Blondynka, brunetka, ruda (mężczyzn dotyczy to w takim samym stopniu) – kolor włosów, ewentualnie ich brak, jest rzucającym się w oczy znakiem rozpoznawczym każdego z nas, jedną z najbardziej uderzających cech aparycji.
Wprawdzie Jan Kiepura w piosence napisanej przez Roberta Stolza i użytej w filmie „Kocham wszystkie kobiety" z 1935 r. wyrażał vox populi, śpiewając: „Brunetki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynki całować chcę", ale szczególne upodobanie panów do kobiecych włosów blond jest tajemnicą poliszynela. W kulminacyjnym punkcie inwokacji wykonywanej przez Wiesława Michnikowskiego w Kabarecie Starszych Panów wyznaje i postuluje on zarazem: „Przy tobie będę artystą, wzruszeniem duszy do łez/ przy tobie będę z umysłu inteligentny jak bies/ przy tobie, w jednej osobie efebem będę ja, bądź poetą, mędrcem/ a z kobiet dużą blondyną ty bądź!".
Jeśli wierzyć poetom i malarzom, zawsze tak było. Blondynką była Helena Trojańska. Włosy koloru blond lub złocistorude – oto średniowieczny ideał kobiety. Już wówczas prym wiedzie blondynka o trefionych włosach, niebieskich oczach (symbol bogini, dobra, niebiańskości, niewinności, czystej miłości) i porcelanowej cerze. Tak to przynajmniej opisuje Régine Pernoud w książce „Kobieta w czasach katedr". Blondynkami były: Izolda, do której wzdychał Tristan, Laura – muza Petrarki, Beatrycze – ukochana Dantego, Simonetta Vespucci, modelka malarza Sandra Botticellego.
Chrétien de Troyes (żyjący ok. 1135–1185 r.), średniowieczny poeta francuski, autor romansów rycerskich, tak opisuje piękną Enidę: „Nawet Izold złotowłosa/ Nie miała splotów tak jasnych/ Ginął przy nich blask jej własny/ Białe ponad lilii kwiaty/ Twarz i czoło jej, a na tej/ Białości, cud to prawdziwy/ Rumieniec świeży ożywał/ Darowany przez naturę/ Co rozświetlał liczka skórę".
W jednym z esejów poświęconych kulturze staropolskiej Radosław Grześkowiak kreśli portret ówczesnej pięknej kobiety: „Zgodnie z konwencją i życiowym uzusem chwalona była przede wszystkim twarz. Otaczające ją włosy u panny miały być nie tylko długie i rozpuszczone, ale też blond". Kochanowski pisze o włosach swych wybranek: „złotopłowe", „złote", „złoto", „złoty włos powiewny", a o samej dziewczynie „złotowłosa". Wzrusza go, że panna „włosy rozczosała" i wyznaje: „Twoja kosa rozczosana/ jako brzoza przyodziana". W obrębie tej samej konwencji pozostają epitety Morsztyna: „włosy nad złoto", „złoto warkoczy", „warkocz bujnozłoty".