Marcin Dorna: Nie ma przepisu na piłkarza

Marcin Dorna trener reprezentacji Polski do lat piętnastu, w rozmowie ze Stefanem Szczepłkiem o roli rodziców i agentów w wychowaniu młodych zawodników.

Aktualizacja: 01.11.2017 22:30 Publikacja: 01.11.2017 17:56

Żeby młody piłkarz rozwijał się prawidłowo, musi trafić na dobrych ludzi - mówi Marcin Dorna, trener

Żeby młody piłkarz rozwijał się prawidłowo, musi trafić na dobrych ludzi - mówi Marcin Dorna, trener kadry do lat 15

Foto: PAP

Rzeczpospolita: Minęły cztery miesiące od mistrzostw Europy do lat 21. Najpierw zżymaliśmy się, że prowadzona przez pana drużyna nie wygrała żadnego meczu, później zajęliśmy się sukcesami pierwszej reprezentacji. Pan jeszcze wspomina tamten turniej?

Marcin Dorna: Myślę o nim w kategoriach niepowodzenia sportowego, ale nie traktuję jako tragedii. Miałbym pretensje do siebie i zawodników, gdybym widział, że ktoś nie przyłożył się do swoich obowiązków. Ale tak nie było. Wszyscy zachowywali się profesjonalnie. Tylko reprezentacja Anglii, która pokonała nas 3:0, była poza naszym zasięgiem. W przegranym meczu ze Słowacją i zremisowanym ze Szwecją zdobywaliśmy bramki, walczyliśmy do końca.

Co wobec tego zawiodło?

Przeciwnicy byli lepsi. Dla większości moich piłkarzy to był pierwszy turniej na tak wysokim poziomie, a np. dla Anglika Nathana Redmonda, grającego w Southampton – już trzeci. Nawiasem mówiąc, ile razy reprezentacja Polski do lat 21 występowała w ME? Pięciokrotnie. Rozegrała 13 meczów, a zwyciężyła tylko w jednym, w 1986 roku.

Trzej piłkarze z kadry U-21: Mariusz Stępiński, Karol Linetty i Igor Łasicki występowali w reprezentacji U-17, która w roku 2012 wywalczyła trzecie miejsce w Europie. Można powiedzieć, że tylko trzech czy aż trzech?

Kiedy popatrzy pan na składy innych reprezentacji w kategorii juniorów, sytuacja jest podobna. Niewielu piłkarzy, postrzeganych jako talenty w wieku kilkunastu lat, trafia do pierwszej reprezentacji swojego kraju. W Polsce jest podobnie.

Może nie wszyscy wytrzymują psychicznie, trafiają na złych trenerów, doradców, agentów.

No właśnie. Pewnie wszystkiego po trochu. Żeby młody piłkarz rozwijał się prawidłowo, musi trafiać na swojej drodze na dobrych ludzi, którzy są przygotowani pod względem merytorycznym i uczciwie pokierują jego karierą. Chronologicznie pierwsi na tej liście są rodzice, potem trenerzy i ewentualnie agenci.

I to wystarczy?

Wzoru na sukces nie ma. Wśród zawodników, których podziwiamy dziś w kadrze Adama Nawałki, są piłkarze, którzy regularnie występowali w reprezentacjach juniorskich i młodzieżowych, są też tacy, którzy grali w nich bardzo mało, na krótko przed wejściem w dorosły futbol. Są tacy, którzy rozpoczynali grę w zespołach juniorskich klubów ekstraklasy i tacy, którzy pierwsze kroki stawiali w małych klubach.

Robert Lewandowski nie przeszedł przez reprezentacje juniorskie, agenci nie zawracali mu głowy. Może to jest metoda?

Nie ma sprawdzonego wzoru. To zależy nie tylko od tych „dobrych ludzi", ale i od samych młodych zawodników. Ich odporności, umiejętności przystosowania się do okoliczności. Wojtek Szczęsny trafił do Arsenalu przed 17. urodzinami, 11 lat spędził w Anglii oraz we Włoszech i cały czas się rozwija. Grzegorz Krychowiak miał 17 lat, kiedy został zawodnikiem Bordeaux. On i Piotr Zieliński nie zdążyli nawet rozegrać meczu w ekstraklasie.

Bartosz Kapustka też jest wielkim talentem. Przed rokiem grał w pierwszej reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy, w czerwcu w pańskiej drużynie na Euro U-21, a dziś siedzi na ławce w przeciętnym klubie Bundesligi. Co w jego przypadku poszło nie tak?

On pewnie sam to analizuje. Ma talent, jest inteligentny, jestem pewny, że jeszcze się odnajdzie. Może gdyby został dłużej w Cracovii, byłoby to dla niego korzystniejsze. Dawid Kownacki i Karol Linetty wyjechali za granicę z nieco większą praktyką i dobrze na tym wychodzą. Pojechali do Sampdorii, mając doświadczenia z ekstraklasy. Kownacki ma 20 lat, a rozegrał w Lechu prawie 100 meczów ligowych. Linetty ma podobny dorobek. Dzięki temu na głębokiej wodzie w zachodnim klubie już nie można się utopić. Karola, Mariusza Stępińskiego, Piotra Zielińskiego, Tomka Kędziorę znam, od kiedy skończyli 14 lat. Przyjemnie popatrzeć, jak harmonijnie się rozwijają.

Ale mamy też przypadek innego zawodnika, którego nazwisko już padło: Igora Łasickiego.

To duży talent. Grał w naszej drużynie do lat 17, która zdobyła medal ME i od razu wyjechał do Włoch. Nie przebił się w Napoli, w ciągu pięciu sezonów rozegrał niecałe 50 meczów w klubach z niższych lig włoskich. Teraz jest wyróżniającym się obrońcą Wisły Płock i to dla niego szczęście, bo ma dopiero 22 lata.

