– To mógłby być finał – nie ma wątpliwości dyrektor Realu Emilio Butragueno. Obrońca trofeum kontra główny pretendent do tytułu, tercet Bale-Benzema-Ronaldo kontra trio Neymar-Cavani-Mbappe. Czy trzeba lepszej rekomendacji, by w lutowe i marcowe wieczory usiąść przed telewizorem?
Na drodze do realizacji marzeń PSG o podboju Europy w ostatnich latach trzykrotnie stawała Barcelona. Bolało tak bardzo, że po tegorocznej klęsce (1:6 w rewanżu po zwycięstwie 4:0 w pierwszym meczu) katarscy właściciele klubu zrobili wszystko, by wyciągnąć z Katalonii Neymara. Pobili transferowy rekord wszech czasów, dokupili Kyliana Mbappe, wygrali grupę, w której był Bayern, ale los znów rzuca im kłody pod nogi, jakby chciał powiedzieć: wydajecie fortunę na wzmocnienia, myślicie o trofeach, to pokażcie swoją siłę na boisku.
Na gorszego rywala PSG wpaść nie mogło, ale w Paryżu nikt z tego nie robi tragedii.
– Wierzę, że jesteśmy w stanie powalczyć z Realem. By osiągnąć sukces w Champions League, musisz się mierzyć z potęgami. 1/8 finału to dobry moment na grę z takimi przeciwnikami – przekonuje trener mistrzów Francji Unai Emery.
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że Bayern wyszedł lepiej na zajęciu drugiego miejsca w grupie. Besiktas w sześciu spotkaniach z Porto, Lipskiem i Monaco nie poniósł wprawdzie porażki, ale nigdy nie grał w fazie pucharowej LM i w starciach z drużyną Roberta Lewandowskiego może zabraknąć mu doświadczenia.