Przymiotnik „niezłomny" jest zarezerwowany albo dla Żołnierzy Wyklętych, prowadzących walkę zbrojną z komunistami, albo dla emigrantów, którzy woleli wyjechać z Polski niż podjąć jakąkolwiek „współpracę z systemem". Z kolei na miano „skutecznych" wydają się zasługiwać wyłącznie ci, którzy możliwość wprowadzania reform zyskali poprzez pójście z władzą na kompromisy. Schemat ten burzy książka Mirosława Lewandowskiego, „Ludwik Muzyczka »Benedykt«".

Biografia niemal kompletnie zapomnianego dziś żołnierza Legionów Piłsudskiego, w II RP członka Polskiej Partii Socjalistycznej, podczas II wojny światowej szefa biur wojskowych w Komendzie Głównej Armii Krajowej, a po wojnie współorganizatora zrzeszenia Wolność i Niezawisłość poświęcona jest przede wszystkim jego działalności opozycyjnej od 1957 roku aż do śmierci w roku 1977. Przez cały ten okres był on wierny programowi porzucenia walki zbrojnej o niepodległość Polski na rzecz walki politycznej, której zwieńczeniem miałoby być doprowadzenie do wolnych wyborów. Podporządkował mu swoją aktywność publicystyczną i konspiracyjną. Aktywność, która zainspirowała m.in. Leszka Moczulskiego do założenia Konfederacji Polski Niepodległej pod koniec lat 70. Lewandowski opisuje również obszernie działalność Ludwika Muzyczki na rzecz zachowania pamięci o dziedzictwie Armii Krajowej w czasach, gdy jej historia była konsekwentnie zakłamywana. Praktycznie jedyną formą upamiętnienia Muzyczki było nadanie jego imienia położonej na peryferiach Krakowa ulicy. Ceną za pójście pod prąd okazało się zapomnienie.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95