Bogusław Chrabota. Na czym polega fenomen Daesh

Był czas, kiedy baliśmy się tylko Boga, a sumę wszystkich strachów opędzaliśmy modlitwą: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas, Panie!”.

Aktualizacja: 30.07.2016 22:20 Publikacja: 29.07.2016 00:01

Bogusław Chrabota. Na czym polega fenomen Daesh

Foto: Fotorzepa

Potem przyszedł Freud, który odkrywając głębokie przepaści człowieczeństwa, zdetronizował boga na tyle skutecznie, że zaczęliśmy się bać samych siebie. Ów strach tylko podsycili bliźniaczy Hitler i Stalin, uwalniając z łańcuchów ludzkie bestialstwo. Niedługo później Fromm ustalił, że tym, czego boimy się najbardziej, są skutki wolności. Uciekamy więc od niej pod skrzydła tych, co roztaczają iluzję bezpieczeństwa, choćby nosili brunatne mundury czy czapki z gwiazdami. A jeszcze później głos zabrał Baudrillard, który określił jako symulację to, co dotąd nazywaliśmy rzeczywistością.

Może więc tak naprawdę boimy się prawdy? Prawdy o nas samych? Naszych słabościach? Naszej podłej kondycji? A jedyne bezpieczeństwo daje bałamutna wizja poprawności (bo przecież nie doskonałości) świata, w którym żyjemy? Cóż jest za nią, jeśli nie suma naszego strachu? Dobry uczeń Fromma Benjamin Barber w swoim dziełku „Dżihad kontra McŚwiat” opisuje bezduszny globalizm, który dewastując tradycyjne więzi i wartości, jeszcze brutalniej wypycha człowieka w stronę samotności i braku nadziei. Czyżbyśmy byli skazani na rolę bezosobowych trybików w rzeczywistości korporacji? Marionetek, dla których jedynym obszarem wolności jest prawo do ograniczonego konsumpcjonizmu? Formą sprzeciwu jest u Barbera „dżihad” (dziś sam uznaje niefortunność użycia tego słowa), z gruntu plemienny, często przybierający formę ekstremalnego nacjonalizmu bądź religijnej ortodoksji bunt wobec wszechmocy McŚwiata. To bunt zagrożonych wartości religijnych, etnicznych czy narodowych.

Konflikt obu rzeczywistości kreuje kryzys, który nie ma natury ekonomicznej, lecz czysto sakralną. To spór dobra i zła. Sacrum i profanum. Ducha i materii. Czyżbyśmy właśnie go doświadczali? Nie mam wątpliwości, że zabójca z promenady Anglików w Nicei czy mordercy księdza Jacques’a Hamela w małym kościółku koło Rouen w Normandii nie słyszeli o Freudzie, Frommie, a tym bardziej o Baudrillardzie czy Barberze. Ich umysły nie wychodziły pewnie specjalnie poza dżihadystyczne hasła wyczytane w internecie i szczucie jakiegoś salafickiego imama.

Ale przecież nie jest dla nas ważny stan ich umysłowości. Ważne jest, kto i jak wytłumaczy fakt, że porwali się na czyny, które wymykają się zdrowemu rozsądkowi, bo jak inaczej nazwać elementarny konflikt żywej jednostki z własnym instynktem samozachowawczym? Czy ich bunt wobec siebie samych miał źródło w jakiejś iluminacji? Może we freudowskim poczuciu braku spełnienia? A może potrafiłby to jakoś barwnie wytłumaczyć Fromm lub Baudrillard?

Myślę, że byliby bezradni. Może wszyscy prócz Barbera, którego teoria dość łatwo tłumaczy istotę fenomenu o nazwie Daesz. Jednak moim zdaniem zbyt łatwo, bo przecież aktywiści tzw. Państwa Islamskiego nie wywodzą się z przygniecionych globalizmem i dramatycznie broniących się przed jego presją grup etnicznych. To często ludzi zanurzeni w globalizmie, którzy chcą mordować i gwałcić jak w marnych grach komputerowych i taniej pornografii. To dzieci kryzysu moralnego, a nie obrońcy moralności. Wyjaśnienie tego, co pcha ich do zbrodni, to wciąż wielkie wyzwanie. Dużo łatwiej nakreślić współczesną mapę sumy wszystkich strachów, na której do braku Boga, obawy przed samotnością, wyłączeniem ze świata konsumpcji, strachu przed prawdą o sobie samym dołącza strach przed obcością religijną. To ich dzieło, bohaterskich chłopców z Daeszu. Czy już wiedzą, że to oni i ich współplemieńcy będą pierwszymi ofiarami tego strachu? Pewnie jeszcze nie.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Potem przyszedł Freud, który odkrywając głębokie przepaści człowieczeństwa, zdetronizował boga na tyle skutecznie, że zaczęliśmy się bać samych siebie. Ów strach tylko podsycili bliźniaczy Hitler i Stalin, uwalniając z łańcuchów ludzkie bestialstwo. Niedługo później Fromm ustalił, że tym, czego boimy się najbardziej, są skutki wolności. Uciekamy więc od niej pod skrzydła tych, co roztaczają iluzję bezpieczeństwa, choćby nosili brunatne mundury czy czapki z gwiazdami. A jeszcze później głos zabrał Baudrillard, który określił jako symulację to, co dotąd nazywaliśmy rzeczywistością.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie