Piłka ręczna: Zero straszy

Zgodnie z przewidywaniami start Polaków w mistrzostwach świata okazał się porażką. Powrót na dawne pozycje może być trudny.

Aktualizacja: 23.01.2017 19:32 Publikacja: 23.01.2017 18:53

Adam Malcher – najjaśniejszy punkt reprezentacji Polski w MŚ

Adam Malcher – najjaśniejszy punkt reprezentacji Polski w MŚ

Foto: AFP

Chociaż eksperci nie widzieli naszych szans w różowych kolorach i spodziewali się, że przygoda zespołu Tałanta Dujszebajewa może się skończyć już na fazie grupowej, to jednak po turnieju dominuje rozczarowanie, a widoki na najbliższą przyszłość wcale nie są optymistyczne.

– Logika podpowiadała, że turniej będzie bardzo trudny, szczególnie gdy się okazało, ile ważnych postaci tej drużyny nie pojechało do Francji z powodu kontuzji – mówi trener i ekspert telewizyjny Wojciech Nowiński. – Ale w niektórych meczach sytuacja układała się po naszej myśli, mogliśmy przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. A jednak zawsze coś szło nie tak. Błędy, straty, nietrafione rzuty, źle wykonywane karne... Dlatego odczuwam niedosyt.

Z Nowińskim zgadza się były reprezentant Polski, wicemistrz świata z 2007 roku, Grzegorz Tkaczyk. – Tliła się we mnie nadzieja, że wygramy z Brazylią oraz Japonią i wyjdziemy z grupy. Że mimo osłabień zagramy w fazie pucharowej. Tak się nie stało. I chociaż wszyscy byli na to przygotowani, to lekki zawód jest – mówi były rozgrywający.

Turniej jednak nie przyniósł samych rozczarowań. Nowiński i Tkaczyk, pytani o pozytywy, bez chwili wahania wskazują na bramkę i Adama Malchera oraz Adama Morawskiego. – Te minimalne przegrane w dużej mierze są zasługą bramkarzy. Przede wszystkim Malchera, ale i Morawski, gdy dostawał szansę, spisywał się świetnie. Kiedy z gry w kadrze zrezygnował Sławek Szmal, a kontuzji doznał Piotr Wyszomirski, wszyscy byliśmy pełni obaw, jeśli chodzi o obsadę bramki. Tymczasem okazało się, że niesłusznie – twierdzi Nowiński.

Po wyleczeniu kontuzji między słupki powinien wrócić Wyszomirski, ale od przybytku głowa nie boli. – Większa rywalizacja to dobra wiadomość dla reprezentacji. Wszystkie nadzieje po odejściu Szmala spoczywały na Piotrze, a po turnieju we Francji okazuje się, że mamy jeszcze dwóch bramkarzy na zbliżonym poziomie – mówi Tkaczyk.

Jeśli chodzi o zawodników z pola, dużo trudniej wskazać jednoznacznie, kto nie zawiódł. – Arek Moryto ma wieki talent, który potwierdzał w drugiej części mistrzostw, gdy Dujszebajew dawał mu więcej szans. Podobała mi się gra Pawła Paczkowskiego, po którym widać, że jeszcze nie ma sił na 60 minut, że wciąż jeszcze dochodzi do siebie po kontuzji, ale gdy był na parkiecie, wykonywał pożyteczną robotę. Tomek Gębala musi popracować nad skutecznością – analizuje Tkaczyk.

Z kolei Nowińskiemu najbardziej podobał się występ weterana Mateusza Jachlewskiego, którego chwalił za grę na środku rozegrania. Rozwiązanie takie zostało przez Dujszebajewa zastosowane z konieczności, ale się sprawdzało.

Nowiński nieco tonuje optymizm tych, którzy widzą w naszej młodzieży już gotowy materiał na wybitnych zawodników. – Tomek Gębala oddał bardzo dużo rzutów, ale nie jest sztuką rzucać... sztuką jest trafiać. Gębala ma 21 lat. W niektórych reprezentacjach zawodnicy w jego wieku już odgrywają czołowe role. Czas przestać mówić o potencjale, a zacząć go wykorzystywać. Większość zawodników miała na tym turnieju swoje wzloty, ale niestety też upadki. Do poprawienia jest mnóstwo elementów. Dopiero w drugiej części turnieju zaczęliśmy biegać i zdobywać więcej bramek po kontrach. Mieliśmy niestety problemy i w ataku, i w obronie. Przede wszystkim jednak graliśmy wolno. A to właśnie zmiana tempa świadczy o umiejętnościach – uważa Nowiński.

Koniec mistrzostw oznacza powrót do codzienności. A ta jest nieciekawa. Polacy przegrali dwa pierwsze mecze eliminacji przyszłorocznych mistrzostw Europy – z Rumunią na wyjeździe i z Serbią u siebie. Czekają ich jeszcze dwa spotkania z Białorusią (3 maja wyjazdowe, 6 maja u siebie) oraz rewanżowe mecze z Serbią (14 czerwca) i Rumunią (17 czerwca). By pojechać na turniej do Chorwacji, trzeba wszystkie wygrać.

Oczywiście powrót kontuzjowanych zawodników – Kamila Syprzaka, Michała Jureckiego, Piotra Wyszomirskiego – to dobre wiadomości. Ale jednak zero punktów w tabeli straszy.

– Trzeba być optymistą, nie można zakładać, że się nie uda – mówi Nowiński. – Droga do Chorwacji jest jednak niesłychanie trudna. Szczególnie że ta reprezentacja potrzebuje czasu, by doszlifować te elementy, które wychodzą już nieźle, i poprawić te, w których zawodzi. A za chwilę startuje liga i trener Dujszebajew dużo czasu na zgrupowania mieć nie będzie.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: piotr.zelazny@rp.pl

Chociaż eksperci nie widzieli naszych szans w różowych kolorach i spodziewali się, że przygoda zespołu Tałanta Dujszebajewa może się skończyć już na fazie grupowej, to jednak po turnieju dominuje rozczarowanie, a widoki na najbliższą przyszłość wcale nie są optymistyczne.

– Logika podpowiadała, że turniej będzie bardzo trudny, szczególnie gdy się okazało, ile ważnych postaci tej drużyny nie pojechało do Francji z powodu kontuzji – mówi trener i ekspert telewizyjny Wojciech Nowiński. – Ale w niektórych meczach sytuacja układała się po naszej myśli, mogliśmy przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. A jednak zawsze coś szło nie tak. Błędy, straty, nietrafione rzuty, źle wykonywane karne... Dlatego odczuwam niedosyt.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Piłka ręczna
Liga Mistrzów. Czy Industria Kielce i Wisła Płock wywalczą awans do Final Four?
Piłka ręczna
Industria Kielce pod ścianą. Plaga kontuzji i problemy w Lidze Mistrzów
PIŁKA RĘCZNA
Mistrz Polski w areszcie. Jest oskarżony o gwałt
Piłka ręczna
Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. Polacy pokonali Wyspy Owcze, ale to koniec
Piłka ręczna
Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. Wyspy Owcze budzą respekt