Od ostatniego triumfu zespołu z Anglii w Champions League minęło już pięć lat. Kiedy Polska odliczała dni do Euro 2012, Chelsea pokonała w Monachium Bayern po rzutach karnych. Nic nie wskazywało, że na kolejnego finalistę z Wysp przyjdzie czekać tak długo, a barierą trudną do przeskoczenia stanie się już ćwierćfinał.
Przez ten czas tylko dwóm drużynom – Chelsea i Manchesterowi City – udało się znaleźć w najlepszej czwórce, a w ubiegłym sezonie honoru angielskiego futbolu musiało bronić Leicester – po wyrównanym dwumeczu w ćwierćfinale przegrało z Atletico. Arsenal i Manchester City odpadły rundę wcześniej. Czy komuś przyszło wtedy do głowy, że rok później do fazy pucharowej awansuje cała piątka z Premier League?
Awansowała, i to w jakim stylu. Tottenham zdobył najwięcej punktów (16 ) ze wszystkich uczestników, nie bacząc na to, że za rywali ma Real i Borussię Dortmund. Z pierwszej pozycji wyszły też ze swoich grup Manchester United, Liverpool i Manchester City, a o tym, że Chelsea będzie w poniedziałkowym losowaniu nierozstawiona, zadecydował gorszy bilans spotkań z Romą.
Anglicy piszą historię – dotąd nie zdarzyło się, by jeden kraj miał pięciu przedstawicieli w rundzie pucharowej. Gdyby wszyscy przeszli suchą stopą do ćwierćfinału, byłoby to nie lada wydarzenie.
Najtrudniejsze zadanie czeka prawdopodobnie Chelsea. Biorąc pod uwagę, że w 1/8 finału nie ma możliwości, by wpadły na siebie zespoły z tego samego kraju ani te, które mierzyły się ze sobą w grupie, wśród potencjalnych przeciwników mistrzów Anglii są Paris Saint-Germain i Barcelona. Bardziej optymistyczny wariant zakłada, że będzie nim Besiktas, którego ofiarą padło już m.in. Monaco.