Eliminacje do mundialu 2018: w piątek mecz w Bukareszcie

Piątkowy mecz w Bukareszcie kończy tegoroczną grę o punkty w eliminacjach mundialu. Remis to minimum.

Publikacja: 09.11.2016 20:34

Michał Pazdan zagra pierwszy raz w eliminacjach mundialu 2018. To duża ulga dla Adama Nawałki.

Michał Pazdan zagra pierwszy raz w eliminacjach mundialu 2018. To duża ulga dla Adama Nawałki.

Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

Rumuński futbol jest wstrząsany przez korupcję i skandale. A jednak drużyna narodowa ma się nieźle. Reprezentacja Adama Nawałki zagra z zespołem, który w Euro był z jednej strony o krok od pokonania Francji w meczu otwarcia, z drugiej jednak już po rundzie grupowej i porażce 0:1 z Albanią musiał pakować walizki.

Po Euro zrezygnował Anghel Iordanescu. Został zatrudniony na stanowisku selekcjonera w 2014 roku (już trzeci raz). Poproszono go, by przerwał karierę polityczną (był senatorem) i ratował rumuński futbol. Iordanescu zawsze będzie się kojarzyć ze świetnymi występami Rumunów w mistrzostwach świata 1994 (ćwierćfinał) i Euro 96. To on prowadził najlepsze pokolenie w historii tamtejszej piłki z Gheorghe Hagim, Florinem Raducioiu czy Danem Petrescu. Rumuni mają sentyment do tamtych czasów, Hagi wciąż jest władcą dusz kibiców.

Prorok Hagi

Rumunia od 1998 roku nie awansowała do mistrzostw świata. Selekcjonerem, który ma przerwać fatalną serię, został Niemiec Christoph Daum – od jakiegoś czasu raczej błąkający się po peryferiach wielkiego futbolu i wciąż przede wszystkim kojarzony z kokainową aferą, która nie pozwoliła mu zostać trenerem reprezentacji Niemiec. Daum obiecał, że pod jego przywództwem Rumunia wróci na mundial.

Droga jest jednak nie tylko wyboista, ale i pełna zakrętów. Niewiele się bowiem zmieniło na lepsze od 1998 roku, gdy Hagi po porażce w towarzyskim meczu z Paragwajem rozgrywanym w przededniu wyjazdu na MŚ, powiedział: – Przez dziesięć lat naszymi występami tuszowaliśmy fatalne warunki, jakie panują dla piłki nożnej w Rumunii. Jakie wyniki osiągają nasze kluby? Powinniście nam stawiać pomniki za to, co osiągnęliśmy przez te lata z reprezentacją. Rumuński futbol przepadł, nie istnieje. Za dwa–trzy lata nic nie będzie.

Jeśli w Polsce funkcjonowało określenie „klątwa Bońka", to w Rumunii mogą mówić o „klątwie Hagiego". Być może był nieco zbyt surowy w swojej ocenie, przecież tamtejsze kluby jeszcze nie tak dawno nieźle radziły sobie w europejskich pucharach – w 2006 roku w ćwierćfinale Pucharu UEFA spotkały się Steaua Bukareszt i Dinamo z tego samego miasta. CFR Cluj i Unirea Urziceni grały w fazie grupowej Ligi Mistrzów. A jednak rumuńska piłka przechodzi przez bardzo trudny czas.

Skala korupcji i nieprawidłowości finansowych w klubach jest gigantyczna. W więzieniach siedzą ci, którzy jeszcze niedawno rozdawali karty. Gigi Becali, kontrowersyjny właściciel Steauy – teoretycznie już były, bo akcje porozdawał członkom swojej rodziny – został skazany na trzy lata pozbawienia wolności, kiedy wyszło na jaw, że naraził skarb państwa na niemal milion dolarów strat, przywłaszczając sobie ziemię.

Becali to rasistowski homofob, który dopuszczał się aktów przemocy wobec dziennikarzy. Ponoć jego gabinet zdobił obraz zainspirowany „Ostatnią Wieczerzą" Leonarda da Vinci – w miejscu Jezusa jest Becali, a apostołami są trenerzy i piłkarze Steauy.

Do więzienia poszedł też właściciel Universitatea Cluj – Florian Walter. Miał on również udziały w innym rumuńskim klubie – Petrolul Ploiesti. Kazał 11 najlepszym zawodnikom zgodzić się na darmowe transfery z Cluj do Ploiesti, po czym zrezygnował z dalszego wspierania pierwszego z wymienionych klubów, co oczywiście skończyło się bankructwem zespołu z Cluj. Walter oskarżany był także o podatkowe nieprawidłowości więc opuścił Rumunię w 2015 roku. Wrócił kilka miesięcy temu i natychmiast został aresztowany.

