Maciejewski: Co po Baumanie

Boże, wybaw od rzeki z zewnątrz opływającej i gorszej jeszcze rzeki, która środkiem moim pędzi – od wiru wewnętrznego – od rozproszenia mojego na tysiąc momentów!

Aktualizacja: 17.02.2017 14:49 Publikacja: 16.02.2017 11:19

Jan Maciejewski

Jan Maciejewski

Foto: archiwum prywatne

Od mgławicy mojej! Tumanu mego! Od popłochu, którym jestem", pisał w drugim tomie „Dzienników" Witold Gombrowicz. Przypomniałem sobie ten fragment kilka tygodni temu, na wieść o śmierci Zygmunta Baumana.

Pewien nauczyciel akademicki powiedział mi kiedyś, że zdecydował się usunąć z kanonu lektur prowadzonego przez niego przedmiotu wszystkie prace napisane przez słynnego socjologa. „Człowiek, który dopuścił się takich zbrodni, nie powinien kształtować umysłów młodych ludzi", stwierdził. Spór o Baumana, status jego myśli w kontekście ciemnych kart biografii, wybuchł, już chyba ostatni raz, po jego śmierci. Jedni twierdzą, że nie zrobił nic złego, siedział tylko za biurkiem, nie ma krwi na rękach, więc przeszłość socjologa nie ma znaczenia ani wpływu na jego pisma. Drudzy przekonują, że był komunistycznym zbrodniarzem, w związku z czym nie ma prawa do publicznego zabierania głosu.

Rozliczenie komunistycznych zbrodni jest sprawą wielką i ważną. Nie tylko dla ich ofiar, ale dla całej wspólnoty politycznej. Winy Baumana nie sprawiają jednak, że nie należy go czytać. Przeciwnie, lektura tych książek nabiera swojej wagi i znaczenia dopiero wtedy, kiedy zdajemy sobie sprawę, jak wielka była ciemność, której doświadczył i w której szerzeniu brał udział ich autor.

Bauman nie był pogodnym prorokiem beztroskiej płynności. Właśnie ten termin, z którego wprowadzenia socjolog jest chyba najbardziej znany, bywa zazwyczaj opacznie rozumiany. Brak trwałych relacji, wiążących struktur, form społecznych i kulturowych jest dramatem ponowoczesności; nawiązując do tytułu jednej z książek Baumana – źródłem jej cierpień. Nastrój towarzyszący płynności doskonale oddaje cytowany przed chwilą Gombrowicz. Rzeka z zewnątrz opływająca, wewnętrzny wir, rozproszenie – tym jest właśnie baumanowska płynność. Nie narodziła się ona przypadkiem.

Cywilizacja jest zawsze efektem transakcji, złapania balansu między dwiema wartościami – bezpieczeństwem i wolnością. Nowoczesność postawiła na bezpieczeństwo, kosztem wolności. Skutki tego wyboru Bauman opisał w „Nowoczesności i zagładzie". Źródła totalitaryzmu szukał w pragnieniu ładu i porządku oraz w koniecznym elemencie tej układanki – ograniczeniu wolności. Zagłada była więc kulminacją nowoczesności, ostatecznym spazmem pożądania bezpieczeństwa, czystości i ładu.

Ponowoczesność odwróciła relację między bezpieczeństwem i wolnością. Ta druga stała się fundamentem, ideą regulatywną naszego świata. Wolność jednostki rozpuściła i upłynniła kontury rzeczywistości. „Cywilizacja podjęła się przetopienia szlachetnych metali czystego ładu i uładzonej czystości na powrót w surową rudę ludzkiego, szczerze ludzkiego, dążenia do przyjemności, przyjemności coraz większej i coraz bardziej przyjemnej", pisał Bauman.

Ujmując dynamikę myśli polskiego socjologa w jednozdaniową formułę, można by ją określić następująco: między lękiem przed bezpieczeństwem a cierpieniem wynikającym z wolności. Cywilizacja jest wahadłem, które wychylone za mocno w jedną stronę, odbije za chwilę zbyt daleko w przeciwnym kierunku.

Zależność tę rozumiał zresztą doskonale Gombrowicz, towarzysz baumanowskich niedoli. Pisarz, który w podobnym stopniu nienawidził zniewolenia formą, co bał się jej całkowitej utraty. Największe uznanie środowiska literackiego przyniosła mu jego ostatnia powieść, „Kosmos", za który otrzymał prestiżową nagrodę Prix international de littérature. To jednak właśnie w „Kosmosie" przyznawał się do ostatecznej klęski swojego projektu, rozproszenia i rozpłynięcia się świata, który próbował choć na moment scalić w zrozumiałe formy. Porażka nagrodzona uznaniem i podziwem. Zdanie, które może być podsumowaniem życia i twórczości zarówno Gombrowicza, jak i Baumana.

Magazyn Plus Minus

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Od mgławicy mojej! Tumanu mego! Od popłochu, którym jestem", pisał w drugim tomie „Dzienników" Witold Gombrowicz. Przypomniałem sobie ten fragment kilka tygodni temu, na wieść o śmierci Zygmunta Baumana.

Pewien nauczyciel akademicki powiedział mi kiedyś, że zdecydował się usunąć z kanonu lektur prowadzonego przez niego przedmiotu wszystkie prace napisane przez słynnego socjologa. „Człowiek, który dopuścił się takich zbrodni, nie powinien kształtować umysłów młodych ludzi", stwierdził. Spór o Baumana, status jego myśli w kontekście ciemnych kart biografii, wybuchł, już chyba ostatni raz, po jego śmierci. Jedni twierdzą, że nie zrobił nic złego, siedział tylko za biurkiem, nie ma krwi na rękach, więc przeszłość socjologa nie ma znaczenia ani wpływu na jego pisma. Drudzy przekonują, że był komunistycznym zbrodniarzem, w związku z czym nie ma prawa do publicznego zabierania głosu.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie