To nie zbieg okoliczności, ale dowód na to, że konsekwentne prowadzenie polityki historycznej może przynosić oczekiwane rezultaty. Jeśli przez lata konsekwentnie buduje się własną narrację historyczną, zaczyna być ona dostrzegana i szanowana przez innych. Przecież to nie warszawskie Muzeum Powstania Warszawskiego pisało przemówienie Donaldowi Trumpowi ani to nie Polacy zmusili Brytyjczyków do tego, by odwiedzili tę placówkę. Gesty zarówno amerykańskiego przywódcy, jak i brytyjskiego następcy tronu świadczą o tym, że wiedzą oni, w jak wielkim stopniu powstanie stało się ważnym elementem polskiej tożsamości, oraz że podczas wizyty w Warszawie należy taki gest wykonać. A przy tej okazji prawda o powstaniu staje się szerzej znana. Ma to niebagatelne znaczenie, ponieważ pozwala prezentować za granicą polski punkt widzenia na kluczowe wydarzenia XX wieku.

Polityka historyczna to nie – jak twierdzą jej krytycy – element propagandy, lecz jedno z narzędzi realizowania interesu narodowego. Nie jest bowiem tajemnicą, że istnieją narracje historyczne, którą są dla tego interesu zagrożeniem. Jedną z nich jest fałszywy kod pamięci o „polskich obozach śmierci". Posługiwanie się nim przez zachodnie media wdrukowuje w umysły członków innych narodów przekonanie o tym, że Holokaust był dziełem nieokreślonej narodowości nazistów oraz Polaków. To nie tylko nieprawda, ale i realna strata dla naszych interesów narodowych, które mierzy się nie tylko w pieniądzach, lecz również w politycznych racjach, bo wiele decyzji podejmowanych dziś ma swe uwarunkowania w przeszłości.

Ostatnie lata pokazują, że wszystkie państwa, które chcą się liczyć na arenie międzynarodowej, bardzo aktywnie budują swoją politykę pamięci. Nie jest przypadkiem to, jakie filmy kręci się dziś w Rosji, ani fakt, że jednym z największych świąt państwowych jest rocznica wygnania Polaków z Kremla. Doskonale widać również, jak Turcy karmią świat słodką wizją sułtanatu obecną w ich produkcjach telewizyjnych, która przygotowywała opinię publiczną na „szarpnięcie cuglami" na długo przed tym, zanim konstytucję zmienił prezydent Erdogan. Ale myliłby się ten, kto uważa, że polityka historyczna to wyłącznie domena rządów, które są na bakier z liberalną demokracją. Od początku tego wieku widać wyraźnie, jak niemiecka polityka historyczna stara się przerzucić ciężar z obrazu Niemiec jako narodu katów na wizję, w której zwykli Niemcy najpierw stali się ofiarą nazizmu, a potem zostali wypędzeni z Europy Środkowej (Centrum Wypędzonych) lub masowo ginęli z rąk Armii Czerwonej (monumentalny film „Gustlof").

W całej Europie po czasie mody na dekonstrukcję i historię krytyczną, uprawianych w kręgach intelektualnych, nastał czas budowy przez państwa polityki historycznej. Zbudowane w 2004 roku Muzeum Powstania Warszawskiego było symbolem polskiej polityki historycznej. Dzieło zapoczątkowane przez śp. Lecha Kaczyńskiego nie zostało zniszczone za rządów Platformy Obywatelskiej. I ten wspólny wysiłek przynosi dziś na szczęście owoce. Warto pamiętać o tym dziś, tydzień przed kolejną rocznicą tego bohaterskiego zrywu.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95