Szczoteczka do zębów stała się dziś w Dreźnie symbolem walki o wolność i demokrację. Szczoteczka, niemieckie flagi i okrzyki „Merkel musi odejść" na drezdeńskim Nowym Rynku. Ta wolność i demokracja rozumiana jest w szczególny sposób przez zwolenników antymuzułmańskiego, antyrządowego ruchu Pegida, którzy w każdy poniedziałek protestują na ulicach stolicy Saksonii przeciwko kanclerz i jej polityce otwartych drzwi.
Pani kanclerz jest zdrajcą i uzurpatorem
Szczoteczkę do zębów i blaszany kubeczek przewiązała sznurowadłem i zawiesiła sobie na szyi jedna z uczestniczek manifestacji. W ten sposób chciała pokazać, że gotowa jest nawet pójść do więzienia za głoszenie swoich poglądów. – Tak samo było w 1989 roku, w czasie rewolucji, kiedy NRD chyliło się ku upadkowi, a my walczyliśmy o demokrację. Wtedy za mówienie tego, w co wierzę, wsadzili mnie do więzienia – mówi mi uśmiechnięta blondynka około pięćdziesiątki. Stoi ze swoją szczoteczką zawieszoną na szyi i dużym kartonowym transparentem w grupie koleżanek pod sceną, na której lada moment wystąpią liderzy Pegidy. – Jeśli pokażesz szczoteczkę do zębów, to mówisz władzy, że się nie boisz. My się już nie boimy. W końcu jesteśmy ze wschodnich Niemiec.
Czytaj także:
Tym razem „oni" to nie komuniści, tylko demokratycznie wybrany rząd kanclerz Angeli Merkel. Z głośników rozbrzmiewa przejmująca, podniosła muzyka, do której gęstniejący tłum skanduje antyrządowe hasła: „Merkel muss weg, Merkel muss weg, Merkel muss...". Głośne okrzyki przerywają nam na chwilę rozmowę. – Słyszysz? „Merkel musi odejść". Ona musi odejść. Merkel nie jest już naszym kanclerzem, bo my przestaliśmy jej ufać.
Drezno pod sztandarami Pegidy wypowiada posłuszeństwo Angeli Merkel. Według sympatyków tej organizacji pani kanclerz utraciła demokratyczny mandat do sprawowania w Niemczech władzy. Dla nich Merkel jest uzurpatorem. Jest też zdrajcą. I to podwójnym. Kobieta urodzona i wychowana we wschodnich Niemczech na stanowisku kanclerza Niemiec dla mieszkańców Saksonii to było coś!
Czytaj także:
Angela miała być pierwszym kanclerzem, który weźmie pod uwagę aspiracje wschodnich Niemców. – Na manifestacje Pegidy ludzie przynoszą transparenty z takimi napisami: „Kto jest największym rozczarowaniem? Angela Merkel? Nie. Joachim Gauck!". To byli ich ludzie, a nie ci obcy z Zachodu. Wydawało się im, że Angela Merkel ich rozumie. A sprawiła im wielki zawód – tłumaczy mi profesor Hans Vorländer z uniwersytetu drezdeńskiego, autor pierwszej pracy naukowej o Pegidzie.