Unirea, która grała w sezonie 2009/2010 w Lidze Mistrzów, dziś występuje w piątej lidze, po tym gdy przez cztery lata nie istniała w ogóle. Po grze w Champions League właściciel Dumitru Bucsaru sprzedał niemal wszystkich piłkarzy, by pokryć długi zaciągnięte na potrzeby awansu do LM. Klub spadł z ekstraklasy, po czym nie dostał licencji na grę w drugiej lidze i został rozwiązany.

– Rumuński futbol jest jak bomba zegarowa, która niedługo wybuchnie – powiedział kiedyś Hagi. Daleko mu jednak od ostatniego sprawiedliwego tamtejszej piłki. Jego 18-letni syn Ianis został niedawno sprzedany do Fiorentiny – według rumuńskich mediów za pośrednictwem ojca. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie fakt, że według śledztwa strony internetowej ProSport.ro Hagi junior został sprzedany funduszowi inwestycyjnemu, w którym udziały mają Pini Zahavi oraz Milan Mandarić. FIFA zabrania uczestnictwa podmiotów trzecich w takich transferach.

Reprezentacja i jej wyniki znów tuszują tak naprawdę tragiczny obraz rumuńskiej piłki, a jednak powiedzieć z czystym sumieniem, że to Polacy będą w Bukareszcie faworytem, byłoby nadużyciem. Od kiedy zespół przejął Daum, Rumunia prezentuje się solidnie, a niedostatki talentu piłkarze nadrabiają walecznością oraz bardzo dobrą organizacją gry. Polacy muszą nie tylko podjąć walkę, ale zagrać mądrze.

Obrona po staremu

Najważniejsze, by brak Arkadiusza Milika nie był widoczny. W meczu z Armenią Robert Lewandowski cofał się po piłkę głęboko, miał mnóstwo podań, próbował dryblingów, był wszędzie i robił wszystko. Tymczasem największym osiągnięciem Nawałki było stworzenie mu takich warunków, że mógł koncentrować się wyłącznie na wykańczaniu akcji, a nie ciągnięciu zespołu za uszy. Najważniejszy w takim właśnie zestawieniu klocków był Milik, którego w Bukareszcie zabraknie.

Selekcjoner może się jednak cieszyć, że po raz pierwszy od Euro 2016 będzie mógł wystawić linię obrony złożoną z tych zawodników, którym ufa najbardziej. W końcu do zdrowia wrócił Michał Pazdan (w tych eliminacjach mundialu jeszcze nie grał). Tym samym wróci para stoperów, która dawała polskim kibicom taki spokój w trakcie finałów Euro: Kamil Glik i właśnie Pazdan. Ale cel Polaków powinien być ambitniejszy, niż tylko nie przegrać.

Grupa E

Sobota: Rumunia – Polska (20.45, Polsat, Polsat Sport). Armenia – Czarnogóra (18.00, Polsat Sport Extra); Dania – Kazachstan (20.45, Polsat Sport News).

1. Czarnogóra 3 7 7-1

2. Polska 3 7 7-5

3. Rumunia 3 5 6-1

4. Dania 3 3 3-4

5. Kazachstan 3 2 2-7

6. Armenia 3 0 1-8

Rumuński futbol jest wstrząsany przez korupcję i skandale. A jednak drużyna narodowa ma się nieźle. Reprezentacja Adama Nawałki zagra z zespołem, który w Euro był z jednej strony o krok od pokonania Francji w meczu otwarcia, z drugiej jednak już po rundzie grupowej i porażce 0:1 z Albanią musiał pakować walizki.

Po Euro zrezygnował Anghel Iordanescu. Został zatrudniony na stanowisku selekcjonera w 2014 roku (już trzeci raz). Poproszono go, by przerwał karierę polityczną (był senatorem) i ratował rumuński futbol. Iordanescu zawsze będzie się kojarzyć ze świetnymi występami Rumunów w mistrzostwach świata 1994 (ćwierćfinał) i Euro 96. To on prowadził najlepsze pokolenie w historii tamtejszej piłki z Gheorghe Hagim, Florinem Raducioiu czy Danem Petrescu. Rumuni mają sentyment do tamtych czasów, Hagi wciąż jest władcą dusz kibiców.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Piłka nożna
Euro 2024. Jak Luciano Spalletti odbudowuje reprezentację Włoch
Piłka nożna
Nowy termin sprzedaży biletów na mecze Polski na Euro 2024. Jest komunikat PZPN
Gruzja
Rząd zdecydował o odznaczeniu piłkarzy za awans na Euro 2024
Piłka nożna
Polska na Euro 2024. Jak kupić bilety na jej mecze? Uwaga na jeden warunek
Piłka nożna
Euro 2024. Ile dostaną Polacy za awans? Zarobi nawet Fernando Santos