23 krótkie opowiadania. Warszawa: Grochów, Saska Kępa, a przede wszystkim Stegny – kraina dzieciństwa, o której Sołtys opowiada historiami z codziennego życia, często bez puent, nie podając na tacy wniosków. Podobnie Marek Nowakowski opowiadał o Włochach, zresztą też dzielnicy leżącej na styku miasta i wsi. Analogii między nimi jest więcej, po części dlatego Sołtys od razu po debiucie otrzymał Nagrodę im. Marka Nowakowskiego – przyznawaną dopiero po raz drugi – za „oryginalne podjęcie problematyki warszawskiej, precyzję języka, nowatorskie posługiwanie się słowem i twórcze nawiązanie do prozy patrona nagrody".

Precyzja języka w tej prozie zachwyca. Szczególnie że nie brakuje rozbudowanych opisów i metafor, ale nie ma w nich ani krzty grafomanii, zbędnego słowa, przecinka. A za wyświechtane porównania, które przychodzą mu do głowy, autor karci się sam. Zero polityki, ideologii. Tylko proste obserwacje, przyziemne sprawy. I historie. Więcej historii niż stron, poprzeplatanych na pozór bez ładu i składu. „Czy te lata, jesienie i wieczory, które odeszły, nie tasują się bezładnie? Sięga się przecież nie po kolei, chronologia stoi z boku, (...) pojawiają się po swojemu"...

Pablopavo – całkiem dobry muzyk jak na świetnego literata.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95