Polacy potrafią pościć

Okazuje się, że wciąż wielu Polaków podchodzi do okresu Wielkiego Postu niezwykle poważnie. I są to „zwykli" katolicy, a nie działacze kościelni czy rzekomo oderwane od rzeczywistości starsze, samotne panie.

Aktualizacja: 19.03.2017 13:49 Publikacja: 16.03.2017 13:05

„Walka karnawału z postem” Pieter Bruegel (starszy), 1559 r.

„Walka karnawału z postem” Pieter Bruegel (starszy), 1559 r.

Foto: Wikimedia Commons

Anna ma 35 lat, troje dzieci, męża, mieszkanie w Warszawie i psa, pracuje, ale też znajduje czas, by poświęcić czas na przygotowanie się do świąt.

Nie zawsze tak było. – Nie pochodzę z tradycyjnej, katolickiej rodziny. Mama co prawda była wierząca, ale niezbyt praktykująca, ojciec nie wierzył wcale – wspomina warszawianka. W pewnym momencie wszystko się zmieniło. Wstąpiła do Ruchu Światło-Życie, znalazła męża z głęboko religijnej, ekumenicznej rodziny. – Jego mama jest mocno wierząca, tata jest protestantem – mówi kobieta.

To właśnie chłopak postarał się, by zmieniła swój stosunek do niedzieli. – U mnie w domu było standardem, że w niedzielę odrabiałam lekcje na poniedziałek, uczyłam się. U niego nie. Niedziela była dniem świętym, poświęconym wierze, rodzinie, odpoczynkowi, przygotowaniu się na przeżycie całego tygodnia – wspomina Anna.

I w pewnym momencie pojawił się post. Mówi się, że katolik od niekatolika różni się tym, że ci ostatni podejmują postanowienia na Nowy Rok. Ci pierwsi – właśnie na Wielki Post. Tak też zrobiła Anna. – Ja jestem łasuchem, a Wielki Post to czas przejrzenia zwyczajów żywieniowych. Za namową córki zrezygnowałam w tym okresie ze słodyczy – opowiada. – Ostatnio mąż mnie zapytał, czy nie rozszerzylibyśmy u nas postu od mięsa na inne dni poza piątkami. Zastanawiamy się nad tym, jak to by było, gdyby nie jeść mięsa przez całe 40 dni – mówi pani Anna. Na razie jej rodzina nie podjęła decyzji.

Więcej niż dieta

Na ścisły post decyduje się natomiast w tym okresie Małgorzata Niezabitowska-Mikołajczyk, księgowa z Wielkopolski. Wybiera dzień, kiedy pije tylko wodę, a nic nie je. – Post to najlepsza dieta – twierdzi. Opowiada, że diet jest wiele, a post tylko jeden. Pomaga nie tylko zdrowotnie, ale też duchowo. – Stosowano go już w domach hrabiowskich, bo nie tylko służył zdrowiu i spalaniu tłuszczu, ale też wpływał na duchowość osoby, która pościła. Dawał czas, by przemyśleć kilka rzeczy, by się nad nimi pochylić i wyciszyć – dodaje pani Małgorzata. – Dziś sami się przekarmiamy, robiąc krzywdę własnemu organizmowi, dlatego ścisły post może nam pomóc. Znam wiele osób, nawet ateistów, którzy się na niego decydują –mówi Niezabitowska-Mikołajczyk.

Posty stosuje przez cały rok, nie tylko w okresie oczekiwania na święta Zmartwychwstania Pańskiego. W czasie Wielkiego Postu ogranicza posiłki, nie je mięsa ani słodyczy.– Nie przerabiałam jeszcze 40-dniowego postu, bo to mogłoby być zbyt trudne, ale posty jedno–dwudniowe staram się robić regularnie – opowiada pani Małgorzata.

Od 28 lat regularnie pości także Sławomir Świerzyński, lider znanego zespołu disco polo Bayer Full. W jaki sposób? Nie pije alkoholu. – Takie było moje postanowienie w 1989 roku i tego się trzymam. Wszyscy wokół się do tego przyzwyczaili i nikt mnie do alkoholu nie namawia, przekonując, że to tylko jeden kieliszek. Na to będzie czas po Wielkim Poście – tłumaczy Świerzyński. W tym roku do wielkopostnych postanowień dołożył powstrzymanie się od słodyczy oraz cukru. – A jestem wielkim łasuchem. W Dzień Kobiet składałem życzenia 40 paniom i każda kusiła ciastem albo słodyczami. Ale wytrwałem.

Na wagę postu zwrócił także uwagę kardynał Kazimierz Nycz, metropolita warszawski. Na Wielki Post wystosował specjalny list do wiernych. Metropolita apelował też w nim o rozważenie różnych dróg przeżycia Wielkiego Postu.– Najpierw post. Kościół wypracował przez wieki mądre i skuteczne sposoby praktykowania postu. Pomogą one w przywracaniu zdrowia duszy i ciała – tłumaczy metropolita.

Poszczenie to znany od dawna sposób na przygotowanie się do ważnych uroczystości. W Piśmie Świętym czytamy o 40-dniowym poście Jezusa na pustyni, podczas którego przygotowywał się do męczeńskiej śmierci i zmartwychwstania.

Ale poszczą nie tylko chrześcijanie. Jak mówi Magdalena Tomaszewska-Bolałek, badaczka kuchni, autorka programu studiów Food Studies na Uniwersytecie SWPS, znany jest on także w innych kulturach. Post jest obecny zarówno w islamie, jak i judaizmie. Znany i stosowany jest także w Korei czy Japonii. Pełni funkcję przygotowań przed ważnymi wydarzeniami, takimi jak rytuały przejścia. W niektórych kulturach poszczą na przykład narzeczeni przed zaślubinami. Ekspertka dodaje, że w tradycji staropolskiej było około 200 dni postnych (np. w Etiopskim Kościele Ortodoksyjnym jest ich ponad 280). W przeszłości Polacy przez większą część roku podlegali różnym ograniczeniom związanym z odżywianiem.

Dziś przy żywieniowej wolnoamerykance ograniczenia musimy stawiać sobie sami. Najpopularniejsze to rezygnacja z mięsa (z wyjątkiem ryb, co do których od dawna prowadzone są spory o to, czy są mięsem czy nie), słodyczy i alkoholu. Dla porównania w kuchni staropolskiej w tym okresie żywiono się głównie żurem postnym, kartoflami, gotowaną i surową kiszoną kapustą, gotowaną brukwią, śliwkami suszonymi rozgotowanymi na gęstą zupę, śledziami, chlebem i innymi skromnymi potrawami, które skąpo kraszono olejem lnianym. Tylko w niedzielę pozwalano sobie na trochę lepsze i obfitsze dania. Jedynie na magnackich i szlacheckich dworach i niektórych bogatych plebaniach i klasztorach post nie bywał zbyt dokuczliwy, bo spożywano tam wiele potraw rybnych przyrządzanych na różne sposoby oraz dobre pieczywo, masło, jajka, mleko i sery.

W przeszłości jako postny napój traktowane było piwo. Wiąże się to z pewną anegdotą. Ponad 700 lat temu niemieccy mnisi z miasta Einbeck uwarzyli specjalny rodzaj ciemnego, słodowego piwa, które miało im pomóc w przeżyciu okresu Wielkiego Postu. Było ono tak dobre, że zaczęli się oni zastanawiać, czy pasuje do tego szczególnego okresu. Postanowili więc poradzić się papieża. Jednak gdy do niego jechali, piwo uległo podwójnej fermentacji i zgorzkniało. Papież miał po spróbowaniu orzec, iż piwo jest tak niesmaczne, że doskonale sprawdzi się w okresie wielkopostnych wyrzeczeń.

Jałmużna to najlepsza lokata

Wielki Post bywa także pretekstem do pozimowego odchudzania. – Liczba pacjentów w gabinetach dietetycznych w okresie Wielkiego Postu jest ogromna. Wraz ze zmianą pory roku zdejmujemy z siebie kurtki i grube ubrania i wtedy zdziwieni zastanawiamy się, dlaczego spodnie i bluzki z poprzedniego sezonu są za ciasne. To staje się zazwyczaj motywacją do szybkiego działania i jeszcze szybszej utraty wagi. Dlatego pierwszy pomysł na walkę z nadwagą to właśnie post – wyeliminowanie mięsa, wędlin, słodyczy lub... głodówka – mówi dietetyczka Anna Sajdakowska, dietetyczka.

Zdaniem Moniki Honory, popularnej dietetyczki propagującej holistyczne podejście do odchudzania, czas postu to idealny moment, aby wyeliminować z codziennej diety złe przyzwyczajenia żywieniowe. – W ciągu sześciu tygodni metodą małych kroków można zawalczyć o swoje zdrowie oraz szczuplejszą sylwetkę. Szklanka wody z cytryną na czczo, regularne spożywanie posiłków, wprowadzenie przynajmniej jednej porcji owoców w ciągu dnia oraz aktywność fizyczna – to drobne zmiany, które sprawią, że poczujemy się lepiej.

Magdalena Tomaszewska-Bolałek zwraca uwagę na to, że post zaostrza apetyt. A to przyda się przed zbliżającymi się wielkanocnymi uciechami stołu. To tak jak z tortem – smakuje najbardziej ten pierwszy kawałek. Kolejny nie będzie już tak smaczny – wyjaśnia Tomaszewska-Bolałek.

