Chociaż eksperci nie widzieli naszych szans w różowych kolorach i spodziewali się, że przygoda zespołu Tałanta Dujszebajewa może się skończyć już na fazie grupowej, to jednak po turnieju dominuje rozczarowanie, a widoki na najbliższą przyszłość wcale nie są optymistyczne.
– Logika podpowiadała, że turniej będzie bardzo trudny, szczególnie gdy się okazało, ile ważnych postaci tej drużyny nie pojechało do Francji z powodu kontuzji – mówi trener i ekspert telewizyjny Wojciech Nowiński. – Ale w niektórych meczach sytuacja układała się po naszej myśli, mogliśmy przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. A jednak zawsze coś szło nie tak. Błędy, straty, nietrafione rzuty, źle wykonywane karne... Dlatego odczuwam niedosyt.
Z Nowińskim zgadza się były reprezentant Polski, wicemistrz świata z 2007 roku, Grzegorz Tkaczyk. – Tliła się we mnie nadzieja, że wygramy z Brazylią oraz Japonią i wyjdziemy z grupy. Że mimo osłabień zagramy w fazie pucharowej. Tak się nie stało. I chociaż wszyscy byli na to przygotowani, to lekki zawód jest – mówi były rozgrywający.
Turniej jednak nie przyniósł samych rozczarowań. Nowiński i Tkaczyk, pytani o pozytywy, bez chwili wahania wskazują na bramkę i Adama Malchera oraz Adama Morawskiego. – Te minimalne przegrane w dużej mierze są zasługą bramkarzy. Przede wszystkim Malchera, ale i Morawski, gdy dostawał szansę, spisywał się świetnie. Kiedy z gry w kadrze zrezygnował Sławek Szmal, a kontuzji doznał Piotr Wyszomirski, wszyscy byliśmy pełni obaw, jeśli chodzi o obsadę bramki. Tymczasem okazało się, że niesłusznie – twierdzi Nowiński.
Po wyleczeniu kontuzji między słupki powinien wrócić Wyszomirski, ale od przybytku głowa nie boli. – Większa rywalizacja to dobra wiadomość dla reprezentacji. Wszystkie nadzieje po odejściu Szmala spoczywały na Piotrze, a po turnieju we Francji okazuje się, że mamy jeszcze dwóch bramkarzy na zbliżonym poziomie – mówi Tkaczyk.