Ale pięć lat stracił. W jakim wieku piłkarz powinien wyjeżdżać za granicę?

Nie ma na to recepty. Choćby tych kilka przykładów pokazuje, że różnie z tym bywa.

Czy zawodnicy przed podjęciem decyzji czasami pytają pana o zdanie?

Zdarza się, ale to nie jest regułą.

A jeśli już, to co im pan mówi?

Żeby przeanalizowali sytuację. Jeśli mają pewność, że będzie im tam lepiej i rozwiną się bardziej niż w Polsce – niech jadą. Ale jeśli ktoś im mówi, że w nowym klubie, w nieznanym kraju czeka na nich pewne miejsce w drużynie – niech w to nie wierzą. Może się okazać, że na miejscu spotka ich spore rozczarowanie, które niekorzystnie wpłynie też na ich psychikę. I będą tracić czas. Jeśli nie będzie za późno, wrócą do Polski i to jest dla nich druga szansa. Uważam, że młody zawodnik powinien grać w ekstraklasie dopóki może się tu czegoś nauczyć, jest wśród życzliwych i profesjonalnych osób.

Nie ma pan wrażenia, że we współczesnym futbolu agenci piłkarzy to największa zaraza?

Agent jest potrzebny, stał się integralną częścią środowiska i z założenia pomaga zawodnikom rozwiązywać jego problemy.

I załatwia przy okazji swoje interesy kosztem zawodnika.

Tacy, niestety, też są, ale to ma krótkie nogi. Szybki zarobek bez dbania o zawodnika może stać się zyskiem jednorazowym. Zakładam, że większość agentów ma jak najlepsze intencje.

Mącą w głowach młodym chłopcom i ich rodzicom.

Nie tylko oni. Czasami to rodzice nie potrafią obiektywnie ocenić talentu syna. Wydaje im się, że mają w domu przyszłego Messiego. Jeśli utwierdzi ich w tym agent, a czasami i trener – może się to skończyć bolesnym rozczarowaniem.

Pan kontaktuje się z agentami?

Powołania do reprezentacji wysyłamy do zawodników i ich klubów, kontaktując się wcześniej z ich klubowymi trenerami. Podczas zgrupowań najmłodszych reprezentacji Polski uświadamiamy młodym piłkarzom, że ten okres jest tylko dla reprezentacji.

Ilu zawodników reprezentacji do lat 21, która brała udział w ME, miało swoich agentów?

Wszyscy.

A reprezentacji do lat 15, którą pan teraz prowadzi?

Już kilku, a paru było już na testach w klubach angielskich i niemieckich. Jeśli agent ma dobre intencje, rozeznanie i wiedzę, to nie jest sytuacja naganna. Ale jeśli chłopak zmienia klub trzy razy w roku, w wieku 13 lat przenosi się o 200 km od domu, to zastanawiam się, czy on jest gotowy do gry. Więcej zyska czy straci?

Jak wielu 15-letnich piłkarzy pan ogląda?

Od kiedy w lipcu zostałem trenerem reprezentacji, obejrzałem prawie 40 meczów, wspólnie ze sztabem ponad 100.

I co pan widzi?

Że wszystko zmienia się na lepsze. Pracowałem w Lechu i Wielkopolskim ZPN, zacząłem dziesiąty rok pracy w PZPN. Od roku 2008 wiele się zmieniło. Nie tylko to, co widać gołym okiem – piękne stadiony, infrastruktura. Średni poziom umiejętności młodych piłkarzy jest wyższy. Podniósł się poziom trenerów, mogą oni korzystać z nowych technologii. Kluby ligowe mają świadomość, że posiadanie akademii to konieczność. Prywatne szkoły i akademie też odgrywają pozytywną rolę.

Wyciągają pieniądze od naiwnych rodziców...

Nie zawsze i nie tylko. Robią również wiele dobrego, aby ilość przechodziła w jakość.

A jednocześnie reprezentacja Polski do lat 19 przegrywa z Anglią 1:7, a reprezentacja do lat 16 z Holandią 0:7. Mamy za to, przygotowany m.in. przez pana, Narodowy Model Gry.

To bardzo dobry materiał, opracowany we współpracy z najlepszymi polskimi trenerami. Korzystaliśmy też z wzorców z innych krajów. Ten projekt, odpowiednio rozwinięty, przyniesie wymierne korzyści. Ale tego nie da się zrobić z dnia na dzień, musimy być cierpliwi i intensywnie, profesjonalnie pracować.

rozmawiał Stefan Szczepłek

Rzeczpospolita: Minęły cztery miesiące od mistrzostw Europy do lat 21. Najpierw zżymaliśmy się, że prowadzona przez pana drużyna nie wygrała żadnego meczu, później zajęliśmy się sukcesami pierwszej reprezentacji. Pan jeszcze wspomina tamten turniej?

Marcin Dorna: Myślę o nim w kategoriach niepowodzenia sportowego, ale nie traktuję jako tragedii. Miałbym pretensje do siebie i zawodników, gdybym widział, że ktoś nie przyłożył się do swoich obowiązków. Ale tak nie było. Wszyscy zachowywali się profesjonalnie. Tylko reprezentacja Anglii, która pokonała nas 3:0, była poza naszym zasięgiem. W przegranym meczu ze Słowacją i zremisowanym ze Szwecją zdobywaliśmy bramki, walczyliśmy do końca.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity
Piłka nożna
Hiszpańskie media po Real - Barcelona. "To wstyd dla świata futbolu"