. Powiedzcie, dlaczego samolot się opóźnia.

Western: Zrozumiano, zaczekajcie.

Lot 701: Pośpieszcie się. Niedługo musimy podjąć jakieś działania.

Western: Zrozumiano, odezwę się za parę minut.

Holder nie mógł dłużej wytrzymać przeciągania sprawy przez Western. Złapał mikrofon radia obok odchylanego siedzenia i wrzasnął:

– Za niecałe dwadzieścia minut nas zabiją! Trzymają moją rodzinę!

Teczka Samsonite zachwiała mu się niebezpiecznie na kolanach.

Nie tylko załoga samolotu usłyszała krzyk Holdera – usłyszeli go wszyscy w centrum dyspozycyjnym Western i w centrum dowodzenia FBI. Gdy zdenerwowany Holder wybuchł, Ed Richardson właśnie zamierzał odpowiedzieć na pytanie wieży kontrolnej.

– Co? Możesz powtórzyć? – spytał zaskoczony dyspozytor, który obawiał się, że to drugi pilot uprzedza, iż jego rodzina jest w niebezpieczeństwie.

Crawford postarał się wyjaśnić sytuację.

– Ci ludzie... oni przyszli do domu tego faceta i trzymają jego rodzinę. On jest środkowym ogniwem, zaniepokojonym facetem, którego rodzina jest... no... powiedzmy, pod kontrolą. On jest po naszej stronie. Jest pośrednikiem między nami a tamtymi. Tamci są z grupy Weathermenów, a znacie ich życzenia co do tego kraju.

Dyspozytor potwierdził, że zrozumiał wyjaśnienie Crawforda – załoga miała do czynienia z porywaczem, który twierdzi, że działa pod przymusem. Jednak podsłuchujący agenci FBI wciąż nie do końca wiedzieli, o co chodzi. Nie potrafili odróżnić głosu Holdera od głosu Richardsona i obawiali się, że porywacz mógł przystawić pistolet do głowy drugiego pilota, zmuszając go do powtórzenia prośby o pomoc. Zawiadomili delegaturę FBI w Los Angeles, prosząc o sprawdzenie domu Richardsona w pobliskim Palos Verdes, czy nie doszło tam do porwania.

Lot 701 wylądował w San Francisco kwadrans po szóstej po południu i pokołował na północny koniec pasa 19R. Tak samo jak w Seattle Holder nie chciał ułatwiać pracy FBI, czekając na ziemi. Zażądał, by szybko uzupełniono paliwo, a wtedy maszyna znów wystartuje i będzie krążyć nad lotniskiem, póki nie zjawi się tam pół miliona dolarów i samolot przeznaczony na dalekie trasy.

W głównej kabinie Cathy Kerkow ruszyła się z miejsca, gdy tylko samolot się zatrzymał. Powędrowała do tylnego wyjścia, obok którego na odchylanym krzesełku siedziała Gina Cutcher.

– Hej, co się dzieje? – spytała wesoło Kerkow. – Mogę jakoś pomóc?

Cały czas zerkała na opuszczane schodki – czy nie dzieje się nic, co umożliwiłoby FBI zastawienie pułapki. Cutcher podziękowała Cathy za zainteresowanie i poprosiła, by powróciła na swoje miejsce. Kerkow usiadła znów w fotelu 22D i wyjrzała przez okno, mając nadzieję, że zobaczy Angelę Davis, ale dostrzegła jedynie samotną cysternę Western przecinającą płytę lotniska.

Liberalne podejście do podkładania bomb

Załatwiwszy boeinga 720H, Newell powrócił do punktu dowodzenia FBI. Zauważył, że jeden z agentów zmienił granatowy garnitur na uniform pracownika obsługi Western, a nawet włożył jaskrawopomarańczową kamizelkę bezpieczeństwa. Spod wystrzępionych mankietów pożyczonego kombinezonu wystawały mu wyglansowane półbuty.

Agenci wyjaśnili, że ich przebrany kolega zamierza się wślizgnąć na pokład boeinga 727, udając, że naprawia silnik. Oceni sytuację i określi, czy można bezpiecznie przypuścić atak. Gdyby coś poszło nie tak albo gdyby dostrzegł szansę odzyskania kontroli nad samolotem, użyje schowanego w rękawie pistoletu.

Realizacja tego planu musiała nastąpić szybko, ponieważ boeing 727 miał wystartować natychmiast po uzupełnieniu paliwa. FBI poprosiło Newella o pożyczenie wozu technicznego Western, koniecznego do realizacji planu. Ale Newell odmówił.

– Absolutnie nie. – Rozzłościł się. – Nie chcę mieć na pokładzie nikogo z bronią palną. – Zbyt często czytał o bezładnej wymianie strzałów między porywaczami a FBI i nie chciał dopuścić do tego w samolocie pełnym ludzi.

