Lekcja pokory dla Jose Mourinho

Jose Mourinho jako trener Manchesteru United ponosi porażkę za porażką. W niedzielę z Chelsea przegrał rekordowo.

Aktualizacja: 24.10.2016 21:51 Publikacja: 24.10.2016 19:34

Jose Mourinho: bezradny trener bezsilnej drużyny.

Jose Mourinho: bezradny trener bezsilnej drużyny.

Foto: AFP

„Nie jesteś już The Special One" – śpiewała w stronę Mourinho nieliczna, ale głośna grupa kibiców na Stamford Bridge. Portugalczyk przyjechał z Manchesterem United tam, gdzie odnosił największe sukcesy. Przyjechał do miejsca, które w dużej mierze stworzyło jego legendę. I nie tylko poniósł swoją najwyższą porażkę w 332 spotkaniach Premier League – 0:4 – ale jeszcze został wyszydzony przez kibiców i dziennikarzy.

Przez swoją arogancję, butę, narcyzm i przerost ego Mourinho nigdy nie był ulubieńcem publiczności – oczywiście poza kibicami klubu, w którym aktualnie pracował. Niemal każda jego spektakularna porażka była fetowana. Po laniu, jakie Manchester United dostał w Londynie, puściły ostatnie hamulce. Poważni publicyści angielscy, zazwyczaj kontrolujący emocje, dawali im upust, zmieniając się na chwilę w internetowych trolli.

Pojawiają się już pierwsze opinie, że Mourinho się skończył, że zgodnie ze śpiewami kibiców na Stamford już nie jest Specjalny. Mocne tezy, zważywszy na fakt, że mówimy o człowieku, który akurat wnioski z porażek potrafi wyciągać. Wystarczy wspomnieć zwycięstwo Barcelony nad prowadzonym przez Portugalczyka Realem 5:0. Wtedy też w Mourinho wątpiono, a jednak potrafił przeciwstawić się kosmicznej Barcy Guardioli i wyszarpać jej mistrzostwo Hiszpanii.

Nie sposób jednak dyskutować z twardą statystyką i liczbami. Początek sezonu Manchesteru United pod kierownictwem Mourinho jest daleki od oczekiwań. Portugalczyk w pierwszych 14 meczach osiągnął nie tylko wyniki gorsze od Louisa Van Gaala, który przecież został z Old Trafford niemal przegnany, ale także od Davida Moyesa, który do dziś w Manchesterze jest persona non grata, a zatrudnienie Szkota zostało wielokrotnie opisane jako największa wpadka Czerwonych Diabłów. To wtedy nad stadionem w Manchesterze latał samolot ciągnący za sobą baner z napisem: „Moyes out".

Kibiców najbardziej boli, że przegrywa zespół, którego skład pozwala mieć wielkie oczekiwania. Do Manchesteru przed tym sezonem na zasadzie wolnego transferu trafił przecież Zlatan Ibrahimović. Klub pobił też światowy rekord, płacąc za Paula Pogbę ponad 100 milionów euro. Szwajcarska firma konsultingowa CEIS Football Observatory wyliczyła, że United wydał najwięcej w historii sportu (nie tylko futbolu) na wzmocnienia przed sezonem (718 milionów euro), a jedenastka, którą Mourinho wystawił na Stamford Bridge, była najdroższą w dziejach. United zluzował lokalnego rywala – Manchester City – na pozycji lidera w zestawieniu klubów, które najwięcej na świecie płacą swoim piłkarzom.

Oczywiście wynik winduje 105 milionów za Pogbę. Ale to właśnie Francuz jest jednym z problemów, których Mourinho nie potrafi rozwiązać. Przy zainwestowaniu tak wielkiej sumy oczywiste jest, że pomocnik musi mieć miejsce w podstawowej jedenastce. Problem w tym, że wygląda na to, jakby Juventus zapomniał wraz z certyfikatem piłkarza przesłać do Manchesteru instrukcję obsługi.

Z początku Mourinho wystawiał Pogbę jako defensywnego pomocnika, ale nie przynosiło to efektów. Media i eksperci powtarzali, że Portugalczyk fatalnie wykorzystuje najdroższą w historii futbolu zabawkę. Przeciwko Chelsea Pogba został przypisany do roli ofensywnego pomocnika, działającego za plecami wysuniętego Ibrahimovicia. Efekt – Francuz nie stworzył ani sobie, ani partnerom żadnej sytuacji bramkowej.

Ibrahimović nie strzelił gola w ostatnich pięciu meczach United w lidze. Tak długiej serii bez trafienia nie miał od sześciu lat – ostatni raz tak słabą formę strzelecką prezentował, będąc zawodnikiem Milanu. Ale Mourinho poświęcił innego napastnika – Wayne'a Rooneya. To on stał się kozłem ofiarnym, to dla niego ostatnio brakuje miejsca w składzie.

Najbardziej szokująca w niedzielnej porażce była łatwość, z jaką gospodarze zdobyli czwartego gola. N'Golo Kante dostał podanie w polu karnym, a trzech obrońców United bezradnie się przyglądało, jak francuski pomocnik mija bramkarza. Rezygnacja, bezsilność, całkowity brak woli walki. To obrazki absolutnie nietypowe dla drużyn Mourinho, które przecież oskarżano wręcz o cynizm i piłkarski makiawelizm.

Fatalny start z Chelsea do poprzedniego sezonu i zwolnienie, teraz równie złe statystyki w United. Ostatnie miesiące są dla Mourinho lekcją pokory – albo inaczej: dla każdego człowieka na świecie taką by były. Być może jednak największy problem w tym, że Mourinho i pokora raczej nie chodzą w parze.

„Nie jesteś już The Special One" – śpiewała w stronę Mourinho nieliczna, ale głośna grupa kibiców na Stamford Bridge. Portugalczyk przyjechał z Manchesterem United tam, gdzie odnosił największe sukcesy. Przyjechał do miejsca, które w dużej mierze stworzyło jego legendę. I nie tylko poniósł swoją najwyższą porażkę w 332 spotkaniach Premier League – 0:4 – ale jeszcze został wyszydzony przez kibiców i dziennikarzy.

Przez swoją arogancję, butę, narcyzm i przerost ego Mourinho nigdy nie był ulubieńcem publiczności – oczywiście poza kibicami klubu, w którym aktualnie pracował. Niemal każda jego spektakularna porażka była fetowana. Po laniu, jakie Manchester United dostał w Londynie, puściły ostatnie hamulce. Poważni publicyści angielscy, zazwyczaj kontrolujący emocje, dawali im upust, zmieniając się na chwilę w internetowych trolli.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego