Człowiek w cieniu dobrze wyceniony

Nagroda Literacka m.st. Warszawy po raz kolejny wędruje do pisarza wybitnego. W tym roku wyróżniony został Eustachy Rylski.

Aktualizacja: 29.04.2016 21:33 Publikacja: 29.04.2016 00:56

Człowiek w cieniu dobrze wyceniony

Foto: Fotorzepa, Sławomir Mielnik

Od kiedy w 2008 roku Rada Miasta Stołecznego Warszawy przyjęła uchwałę reaktywującą przedwojenną nagrodę, laur za całokształt twórczości przyznawano wyłącznie twórcom znakomitym i zasłużonym, między innymi Tadeuszowi Konwickiemu, Józefowi Henowi, Januszowi Tazbirowi i Markowi Nowakowskiemu. Wyróżnienie dla Eustachego Rylskiego winno cieszyć szczególnie: trafia do twórcy niedocenianego i pomijanego przez literackie gremia (z wyjątkiem Nagrody im. Józefa Mackiewicza przyznanej za „Człowieka w cieniu" w 2005 roku), traktującego literaturę z rzadkimi w dzisiejszych czasach powagą i pietyzmem, a przy tym publikującego tylko wtedy – rzecz już niemal niespotykana – gdy ma coś do opowiedzenia.

Rylski jest pisarzem niedzisiejszym w najlepszym tego słowa znaczeniu. Inspiracje czerpie głównie z wysokiej moderny, przez co zresztą krytycy często zarzucali jego wysmakowanej prozie koturnowość i wtórność. Niesłusznie, ponieważ pisarz – co pokazał choćby w „Obok Julii" czy polifonicznej książce „Na grobli" – potrafi bez trudu operować w różnych rejestrach językowych i choć nietrudno doszukać się jego modernistycznych inspiracji, to ani ich nie ukrywa, ani nie wpływają one na rangę jego pisanych wspaniałą, niezwykle bogatą polszczyzną utworów.

W dziełach Rylskiego pobrzmiewają echa nowoczesnej, mierzącej się poprzez historię z teraźniejszością i ponadczasowymi problemami moralnymi polskiej powieści historycznej, szczególnie tej spod znaku Władysława Terleckiego i Teodora Parnickiego. Ale największy dług autor „Warunku" zaciągnął niewątpliwie u Jarosława Iwaszkiewicza, i to wcale nie u tego Iwaszkiewicza, którego jako pisarza historycznego kojarzymy z „Czerwonymi tarczami", ale tego, który mierzy się z problemami natury moralnej i konfrontuje metafizykę z ułomną fizycznością. Widać to nie tylko w dramacie „Chłodna jesień" czy w późniejszej o 20 lat powieści „Na grobli", gdzie główny bohater wzorowany jest w dużej mierze na autorze „Panien z Wilka", lecz przede wszystkim w tematyce i narracji.

Rylski do doskonałości doprowadził bowiem często wykorzystywaną przez Iwaszkiewicza, a mało popularną w literaturze polskiej formę, którą Anglosasi nazywają „novella", a my moglibyśmy określić jako długie opowiadanie. Takimi właśnie novellami były składające się na debiutancki dyptyk opowiadania „Stankiewicz. Powrót" z 1984 roku czy teksty, które ukazały się po powrocie Rylskiego do pisania: „Człowiek w cieniu" i „Warunek". Innym iwaszkiewiczowskim rysem u Rylskiego jest pociąg do Wschodu, z tym że w przypadku autora „Na grobli" przejawia się on przede wszystkim w fascynacji literaturą rosyjską i – by tak rzec – „czastuszkową" kulturą, co widać było szczególnie w zbiorze esejów „Po śniadaniu", ale i w „Człowieku w cieniu", gdzie bohaterem jest notariusz Rański – wnuk generała „białych", syn rozkochanej w Czechowie Rosjanki.

Warszawskość Rylskiego w pierwszej chwili nie rzuca się w oczy, ale trudno sobie wyobrazić jego prozę bez stolicy jako podstawowego punktu odniesienia na mapie wyobraźni i literatury. Weźmy „Obok Julii" – owszem, nie jest to powieść stricte warszawska, ale nie byłoby jej ani bez bohatera literackiej młodości Rylskiego Ernesta Hemingwaya, ani bez Marka Hłaski i jego na wskroś stołecznej „Bazy Sokołowskiej", dla której „Obok Julii" jest niewypowiedzianym hołdem. Także „Na grobli" odsyła nas do podwarszawskiego Stawiska Iwaszkiewiczów. Najbardziej warszawską książką w dorobku Rylskiego jest jednak bez wątpienia „Człowiek w cieniu", którą autor „Stankiewicza. Powrotu" napisał zresztą po przeprowadzce ze stolicy do Chotomowa. W „Człowieku" otrzymaliśmy nie tylko nieszablonowe ujęcie Warszawy lat 20. (z perspektywy środowiska rosyjskich emigrantów), lecz i jeden z ciekawszych obrazów początków polskiego kapitalizmu po roku 1989. Rylskiemu udało się przy tym pożenić kryminał z powieścią historyczną i – kolejny ważny rys jego twórczości, najlepiej znany z „Warunku" – z psychologiczną grą, którą toczą między sobą protagonista z antagonistą.

„Życie nas wycenia. Jeżeli w skali od jednego do dziesięciu dostaniemy pięć, możemy być zadowoleni" – tymi znakomitymi zdaniami rozpoczynała się powieść „Obok Julii". Życie wyceniło Eustachego Rylskiego zdecydowanie wyżej niż znakomitą większość polskich pisarzy, także tych nagradzanych popularnymi wyróżnieniami, co widać zresztą na rzadkich spotkaniach autorskich z pisarzem, na których publiczności nigdy nie brakowało. Może to dlatego, że Rylski nie wikłał się w literackie koterie. Może dlatego, że nie wydawał książek tylko po to, żeby wypełniać umowę wydawniczą. Może dlatego, że – jak mawia – interesuje go opowiadanie historii „takich, jakie chciałby sam przeczytać". Jedno można powiedzieć na pewno: laur warszawskiego twórcy po prostu się Rylskiemu należał.

Od kiedy w 2008 roku Rada Miasta Stołecznego Warszawy przyjęła uchwałę reaktywującą przedwojenną nagrodę, laur za całokształt twórczości przyznawano wyłącznie twórcom znakomitym i zasłużonym, między innymi Tadeuszowi Konwickiemu, Józefowi Henowi, Januszowi Tazbirowi i Markowi Nowakowskiemu. Wyróżnienie dla Eustachego Rylskiego winno cieszyć szczególnie: trafia do twórcy niedocenianego i pomijanego przez literackie gremia (z wyjątkiem Nagrody im. Józefa Mackiewicza przyznanej za „Człowieka w cieniu" w 2005 roku), traktującego literaturę z rzadkimi w dzisiejszych czasach powagą i pietyzmem, a przy tym publikującego tylko wtedy – rzecz już niemal niespotykana – gdy ma coś do opowiedzenia.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie