„Nie jesteś już The Special One" – śpiewała w stronę Mourinho nieliczna, ale głośna grupa kibiców na Stamford Bridge. Portugalczyk przyjechał z Manchesterem United tam, gdzie odnosił największe sukcesy. Przyjechał do miejsca, które w dużej mierze stworzyło jego legendę. I nie tylko poniósł swoją najwyższą porażkę w 332 spotkaniach Premier League – 0:4 – ale jeszcze został wyszydzony przez kibiców i dziennikarzy.
Przez swoją arogancję, butę, narcyzm i przerost ego Mourinho nigdy nie był ulubieńcem publiczności – oczywiście poza kibicami klubu, w którym aktualnie pracował. Niemal każda jego spektakularna porażka była fetowana. Po laniu, jakie Manchester United dostał w Londynie, puściły ostatnie hamulce. Poważni publicyści angielscy, zazwyczaj kontrolujący emocje, dawali im upust, zmieniając się na chwilę w internetowych trolli.
Pojawiają się już pierwsze opinie, że Mourinho się skończył, że zgodnie ze śpiewami kibiców na Stamford już nie jest Specjalny. Mocne tezy, zważywszy na fakt, że mówimy o człowieku, który akurat wnioski z porażek potrafi wyciągać. Wystarczy wspomnieć zwycięstwo Barcelony nad prowadzonym przez Portugalczyka Realem 5:0. Wtedy też w Mourinho wątpiono, a jednak potrafił przeciwstawić się kosmicznej Barcy Guardioli i wyszarpać jej mistrzostwo Hiszpanii.
Nie sposób jednak dyskutować z twardą statystyką i liczbami. Początek sezonu Manchesteru United pod kierownictwem Mourinho jest daleki od oczekiwań. Portugalczyk w pierwszych 14 meczach osiągnął nie tylko wyniki gorsze od Louisa Van Gaala, który przecież został z Old Trafford niemal przegnany, ale także od Davida Moyesa, który do dziś w Manchesterze jest persona non grata, a zatrudnienie Szkota zostało wielokrotnie opisane jako największa wpadka Czerwonych Diabłów. To wtedy nad stadionem w Manchesterze latał samolot ciągnący za sobą baner z napisem: „Moyes out".
Kibiców najbardziej boli, że przegrywa zespół, którego skład pozwala mieć wielkie oczekiwania. Do Manchesteru przed tym sezonem na zasadzie wolnego transferu trafił przecież Zlatan Ibrahimović. Klub pobił też światowy rekord, płacąc za Paula Pogbę ponad 100 milionów euro. Szwajcarska firma konsultingowa CEIS Football Observatory wyliczyła, że United wydał najwięcej w historii sportu (nie tylko futbolu) na wzmocnienia przed sezonem (718 milionów euro), a jedenastka, którą Mourinho wystawił na Stamford Bridge, była najdroższą w dziejach. United zluzował lokalnego rywala – Manchester City – na pozycji lidera w zestawieniu klubów, które najwięcej na świecie płacą swoim piłkarzom.