Justyna Kowalczyk: Jeszcze nie wiem co dalej

Polska biegaczka po 14. miejscu w olimpijskim biegu na 30 km stylem klasycznym: – Powiedzmy sobie z ręką na sercu: jeżeli przez cztery lata byłam na podium Pucharu Świata tylko raz, właśnie tutaj rok temu, przy niepełnej obsadzie, no to trudno było sądzić, że teraz jakoś się uda.

Publikacja: 25.02.2018 11:24

Justyna Kowalczyk: Jeszcze nie wiem co dalej

Foto: AFP

– Było bardzo mocne tempo od samego początku. Miałam myśli, że być może coś da się zrobić, lecz między mną i najlepszymi zrobiła się luka, wiedziałam, że ta przerwa jest już nie do zniwelowania.Tym bardziej nie mogło być mowy o podjęciu jakiegoś ataku. Zaczęłam odpadać na siódmym kilometrze. Dopiero po 15-20 kilometrze zaczęło być trochę lepiej.

– Trzydzieści kilometrów to to dystans, na którym wiele się dzieje. Najpierw masz nadzieję, później ta nadzieja zaczyna umierać. Wydaje co się, że nie możesz zrobić nawet kolejnego kilometra, bo czujesz się tylko zakwaszone mięśnie. Potem to mija i znow zaczynasz walczyć.

– Jeszcze kogoś się dogoni, jeszcze z kimś powalczy i jesteś zadowolony, że przybiegłeś do mety, nawet na tym czternastym miejscu. Bywa z tym oczywiście różnie, Kerttu Niskanen była potężnie spłakana na mecie, choć dobiegła chyba szósta. Podeszła do mnie Aino-Kaisa Saarinen i pyta, jak było. Odpowiedziałam tylko: noooo...., a ona odpowiada, że to rozumie.

– Sprint sprintem, tak naprawdę to trzydziestka miała być moim najlepszym biegiem. No i w pewnym sensie była, tylko nie takim, jakiego byśmy chcieli. Z drugiej strony, powiedzmy sobie z ręką na sercu: jeżeli od czterech lat byłam na podium Pucharu Świata tylko raz, właśnie tutaj rok temu, przy niepełnej obsadzie, no to trudno było sądzić, że jakoś się uda. Można pamiętać dziesiątki moich fantastycznych biegów, walki do końca i podobnych emocji, ale jak brakuje paliwa w baku, to nic tego nie będzie, po prostu.

– Decyzji, czy to był ostatni występ olimpijski jeszcze nie podjęłam. Zrobiłam wszystko, absolutnie wszystko, by tu biegać jak najlepiej. Byłam w przygotowaniach nawet bardziej profesjonalna, niż w czasach, kiedy wygrywałam. To nie dało spodziewanego efektu, widocznie po wszystkich perypetiach, które mi się zdarzyły, już nie wrócę na tamten poziom. Za cztery lata może być tylko gorzej.

– Ten start w Pjongczangu to jest przykrość dla mnie, bo tak wiele zrobiłam i tak niewiele z tego otrzymałam. To jest też wielka przykrość dla trenera, bo on to bardzo przeżywa. Przykrość dla rodziców, którzy też reagują. Dla rodziny, serwismenów, wszystkich, ktorzy widzieli, że przepracowałam te minione trzy lata jak trzeba. I teraz widzimy, że inne są zwyczajnie lepsze.

– Co będę robić w przyszłym sezonie też jeszcze nie wiem. Nie uciekam od odpowiedzi. Za tydzień mam do przebiegnięcia 90 km, samo odpychanie rękami. Myślę, że tego dnia zostanie podjęta decyzja. W najbliższym Pucharze Świata w Lahti mnie nie będzie, może zjawię się na finale Pucharu Świata. Na pewno będę na mistrzostwach Polski w Jakuszycach i tam pewnie będę miała do przekazania wiążące decyzje.

—w Pjongczangu wysłuchał Krzysztof Rawa

– Było bardzo mocne tempo od samego początku. Miałam myśli, że być może coś da się zrobić, lecz między mną i najlepszymi zrobiła się luka, wiedziałam, że ta przerwa jest już nie do zniwelowania.Tym bardziej nie mogło być mowy o podjęciu jakiegoś ataku. Zaczęłam odpadać na siódmym kilometrze. Dopiero po 15-20 kilometrze zaczęło być trochę lepiej.

– Trzydzieści kilometrów to to dystans, na którym wiele się dzieje. Najpierw masz nadzieję, później ta nadzieja zaczyna umierać. Wydaje co się, że nie możesz zrobić nawet kolejnego kilometra, bo czujesz się tylko zakwaszone mięśnie. Potem to mija i znow zaczynasz walczyć.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową