Kibice Pogoni chcieli zemsty na piłkarzach

Kibice Pogoni chcieli zemsty na piłkarzach. Rozpędziła ich ochrona, a policja użyła gazu łzawiącego. W sześciu meczach padło aż 28 bramek.

Aktualizacja: 22.10.2017 21:30 Publikacja: 22.10.2017 19:22

Marco Paixao (z lewej, Lechia) i Lasse Nielsen (Lech). Mecz ich drużyn zakończył się w Gdańsku remis

Marco Paixao (z lewej, Lechia) i Lasse Nielsen (Lech). Mecz ich drużyn zakończył się w Gdańsku remisem 3:3.

Foto: PAP, Adam Warżawa

Bramki podnoszą atrakcyjność widowiska, ale okoliczności, w jakich niektóre padają, odbierają zdrowie trenerom, kibicom i świadczą raczej o kiepskich umiejętnościach graczy.

Przykładów dostarczył m.in. mecz w Szczecinie. Pogoń zajmuje ostatnie miejsce, więc gdzie ma szukać punktów, jak nie w spotkaniu z Termalicą na swoim boisku? Jeszcze dobrze mecz się nie zaczął, a goście prowadzili już 1:0. Roman Gergel strzelił z około 25 metrów, Łukasz Załuska odbił piłkę przed siebie, a Łukasz Piątek kopnął ją do bramki. Pięć minut później Termalica powinna prowadzić 2:0, ale po lobie Bartosza Śpiączki piłka przeleciała obok słupka.

Pogoń wyrównała po karnym, osiągnęła przewagę, a drugą połowę zaczęła tak jak Termalica pierwszą. Tym razem bramkarz Jan Mucha odbił przed siebie piłkę po strzale Rafała Murawskiego i z prezentu skorzystał Adam Frączczak.

To, co wydarzyło się w ostatnich dziesięciu minutach, będzie się śniło szczecinianom po nocach. Goście nie tylko odrobili stratę, ale Słowak David Guba zdobył zwycięską bramkę. Jego strzał był piękny, ale Załuska powinien go obronić.

Gra Pogoni w obronie woła o pomstę do nieba. To jest jedyna drużyna w ekstraklasie, która w tym sezonie nie odniosła zwycięstwa na swoim boisku. Na początku sezonu na stadion w Szczecinie przychodziło po 8 tysięcy widzów. Tym razem było niewiele ponad 3 tysiące.

Może ich być jeszcze mniej, bo nie dość, że taką Pogoń ogląda się z bólem, to jeszcze do Szczecina dotarła zaraza ze stolicy. Po meczu pod szatnię przedostała się grupa kibiców Pogoni o wyraźnie wrogich zamiarach. Powstrzymała ich ochrona, a wezwani policjanci użyli gazu łzawiącego. Kilku kibiców zostało zatrzymanych. Nie powinni już nigdy wejść na stadion.

Maciej Skorża jest najbardziej utytułowanym trenerem w lidze. Zna się na robocie i jeśli mu się nie wiedzie w Szczecinie, nie jest tylko jego wina. Skorża ma problem, ciekawe, jak się zachowają jego szefowie.

W Cracovii Janusz Filipiak nie stracił zaufania do Michała Probierza, i dobrze. Ale on też gra pod presją. Przed tygodniem złapał oddech po zwycięstwie nad Pogonią. Teraz Cracovia dobrze grała w Niecieczy z Sandecją. Michał Helik strzelił bramkę już w 9. minucie i Pasy kontrolowały grę. Ale na cztery minuty przed końcem wyrównał Filip Piszczek. Sandecja, jak na ekstraklasowego debiutanta, w dodatku rozgrywająca „domowe" mecze w Niecieczy, radzi sobie całkiem dobrze.

Ta małopolska wieś jest jedną z dwóch miejscowości w Polsce (obok Krakowa), w których mecze ekstraklasy obywają się co tydzień.

Zmiana trenera w Lechii na razie niewiele dała. Przed tygodniem gdańszczanie przegrali w Warszawie, teraz zremisowali przed swoją publicznością z Lechem 3:3. Mecz był ciekawy, ale poważne błędy popełnili bramkarze. Lechia prowadziła po rzucie rożnym wykonywanym przez Rafała Wolskiego i strzale Błażeja Augustyna. Lech wyrównał po rzucie wolnym. Ponowne prowadzenie Lechia zdobyła po karnym. Sędzia Tomasz Musiał skorzystał w tej sytuacji z systemu VAR, karząc przy okazji Lasse Nielsena kartką za faul na Marco Paixao.

W ciągu 2 minut Lechia jednak straciła dwie bramki. Najpierw niewyobrażalny błąd popełnił Dusan Kuciak. Źle wybiegł za pole karne i nim cokolwiek zrobił, Denis Rakels przerzucił piłkę na środek, gdzie Christian Gytkjaer mógł kopnąć do pustej bramki. Dwie minuty później bardzo dobrze grający Maciej Makuszewski strzelił głową gola na 3:2. W tym czasie Lechia grała już od 20 minut bez ukaranego czerwoną kartką stopera Michała Nalepy. Mecz zakończył się remisem, ponieważ przy rzucie wolnym Lechii błąd popełnił Matus Putnocky – wyszedł za daleko z bramki i został przelobowany.

W meczu Górnika z Koroną też był remis 3:3, co jest niespodzianką. Tym bardziej że zabrzanie prowadzili 2:0 i 3:1. Do remisu doprowadził Jacek Kiełb, najważniejszy zawodnik Korony niemal w każdym spotkaniu.

O szczęściu może mówić Waldemar Fornalik. Przed tygodniem gola dla Piasta, dającego remis w meczu z Sandecją strzelił Mateusz Mak w 90. minucie. Teraz Piast wywiózł remis 2:2 z Lubina, strzelając gola również w doliczonym czasie. To największa niespodzianka kolejki.

W setnym meczu w barwach Arki, w spotkaniu z Jagiellonią ulubieniec kibiców Rafał Siemaszko popisał się fantastycznymi nożycami, które będzie można puszczać w telewizji jako reklamę ekstraklasy. Piłka trafiła w poprzeczkę, ale dobił ją Michał Marcjanik. Drugą bramkę Siemaszko strzelił głową.

Bardzo dobry mecz w deszczowej Gdyni zakończył się najwyższym zwycięstwem Arki w tym sezonie 4:1.

Bramki podnoszą atrakcyjność widowiska, ale okoliczności, w jakich niektóre padają, odbierają zdrowie trenerom, kibicom i świadczą raczej o kiepskich umiejętnościach graczy.

Przykładów dostarczył m.in. mecz w Szczecinie. Pogoń zajmuje ostatnie miejsce, więc gdzie ma szukać punktów, jak nie w spotkaniu z Termalicą na swoim boisku? Jeszcze dobrze mecz się nie zaczął, a goście prowadzili już 1:0. Roman Gergel strzelił z około 25 metrów, Łukasz Załuska odbił piłkę przed siebie, a Łukasz Piątek kopnął ją do bramki. Pięć minut później Termalica powinna prowadzić 2:0, ale po lobie Bartosza Śpiączki piłka przeleciała obok słupka.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity