Michał Szułdrzyński: Apokalipsa cyfrowa u bram

Niedawno media społecznościowe obiegła okładka biznesowego magazynu „Forbes" sprzed dziesięciu lat, zapowiadająca materiał o zagrożeniu, jakie wynika z monopolistycznej pozycji technologicznego giganta o nazwie... Nokia.

Publikacja: 23.02.2018 14:00

Michał Szułdrzyński: Apokalipsa cyfrowa u bram

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Dziś o Nokii coraz mniej osób pamięta, a karty rozdają amerykańskie potęgi internetowe GAFA (Google, Apple, Facebook, Amazon). To one budzą zachwyt i nienawiść. Nie ma chyba firmy, która wywoływałaby większe emocje niż Facebook. Trwające w USA śledztwo dotyczące ingerencji Rosjan w kampanię wyborczą właśnie firmę Marka Zuckerberga uznaje za narzędzie wykorzystane do destabilizowania sytuacji w Stanach Zjednoczonych.

Wielu przeciwników Facebooka z pewnością ucieszyło się w tym tygodniu, gdy firma eMarketer opublikowała dane mające świadczyć o tym, że serwis ten traci młodych użytkowników. Do grudnia nawet 2 mln takich internautów zrezygnuje z korzystania z jego usług. Młodzi wybierają Snapchata i nawet popularny wśród nich, a wykupiony przez Zuckerberga serwis Instagram nie zatrzymuje tego odpływu. Na dodatek firma chciała walczyć z fake newsami i wprowadziła modyfikacje, które doprowadziły do wściekłości największe wydawnictwa, ponieważ zamieszczane przez nich wiadomości – za których prawdziwość wszak biorą odpowiedzialność i ręczą swoją marką – zaczęły być pozycjonowane niżej. Z jednej strony niektóre media zastanawiają się teraz, czy nie wycofać się z Facebooka, a z drugiej niektórzy wielcy reklamodawcy ostrzegają, że nie będą korzystać z usług tej firmy, jeśli wreszcie nie zrobi porządku z nawoływaniem do nienawiści, nieprawdziwymi wiadomościami itp.

Nie wiemy, czy to mały kryzys, czy sygnał, że w naszym internetowym ekosystemie zachodzą poważne zmiany. Ale bez względu na to, czy Facebook sobie poradzi, czy upadnie, zasadniczy problem nie sprowadza się do losów tej czy innej firmy, ale do tego, że narzędzia, które stworzono, by ludzie mogli się łatwiej komunikować i prowadzić debaty, mogą zostać użyte do tego, by prowadzić operację dezinformacji na globalną skalę. Przestrzega przed tym amerykański badacz cyfrowego świata Aviv Ovadya, uważany za tego, który przewidział katastrofę związaną z ingerencją w wybory w USA w 2016 roku. Jesteśmy jego zdaniem na progu cyfrowej apokalipsy – infokalipsy.

Zdaniem Ovadyi oparte na algorytmach platformy społecznościowe podważają znaczenie prawdy. Nowoczesne narzędzia technologiczne pozwalają bowiem na tworzenie materiałów, które będą nie do odróżnienia od rzeczywistości. Wysokorozwinięta samoucząca się sztuczna inteligencja oraz tzw. rozszerzona rzeczywistość mogą być śmiertelną bronią w wojnie informacyjnej. Niedawno zaprezentowana technologia pozwala dopasować ruch warg sfilmowanej osoby do dowolnego tekstu. W ten sposób można przekonać widza, że np. polityk mówił coś całkiem innego niż w rzeczywistości. Nowe narzędzia pozwalają też na podstawie milionów zdjęć z sieci tworzyć fałszywe fotografie wyglądające jednak całkowicie autentycznie. Mało tego, Ovadya przestrzega przed opartymi na sztucznej inteligencji programami, które analizując czyjąś aktywność w mediach społecznościowych, tworzyć będą z pozoru najprawdziwsze, a w rzeczywistości fałszywe wpisy takiej osoby. Albo produkować mejle do złudzenia przypominające styl wiadomości od naszych przyjaciół.

Czy trudno sobie wyobrazić, że nowa technologia zostanie wykorzystana do stworzenia filmu, w którym Donald Trump ogłasza wojnę atomową z Koreą Północną? Czy trudno sobie wyobrazić, co mogłoby się stać, zanim fałszerstwo zostałoby zdemaskowane? Cyfrowa apokalipsa może przynieść apokalipsę również w świecie całkowicie realnym.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Dziś o Nokii coraz mniej osób pamięta, a karty rozdają amerykańskie potęgi internetowe GAFA (Google, Apple, Facebook, Amazon). To one budzą zachwyt i nienawiść. Nie ma chyba firmy, która wywoływałaby większe emocje niż Facebook. Trwające w USA śledztwo dotyczące ingerencji Rosjan w kampanię wyborczą właśnie firmę Marka Zuckerberga uznaje za narzędzie wykorzystane do destabilizowania sytuacji w Stanach Zjednoczonych.

Wielu przeciwników Facebooka z pewnością ucieszyło się w tym tygodniu, gdy firma eMarketer opublikowała dane mające świadczyć o tym, że serwis ten traci młodych użytkowników. Do grudnia nawet 2 mln takich internautów zrezygnuje z korzystania z jego usług. Młodzi wybierają Snapchata i nawet popularny wśród nich, a wykupiony przez Zuckerberga serwis Instagram nie zatrzymuje tego odpływu. Na dodatek firma chciała walczyć z fake newsami i wprowadziła modyfikacje, które doprowadziły do wściekłości największe wydawnictwa, ponieważ zamieszczane przez nich wiadomości – za których prawdziwość wszak biorą odpowiedzialność i ręczą swoją marką – zaczęły być pozycjonowane niżej. Z jednej strony niektóre media zastanawiają się teraz, czy nie wycofać się z Facebooka, a z drugiej niektórzy wielcy reklamodawcy ostrzegają, że nie będą korzystać z usług tej firmy, jeśli wreszcie nie zrobi porządku z nawoływaniem do nienawiści, nieprawdziwymi wiadomościami itp.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Inwazja chwastów Stalina
Plus Minus
Piotr Zaremba: Reedukowanie Polaków czas zacząć
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Putin skończy źle. Nie mam wątpliwości
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Elon Musk na Wielkanoc
Plus Minus
Kobiety i walec historii