Agenci próbowali przekonać Newella, zapewniając, że nie zrobią niczego, co wystawiłoby życie pasażerów na niebezpieczeństwo. Twierdzili, że taka próba może zapobiec prawdziwej katastrofie, ponieważ Weathermeni najwyraźniej mieli dość liberalne podejście do podkładania bomb. Newell jednak nie ustępował.

Gdy zniechęceni agenci zaczęli się zastanawiać nad innymi możliwościami, Newell wykorzystał system łączności FBI do porozumienia się z porwanym samolotem. Zapewnił załogę, że pieniądze i samolot dalekiego zasięgu będą w San Francisco już wkrótce – za najwyżej półtorej godziny.

– Zrozumiałem, ale nie możemy dłużej zwlekać – odpowiedział Ed Richardson. – Ci ludzie są śmiertelnie poważni. Oni nie żartują.

Zmienić plan

Lot 701 ponownie wystartował o 18.59, mając w zbiornikach dość paliwa na pięć godzin krążenia nad lotniskiem.

– Stan, przejdź na stronę dziewiętnastą, paragraf drugi – ogłosił Holder domniemanym Weathermenom, gdy boeing 727 przelatywał nad zatoką San Francisco. Nie chciał, by pasażerowie zapomnieli o rzekomo znajdującej się na pokładzie bombie.

Dźwięk głosu Holdera, niesłyszany od ponad godziny, uspokoił Kerkow. Nie miała pojęcia, dlaczego znów wystartowali bez pieniędzy i bez Angeli Davis. Nie rozumiała także, dlaczego samolot nie kieruje się nad ocean ku Hawajom. Nie traciła jednak wiary, że wszystko będzie dobrze. Człowiek tak inteligentny jak Holder niewątpliwie wie, co robi.

Ten zaś starał się zmienić plan, który zawiódł. Żadne z porwań, o których czytał, nie obejmowało przeprowadzenia licznych pasażerów z jednego samolotu do drugiego. Musiał teraz wymyślić bezpieczną metodę, jak to zrobić, i to szybko – dyspozytor Western zawiadomił, że 720H opuścił Las Vegas i wyląduje w San Francisco pięć po ósmej wieczór.

Szczegóły operacji w notatniku nie przyniosły Holderowi pocieszenia; by odzyskać spokój umysłu, potrzebował swoich diagramów astrologicznych. Kazał stewardesie przynieść czarny neseser wciśnięty pod fotel 17D, ten, którego zawartość jego sąsiad przeglądał podczas lotu z Seattle. Miał nadzieję, że Aquarius 1972 da mu wskazówki, których tak rozpaczliwie potrzebował.

Holder wyszedł z kokpitu, zabierając broszurki do toalety pierwszej klasy. Wypalając kolejnego skręta, zapoznał się z wiadomościami zakodowanymi w gwiazdach. W jego mózgu pojawiła się logistyka zmiany samolotów.

Wróciwszy do kokpitu, udzielił załodze szczegółowych instrukcji. Po wylądowaniu w San Francisco najpierw chciał dostać pieniądze przywiezione do przednich drzwi samolotu przez ciężarówkę cateringu wyposażoną w windę hydrauliczną. Nalegał, by ciężarówka podjechała do samolotu od lewej strony; z tego, co zapamiętał na temat pasa 19R, wnioskował, że pozwoli mu to na najlepszy widok pojazdu i zajmujących go osób.

Po dostarczeniu pieniędzy 720H ma podjechać do boeinga 727 na odległość sześćdziesięciu metrów. Nowa załoga będzie stała na dole schodów do samolotu, trzymając ręce na głowie jak jeńcy wojenni. Połowa pasażerów lotu 701 przejdzie gęsiego do drugiego samolotu, z Holderem na końcu. Gdy pasażerowie już się usadowią, wszyscy pozostali na pokładzie pierwszego samolotu będą wolni.

– To którą połowę chcesz? – spytał Tom Crawford.

Holder zmarszczył brwi, zaskoczony.

– No, pasażerów. Którą połowę pasażerów?

Był to kolejny istotny szczegół, o którym jakoś zapomniał, planując operację Syzyf. Choć od początku zamierzał wypuścić w San Francisco połowę pasażerów, nie wymyślił sposobu, jak ich podzielić.

– Może jedną stronę samolotu? – zaproponował Crawford. – Wydaje mi się, że tak chyba będzie najłatwiej, nie?

Holder skinął głową.

– Okej, to którą chcesz, lewą czy prawą?

Holder obracał w głowie to pytanie, usiłując sobie przypomnieć, po której stronie siedziała Kerkow. Ostatni raz widział ją ponad pięć godzin wcześniej, gdy szedł przejściem za Giną Cutcher.

– Prawą.

Podejrzane zamiary FBI

Samochód pancerny wiozący okup, w asyście biało?niebieskich wozów policyjnych z włączonymi syrenami, dotarł w końcu na lotnisko San Francisco o wpół do ósmej wieczorem. Bank of America zdołał zgromadzić żądaną sumę, uzupełniając ją dziesięcioma tysiącami dolarów w banknotach pięciodolarowych. Cały okup, na który składało się dwanaście i pół tysiąca banknotów o różnych nominałach, został przełożony do dużej brezentowej torby oznaczonej: „Słuchawki stereo – własność Western Airlines". Pełen worek ważył blisko piętnaście kilogramów.

Tymczasem Bill Newell czynił ostatnie przygotowania do lotu boeingiem 720H. Dick Luker i Don Thompson, wybrani członkowie załogi, zostali zaznajomieni z sytuacją i żaden z nich nie zgłosił zastrzeżeń co do lotu do Hanoi. Newell dysponował wszystkimi potrzebnymi mapami, by dotrzeć do Honolulu, bo Western utrzymywały z Hawajami codzienne połączenie, ale dalej będą musieli jakoś kombinować, jak dostać się do Wietnamu Północnego.

Wszystko szło gładko, póki Newell nie usłyszał najnowszych żądań porywacza, przekazywanych przez Toma Crawforda: wszyscy pasażerowie siedzący po prawej stronie uprowadzonego samolotu mieli przejść na pokład 720H.

Newell zakładał przedtem, że jedynymi pasażerami będą porywacz i jego wspólnicy Weathermeni. Teraz musiał zaplanować, jak zaspokoić potrzeby klientów Western, których rutynowy lot do Seattle mógł się zakończyć we wrogim Hanoi. (...)

Newella wezwano na konferencję z FBI. Agenci raz jeszcze tłumaczyli, że woleliby nie dopuścić do kolejnego etapu porwania. Rozumieją zastrzeżenia Newella co do ewentualnej strzelaniny i nie będą go już naciskać, by pozwolił przebranemu agentowi FBI wślizgnąć się na pokład samolotu, teraz chcieli jednak zgody na wejście na pokład boeinga 720H, by zapoznać się z jego rozkładem.

Newell podejrzliwie odnosił się do zamiarów FBI.

– Stawiacie mnie w koszmarnej sytuacji – uciął, wskazując, że porywacze mogą źle zareagować na widok agentów FBI chodzących po samolocie dalekiego zasięgu. Podejrzewał, że agenci wciąż planują użycie siły.

Niedługo przed ósmą wieczorem spór Newella z agentami został przerwany przez telefon z centrali FBI w Waszyngtonie. Dzwoniono z biura L. Patricka Graya, pełniącego obowiązki dyrektora FBI, z pilną wiadomością, że w drodze do San Francisco jest właśnie drugi porwany samolot.

Książka Brendana I. Koernera „Niebo jest nasze. Miłość i terror w złotym wieku piractwa powietrznego" w przekładzie Barbary Gadomskiej ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Osoby odwiedzające Williama Newella w biurze nie mogły nie zauważyć czarno-białej fotografii wiszącej nad jego biurkiem. Uwieczniony na zdjęciu chłopak z odstającymi uszami i dopiero sypiącym się wąsem miał minę trochę kwaśną, trochę zmęczoną. Na niewielkiej tabliczce, którą trzymał przy piersi, widniał niezrozumiały ciąg liter zaczynający się od „Kfg" – niemieckiego skrótu oznaczającego „Kriegsgefangener", czyli jeńca wojennego.

Newell miał zaledwie dziewiętnaście lat, gdy zrobiono mu tę fotografię w stalagu Luft I, niemieckim obozie jenieckim, w którym spędził ostatnie czternaście miesięcy II wojny światowej, wzięty w niewolę, gdy wyskoczył z uszkodzonego mustanga P51. Rzadko mówił o miesiącach spędzonych w obozie, poza tym, że podtrzymywała go na duchu pamiątka, której strażnicy nie skonfiskowali: kosmyk włosów świeżo poślubionej żony. Jednak fotografia sama w sobie wystarczyła, żeby wywrzeć wrażenie na współpracownikach i podwładnych na lotnisku międzynarodowym San Francisco, gdzie pracował jako naczelny pilot Western Airlines. Nawet w towarzystwie zaprawionych w bojach weteranów Newella traktowano z respektem.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Kobiety i walec historii
Plus Minus
Inwazja chwastów Stalina
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Putin skończy źle. Nie mam wątpliwości
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Elon Musk na Wielkanoc
Plus Minus
Piotr Zaremba: Reedukowanie Polaków czas zacząć