Ta filozofia nie przekonuje jednak innej dietetyczki, Anny Pietrych. – Zgodnie z naszą tradycją po Wielkim Poście jest okres świąteczny, suto zastawione stoły, obżarstwo świąteczne, a co za tym idzie, dokarmianie organizmu po czasie dużego deficytu energetycznego, co nie jest korzystne dla naszego organizmu – tłumaczy ekspertka.

Można się jednak zastanawiać, czy wykorzystywanie Wielkiego Postu w walce o lepszą sylwetkę nie jest zbyt dalekim odejściem od tego, co jest istotą tego okresu. – Sam post bez modlitwy, bez jałmużny to byłoby odchudzanie, a nie żadne praktyki wielkopostne – tłumaczy Świerzyński.

Tym bardziej że w tradycji przyjęło się, iż pości się po to, by zgromadzić nadwyżki żywnościowe na gorszy okres. Ale także, by tym, co zostanie, można się było podzielić z potrzebującymi. Stąd pomysł dzielenia się z innymi. – Jałmużna nie może być oddaniem czegoś, co człowiekowi zbywa, co jest niepotrzebne, ale ma być dzieleniem się z drugim człowiekiem darem miłości swojego serca – podkreśla ks. Bogdan Bartołd, proboszcz archikatedry warszawskiej.

Pani Anna opowiada, że jedną z pierwszych rzeczy, które wprowadził jej mąż po ślubie, była „dziesięcina", z powodzeniem praktykowana zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu. – Dziesiąta część naszych zarobków przeznaczana jest na Boże, słuszne cele – mówi pani Anna. – Chociaż nam się nie przelewało, to zawsze ostatecznie okazywało się, że jakoś sobie poradziliśmy. Nawet gdy ja byłam na urlopie macierzyńskim po urodzeniu kolejnego dziecka, a mąż właśnie stracił pracę. Ostatecznie udawało mu się w końcu jakąś pracę znaleźć. Zawsze ktoś nam pomagał – opowiada młoda warszawianka.

– To działa tak: dajesz pieniądze Panu Bogu, a on ci je zwraca, kiedy najbardziej ich potrzebujesz – tłumaczy swoją filozofię dzielenia się.

O jałmużnie pamięta też Sławomir Świerzyński. – Staram się dawać datki, także podczas Wielkiego Postu. A w tym roku buduję wielką dzwonnicę przy naszym kościele – opowiada. Wspomina, że gdy ksiądz był u niego po kolędzie, dał mu ofiarę z wyjaśnieniem, że to wynagrodzenie za posługę księdza, za trud jego powołania, i wtedy też zadeklarował się, że postawi tę dzwonnicę na planie krzyża. Prace przy niej zaczęły się w marcu. Ma być gotowa na Wielkanoc.

Do jałmużny co roku zachęca Caritas. Ma być ona formą pokuty wewnętrznej. W ramach akcji „Jałmużna wielkopostna" do polskich domów w tym roku trafiło 790 tysięcy Skarbonek Miłosierdzia. – Celem akcji jest uwrażliwienie dzieci i młodzieży na problemy bliźnich oraz realna pomoc dla nich. Środki zebrane podczas akcji rozdysponowane zostaną przez Caritas parafialne i diecezjalne na rzecz osób chorych i starszych – tłumaczy Paweł Kęska, rzecznik Caritasu. Nie wiadomo, ile pieniędzy zbiera się co roku w ramach tej akcji, bo zgromadzone środki zostają w parafiach, a one nie przekazują takich danych do Caritasu.

Czas dla Boga

U pani Małgorzaty z Wielkopolski dzień postu połączony jest z intensywną modlitwą w konkretnej intencji: za rodzinę, bliskich, rozwiązanie bieżących problemów.

– Wątek życiowy i duchowy są równoległe. Przeplatają się i nie da się ich rozłączyć – uważa pani Małgorzata. – Nasze emocje, kłopoty, lęki, niepokoje odbijają się na nas, a post daje nam szansę na wyciszenie, zatrzymanie się na chwilę, przemyślenie trudnych spraw– uważa pani Małgorzata.

Dlatego właśnie nie zakłada, że post trzeba zawsze organizować sobie tylko w piątek. Czasem jest to na przykład poniedziałek czy środa. – Poszczę, kiedy mam natchnienie i chcę się pomodlić za kogoś, komu chcę pomóc – tłumaczy Niezabitowska-Mikołajczyk. Jej zdaniem post nawet u ateistów może mieć wymiar duchowy, chociaż o tym nie mówią, bo boją się takich słów jak „Bóg", „religia" czy „wiara".

Pani Anna z kolei stara się być z rodziną na wszystkich drogach krzyżowych. Cieszą się na te momenty. – To czas na wyciszenie, pobycie ze sobą, rozmowy. Na co dzień jesteśmy zabiegani, atakowani wieloma bodźcami, a dzięki wielkopostnym postanowieniom mamy okazję zająć się sobą i modlitwą – wyjaśnia warszawianka.

Dlatego jednym z jej postanowień na okres Wielkiego Postu jest odłączenie się od Facebooka i innych portali społecznościowych przez te 40 dni. – Na co dzień wchodzi się na nie, by zobaczyć, co słychać u znajomych, i zamiast kilku minut spędza się godzinę. Nie staję się od tego lepsza – uważa pani Anna. I dodaje, że taki moment odstawienia jest dla niej bardzo korzystny. Czuje, że ma więcej czasu dla siebie, rodziny i dla Boga. – Na Facebooka wchodziłam wieczorami, gdy dzieci położyłam już spać, dzięki jego odstawieniu sama wcześniej się kładę, wcześniej wstaję i mam rano więcej czasu na modlitwę – opowiada.

Tym śladem idą też dzieci Anny. Najstarsza, dziesięcioletnia córka przed rozpoczęciem Wielkiego Postu zadeklarowała, że nie będzie przez ten czas grać na tablecie. – Wiadomo, że czasem go używa, bo potrzebuje czegoś do szkoły, ale nie włącza gier. I jak na razie udaje się jej wytrwać w tym postanowieniu – dodaje pani Anna.

Z kolei jej młodsza, pięcioletnia córka przeżywa Wielki Post na swój sposób. Codziennie zdrapuje jedno zadanie z rozprowadzanej przez Caritas Zdrapki Wielkopostnej i stara się wykonywać zlecone na ten dzień zadanie. – Zaraz po śniadaniu bierze zdrapkę, prosi, by przeczytać, jakie ma zadanie, i w ciągu dnia stara się je wykonać. Wieczorem rozmawiamy o tym, czy jej się to udało – opowiada mama dziewczynki.

Siłą rozpędu

Z kolei dla pani Małgorzaty ten czas to też okres, kiedy w jej życiu jest więcej modlitwy, miłosierdzia, kiedy wspiera biednych, dokłada się do puszek na chleb św. Antoniego. – To czas, kiedy trzeba się dzielić nie tylko pieniędzmi, ale i słowem czy swoim czasem. Do kogoś się zadzwoni, z kimś potrzebującym porozmawia, wysłucha. Odwiedzam też chorych – tłumaczy Niezabitowska-Mikołajczyk. Dodaje, że czas Wielkiego Postu to też moment, gdy można się lepiej przygotować do spowiedzi, zatrzymać nad sobą, nad swoim życiem i spojrzeć na nie z boku.

Kard. Nycz w swoim liście na Wielki Post zaproponował też inny oprócz powstrzymania się od pokarmów mięsnych rodzaj postu. „Wszyscy obserwujemy, jak wiele jest w naszym życiu publicznym słów, które niebezpiecznie ocierają się o nienawiść, jak wiele jest pogardy dla drugiego człowieka. Ileż jadu sączy się na internetowych forach, które dają złudne poczucie anonimowości. Św. Paweł prosił kiedyś Efezjan: Niech z waszych ust nie wychodzi żadna mowa szkodliwa. Może święty czas Wielkiego Postu jest wart tego, by uspokoić debatę publiczną, także spory na poziomie rodzin, przyjaciół, bliskich?" – pytał w liście kardynał Nycz.

W tym okresie jeszcze życzliwej na ludzi patrzy Małgorzata Niezabitowska-Mikołajczyk. – Wiele lat temu, gdy byłam w USA, pewna kobieta powtarzała mi, że jak mam powiedzieć o kimś coś złego, to lepiej w ogóle nie otwierać ust. Staram się stosować w swoim życiu tę zasadę – tłumaczy. Podkreśla, że postanowienia, zasady przyjęte w Wielkim Poście można siłą rozpędu stosować przez cały rok, bo jak już się człowiek w nie wdroży, to nic go nie powstrzyma. – Dobre nawyki procentują po czasie, podobne jak i te złe – dodaje.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Anna ma 35 lat, troje dzieci, męża, mieszkanie w Warszawie i psa, pracuje, ale też znajduje czas, by poświęcić czas na przygotowanie się do świąt.

Nie zawsze tak było. – Nie pochodzę z tradycyjnej, katolickiej rodziny. Mama co prawda była wierząca, ale niezbyt praktykująca, ojciec nie wierzył wcale – wspomina warszawianka. W pewnym momencie wszystko się zmieniło. Wstąpiła do Ruchu Światło-Życie, znalazła męża z głęboko religijnej, ekumenicznej rodziny. – Jego mama jest mocno wierząca, tata jest protestantem – mówi kobieta.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie