Materiał do negocjacji ze Stalinem

Pierwsze dokumenty z kolekcji gen. Andersa opublikujemy już 17 września, w symboliczną rocznicę agresji sowieckiej, od której cała ta historia się zaczęła - mówi Wojciech Kozłowski, historyk, Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami

Aktualizacja: 29.01.2017 16:12 Publikacja: 26.01.2017 10:50

Foto: Fotorzepa

Rzeczpospolita: Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego i amerykański Instytut Hoovera podpisały w tym tygodniu porozumienie w sprawie tzw. archiwum generała Andersa. Na czym będzie polegała ta współpraca?

Chodzi o około 30 tys. relacji o sowieckim terrorze, składanych przez żołnierzy i cywilów, którzy opuścili Związek Sowiecki razem z gen. Andersem. Zamierzamy przygotować transkrypcje tych dokumentów, opracować je, przetłumaczyć na angielski i udostępnić w sieci, co – mamy nadzieję – znacząco zwiększy zainteresowanie nimi wśród światowych badaczy, dziennikarzy i ludzi kultury, a także wszystkich zainteresowanych historią komunizmu. W dzisiejszych czasach dostępność takich materiałów w internecie jest nie do przecenienia. Zakładamy, że w przyszłości nasza współpraca obejmie kolejne materiały dotyczące historii Polski zgromadzone w bibliotece Instytutu na Uniwersytecie Stanforda. Po prostu od czegoś musimy zacząć, a z czysto technicznych względów nie możemy brać się za wszystko naraz.

W 1999 roku Instytut Hoovera przekazał na ręce ministra spraw zagranicznych Bronisława Geremka ponad 900 tys. dokumentów. Teraz trafią do Polski kolejne materiały, wcześniej nieznane?

Rzeczywiście kilkanaście lat temu sporo tych materiałów trafiło już do Archiwum Akt Nowych w formie mikrofilmów, które następnie zostały zdigitalizowane przez Narodowe Archiwum Cyfrowe. Problem w tym, że na tym poprzestano. My chcemy teraz opracować ten materiał w znacznie bardziej zaawansowany sposób. Nie chodzi zatem o żadne nowe dokumenty, dopiero co odkopane gdzieś głęboko w archiwach, lecz o zrobienie kolejnego kroku, aby były one dostępne na nowoczesnym i wygodnym w obsłudze portalu, gdzie łatwo będzie można wyszukać interesujące nas, konkretne relacje. Porozumienie i wielkie zainteresowanie naszym projektem ze strony Instytutu Hoovera wzięły się stąd, że jako pierwsi zaoferowaliśmy gotowość przetłumaczenia zgromadzonych przez nich materiałów na język angielski. Zagraniczni historycy często w ogóle nie znają tych historii.

Chce pan powiedzieć, że Instytut Hoovera, którego bodajże 20 proc. zbiorów bibliotecznych stanowią dokumenty dotyczące Polski, przez prawie 100 lat ich gromadzenia nigdy nie przetłumaczył tych materiałów na język angielski?

Nie, nie zrobił tego, bo skupia się w pierwszej kolejności na gromadzeniu i zachowaniu dokumentów, a nie na popularyzacji wiedzy o historii. Stąd ich szczere zainteresowanie współpracą z nami, bo wreszcie znalazł się ktoś, kto im w tym pomoże. A to materiały niezwykle ważne z punktu widzenia naszej historii najnowszej. Relacje, od których zaczniemy, składane były na polecenie generała Władysława Andersa już po wyjściu wojska z ZSRR. Zbierało je specjalne biuro Armii Andersa, głównie w czasie pobytu na Bliskim Wschodzie. Świadectwa dotyczą całego okresu od agresji Sowietów na wschodnie tereny Rzeczypospolitej przez pobyt na zesłaniu aż do momentu zgłoszenia się ochotników do punktów rekrutacyjnych.

Co zawierają te relacje?

To świeżo opowiedziane doświadczenia ofiar sowieckiego totalitaryzmu, najczęściej relacje wydarzeń sprzed kilku, kilkunastu miesięcy, maksymalnie sprzed dwóch, trzech lat, bo mowa tu o zeznaniach z 1943 roku. To dokładne opowieści o wywózkach, łagrach, więzieniach NKWD oraz wędrówce po nieludzkiej ziemi sowieckiej w poszukiwaniu punktów werbunkowych Armii Andersa, już po amnestii. Najprościej mówiąc, relacje te dotyczą po prostu losów obywateli polskich pod sowiecką okupacją. Generał Anders, sam będąc ofiarą sowieckich represji, miał pełną świadomość tego, jak bardzo okrutny jest ten system totalitarny. Traktował wszystkie te relacje jako dowody w sprawie zbrodni sowieckich, wręcz barbarzyństwa Sowietów.

I co z tymi dowodami chciał zrobić?

Pamiętajmy, że w 1943 roku II wojna światowa nie była jeszcze rozstrzygnięta, choć szala zwycięstwa mocno przechylała się na korzyść aliantów. Jednocześnie odkryto groby w Katyniu, co doprowadziło do zerwania polsko-sowieckich stosunków dyplomatycznych. Pozostawało pytanie, co stanie się z niewygodnym „sojusznikiem naszych sojuszników", jakim był ZSRR. Stąd władzom emigracyjnym i gen. Andersowi zależało na zebraniu przekonującego materiału dla Brytyjczyków czy Amerykanów na wypadek przyszłych negocjacji ze Stalinem w sprawie nowego porządku europejskiego. Inaczej mówiąc, gdyby przyszło do ustaleń, co po wojnie ma się stać z Polską. Anders zakładał, że drobiazgowe udokumentowanie sowieckiego terroru będzie oczywistym świadectwem, że system stalinowski wymaga podobnego potraktowania jak nazizm.

To wydaje się bardzo symboliczne dla naszych powojennych losów, że tych relacji nawet nie przetłumaczono...

W ogóle to bardzo dużo mówi o powojennej historii. Dokumenty te oczywiście nie mogły po 1945 roku trafić do Polski. Nikt w rządzie polskim na uchodźstwie ani w otoczeniu generała Andersa nie miał wątpliwości, że gdyby tak się stało, przepadłyby na zawsze. Ponadto swoją zawartością stanowiłyby śmiertelne zagrożenie dla ocalałych z Sowietów oraz ich rodzin. Trafiły więc do Kalifornii, na Uniwersytet Stanforda. Ówczesne kierownictwo Biblioteki Hoovera było bardzo przyjazne Polakom. Stąd zapewne uznano, że jest to najbezpieczniejsze miejsce na świecie dla tego typu wrażliwych danych.

Tylko że najbardziej oczywistym miejscem wydawałby się Londyn, gdzie pozostał polski rząd na uchodźstwie.

Być może tak, ale pamiętajmy, że to były burzliwe czasy. Pod presją Stalina Brytyjczycy wycofali uznanie dla polskich władz emigracyjnych i zostali zobowiązani do przekazania Warszawie mienia i dokumentacji emigracyjnego rządu RP. Jednocześnie rozpoczynała się zimna wojna. Nastroje w powojennej Europie były grobowe. Wydawało się, że bardzo szybko może wybuchnąć nowy konflikt. Przerzucenie tych archiwów za Atlantyk z pewnością było aktem przezorności.

Przejdźmy do konkretnych planów ośrodka związanych z tymi relacjami. Zostaną one dołączone do projektu „Zapisy terroru"?

Tak, a co za tym idzie, korzystanie z tych danych będzie możliwe w bardzo wygodny sposób. Nie trzeba będzie przeglądać od początku do końca całych mikrofilmów, by znaleźć jakieś konkretne nazwisko czy miejsce; wszystko będzie dostępne przez prostą wyszukiwarkę. To pozwoli wykorzystywać te relacje w dociekaniu historii rodzinnych, a także na wszelkich możliwych szczeblach edukacji i nauki: od szkoły średniej – np. na lekcjach o lokalnej historii danego miasta czy miasteczka – przez zajęcia na uczelni, czyli prace okresowe i dyplomowe, aż po poważne badania naukowe. Liczymy, że te relacje odbiją się szerokim echem w Polsce i za granicą.

A jak prędko powstają tłumaczenia zbiorów Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce?

Uruchomiliśmy właśnie angielską wersję naszego portalu, czyli Chroniclesofterror.pl, gdzie mamy już ok. 1000 świadectw, z których przeszło 700 jest dostępnych po angielsku. Korzystając z nich, można zobaczyć, jak docelowo będą wyglądały materiały z Instytutu Hoovera. Z czysto technicznych względów dokumentów przetłumaczonych zawsze będzie w naszej bazie nieco mniej niż tych po polsku. Ale mowa już o ponad dwóch tysiącach stron świadectw o codziennym życiu Polaków pod niemiecką okupacją, dostępnych po angielsku dla każdego internauty na świecie. Pierwsze materiały z kolekcji gen. Andersa opublikujemy już 17 września – w symboliczną rocznicę agresji sowieckiej, od której cała ta historia się zaczęła.

Gdy powstawał Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami słyszeliśmy, że potrzebna jest nowa instytucja, by popularyzować na świecie źródła, z których obrobieniem nie daje sobie rady choćby IPN. Pamiętam słowa, że tych dokumentów jest tyle, iż ich należyte opracowanie i przetłumaczenie na angielski zajmie całe lata. Tymczasem teraz bierzecie na siebie jeszcze więcej pracy i chcecie tłumaczyć dokumenty z zagranicy. Nie za dużo pracy jak na dość niewielką instytucję?

To prawda, że tych dokumentów jest bardzo dużo. Natomiast mamy badać totalitaryzmy, a nie tylko jeden z nich. Oczywiście, okupacja niemiecka w Polsce była bardzo dramatyczna i należy zapoznawać świat z niepowtarzalnymi źródłami, jakie zgromadziła Główna Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce. Jednak naturalną decyzją było uzupełnienie tych źródeł także o materiały dotyczące zbrodni komunistycznych. W końcu ogromna część Rzeczypospolitej znalazła się pod okupacją sowiecką, więc wprowadzenie tej perspektywy ma głęboko merytoryczne uzasadnienie. Po rozgrzewce, jaką było pierwsze pół roku prac ośrodka nad materiałem dotyczącym totalitaryzmu niemieckiego, wiemy już, że bez zwalniania tempa możemy rozpocząć pracę nad relacjami z Instytutu Hoovera.

Ale rozumiem, że pyta pan o priorytety. Mamy przed sobą tysiące zeznań z polskiej prowincji, bardzo intensywnie pracujemy teraz nam relacjami z okolic Radomia i Kielc. Sporą część tych materiałów zaprezentujemy już w najbliższych miesiącach. Widzę, jak dobrze radzi sobie nasz zespół i jestem przekonany, że damy radę.

Przejdźmy do waszego pierwszego poważnego projektu badawczego, czyli projektu „Doświadczenie dwóch totalitaryzmów – interpretacje". Jak rozumiem, ma on wyjaśnić, po co tak właściwie ośrodek został powołany.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Rzeczpospolita: Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego i amerykański Instytut Hoovera podpisały w tym tygodniu porozumienie w sprawie tzw. archiwum generała Andersa. Na czym będzie polegała ta współpraca?

Chodzi o około 30 tys. relacji o sowieckim terrorze, składanych przez żołnierzy i cywilów, którzy opuścili Związek Sowiecki razem z gen. Andersem. Zamierzamy przygotować transkrypcje tych dokumentów, opracować je, przetłumaczyć na angielski i udostępnić w sieci, co – mamy nadzieję – znacząco zwiększy zainteresowanie nimi wśród światowych badaczy, dziennikarzy i ludzi kultury, a także wszystkich zainteresowanych historią komunizmu. W dzisiejszych czasach dostępność takich materiałów w internecie jest nie do przecenienia. Zakładamy, że w przyszłości nasza współpraca obejmie kolejne materiały dotyczące historii Polski zgromadzone w bibliotece Instytutu na Uniwersytecie Stanforda. Po prostu od czegoś musimy zacząć, a z czysto technicznych względów nie możemy brać się za wszystko naraz.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie