Niełatwo być w ostatnich tygodniach kibicem Dumy Katalonii. Rozpieszczeni wysokimi zwycięstwami fani odczuwają niepokój, kiedy ich drużyna musi liczyć na pomoc sędziego, by zremisować w San Sebastian (nieuznany prawidłowy gol dla rywali), a trzy dni później w Pucharze Króla rezerwowi nie potrafią pokonać trzecioligowego Herculesa Alicante.
Brak wartościowych zmienników to jeden z większych problemów zespołu Luisa Enrique, nie wszystko da się jednak zrzucić na kontuzje. Martwią nie tyle same wyniki, bo słabsze okresy zdarzają się nawet najlepszym, ile styl. Barcelona przestała grać efektownie i panować nad wydarzeniami na boisku. Ostatnie przekonujące zwycięstwo – 4:0 z Manchesterem City w Lidze Mistrzów – odniosła w październiku.
Hat tricka zdobył wtedy Leo Messi. O gwiazdorze Barcy jednak głośno jest teraz nie z powodu strzeleckich wyczynów, lecz transferowych plotek. Argentyńczyk zwleka z przedłużeniem umowy, „Marca" napisała, że o swojej przyszłości zamierza zdecydować dopiero po wypełnieniu obecnego kontraktu, czyli w czerwcu 2018 roku. Ale czy można w takiej sprawie wierzyć dziennikowi, którego siedziba mieści się w Madrycie?
Prawdą jest jednak, że piłkarzowi nie podoba się, iż tak dużą częścią zarobków musi się dzielić z hiszpańskim fiskusem. Arabscy właściciele Manchesteru City oraz katarscy szejkowie z Paris Saint-Germain, gotowi wydać fortunę, by sprowadzić Messiego, zacierają ręce. Zwłaszcza przeprowadzka do Anglii nie wydaje się opowieściami z gatunku science fiction, od kiedy trenerem jest tam Pep Guardiola. I w Manchesterze, i w Paryżu z uwagą będą czekać na efekt dalszych negocjacji ojca zawodnika z prezesem Josepem Marią Bartomeu, dla którego zatrzymanie Argentyńczyka do końca kariery to priorytet.
Do rozmów ma dojść po El Clasico. Ile wynosić będzie wówczas strata Katalończyków do Realu, nadal sześć punktów, tylko trzy, a może już dziewięć? Luis Enrique, notujący najgorszy start za swojej kadencji, zdaje sobie sprawę, że pokonać Królewskich będzie ciężko. Nawet jeśli zgodnie z zapowiedziami do składu wróci Andres Iniesta. Ale wie też, że to być może ostatnia okazja do złapania kontaktu z liderem.