Tomasz Terlikowski: Nie dla zakazu budowy minaretów i noszenia hidżabów

Nie byłem i nie jestem szczególnym zwolennikiem ściągania do Polski muzułmańskich imigrantów.

Aktualizacja: 24.03.2017 12:48 Publikacja: 23.03.2017 14:40

Tomasz Terlikowski: Nie dla zakazu budowy minaretów i noszenia hidżabów

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Uważam, i nic się w tej sprawie nie zmienia, że suwerenne państwo musi mieć prawo samodzielnie decydować, kogo chce przyjąć, a komu prawa stałego czy czasowego pobytu odmówić. Stany Zjednoczone, kraj, który zbudowany został przez imigrantów, przez całe dziesięciolecie odsyłał dziesiątki tysięcy ludzi, którzy na Amerykę patrzyli jak na raj. Mam poważne wątpliwości co do tego, czy muzułmanie chcą i potrafią się realnie integrować w społecznościach zachodnich. Ale wszystko to nie oznacza, że cieszę się z decyzji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który przyznał rację pracodawcy zakazującemu dwóm muzułmankom przychodzenia do pracy w hidżabach. A jeszcze mniej podoba mi się powracająca radość z zakazu budowania minaretów w kolejnych europejskich stolicach.

Powodów do niezadowolenia z tych decyzji jest kilka. Po pierwsze, uważam, że to – w wymiarze politycznym – tragiczny błąd. Zakaz noszenia hidżabów czy budowania minaretów nie uderza w islamistów i terrorystów, ale w zwyczajnych muzułmanów, którzy chcą zachowywać zasady swojej religii, tak jak oni ją pojmują, a nie my. I to jest już zwyczajna głupota, bo do zwycięstwa z islamizmem potrzebujemy właśnie zwykłych muzułmanów. Zrażanie ich do siebie to potężny błąd.

Wiem, że zaraz ktoś mi odpisze, że hidżab (chusta zakrywająca włosy i piersi) nie jest wymogiem religijnym, tylko znakiem zniewolenia kobiety, ale wybaczcie, zupełnie mnie to nie przekonuje. Jeśli są muzułmanki, które uważają, że nosząc taki, a nie inny strój, spełniają Boży wymóg, to nie widzę powodów, by im w manifestowaniu swojej wiary przeszkadzać. Nie inaczej jest z minaretami. Dla wielu samo ich postawienie to znaczenie terenu, próba jego islamizacji, tyle tylko że dokładnie to samo o katolickich świątyniach i ich wieżyczkach mówią wojujący ateiści, dla których już samo ich istnienie jest dowodem na znaczenie terenu przez katolików. A przecież zarówno na minarety, jak i na wieżyczki kościołów można spojrzeć jako na piękny dowód tego, że nasze życie nie jest jednowymiarowe, ale zawsze otwiera się na transcendencję, siłę wyższą od nas. Niezależnie od tego, jak ją rozumiemy.

Ale wymiar polityczny to nie wszystko. Warto sobie bowiem uświadomić, że walka z hidżabami czy minaretami toczy się w Europie nie w imię zachowania tradycji chrześcijańskiej, ale pod hasłem laicyzacji, antyreligijnych fobii obecnych władców Europy. I z tej perspektywy zakaz noszenia hidżabu oznacza również zakaz welonu siostry zakonnej czy medalika na szyi prezenterki telewizyjnej. Religia i religijność mają być całkowicie wypchnięte z przestrzeni publicznej. Właśnie o to toczy się ta gra. Nie ma powodów, by w imię – uzasadnionej bądź nie – niechęci do islamu oferować prawną broń agresywnym laicyzatorom. Broń, którą z dziką rozkoszą wykorzystają oni przeciwko każdej innej religii.

I wreszcie kwestia ostatnia. Często słyszę, że przecież muzułmanie zakazują nam, chrześcijanom, różnych rzeczy (w tym, co zresztą jest prawdą, możliwości praktykowania wiary w krajach muzułmańskich). To prawda. Ale tym właśnie mamy się od muzułmanów różnić, respektując swobodę religijną, wolność sumienia i chodzenia w dowolnie dobranym ubraniu. Jeśli wymaga się od nas zgody i tolerancji wobec facetów przebranych za kobiety albo kobiet przebranych za czarownice, to w imię czego mamy zakazywać muzułmankom chodzenia w hidżabach? Wrogość czy niechęć do islamu to żaden powód, bo tak się składa, że w Europie (ponoć) nauczyliśmy się tolerować ludzi o innych poglądach, w imię zachowania pokoju społecznego.

Z tych właśnie powodów będę bronił prawa muzułmanek do noszenia hidżabów, a wszystkich wyznawców islamu do budowania meczetów i minaretów. Prawa, które chcą zniszczyć agresywni laicyzatorzy, często nieznoszący chrześcijaństwa jeszcze bardziej niż islamu.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Uważam, i nic się w tej sprawie nie zmienia, że suwerenne państwo musi mieć prawo samodzielnie decydować, kogo chce przyjąć, a komu prawa stałego czy czasowego pobytu odmówić. Stany Zjednoczone, kraj, który zbudowany został przez imigrantów, przez całe dziesięciolecie odsyłał dziesiątki tysięcy ludzi, którzy na Amerykę patrzyli jak na raj. Mam poważne wątpliwości co do tego, czy muzułmanie chcą i potrafią się realnie integrować w społecznościach zachodnich. Ale wszystko to nie oznacza, że cieszę się z decyzji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który przyznał rację pracodawcy zakazującemu dwóm muzułmankom przychodzenia do pracy w hidżabach. A jeszcze mniej podoba mi się powracająca radość z zakazu budowania minaretów w kolejnych europejskich stolicach.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Czemu polscy trenerzy nie pracują na Zachodzie? "Marka w Europie nie istnieje"
Plus Minus
Wojna, która nie ma wybuchnąć
Plus Minus
Ludzie listy piszą (do władzy)
Plus Minus
"Last Call Mixtape": W pułapce algorytmu
Plus Minus
„Lękowi. Osobiste historie zaburzeń”: Mięśnie wiecznie napięte