Tego meczu większość kibiców chyba specjalnie się nie obawia ani wyjątkowo na niego nie czeka. Ot, zwykła formalność, a prawdziwy finał będzie w niedzielę z Czarnogórą, gdzie wszystko się rozstrzygnie. Tymczasem spotkanie w Erywaniu prawdopodobnie nie będzie ani łatwe, ani przyjemne, a ewentualna strata punktów może być bolesna i skomplikować naszą sytuację w tabeli.
Adam Nawałka i jego współpracownicy znani są z perfekcjonizmu i przykładania wagi do szczegółów. Symbolem tej dbałości o detale pozostają oczywiście karimaty. Podczas Euro we Francji przed konkursami rzutów karnych ze Szwajcarią i Portugalią nasi zawodnicy nie siadali na mokrej trawie, by się nie przeziębić, tylko każdemu z nich rozpostarto na murawie małą karimatę. Legendy krążą też o ciągnących się do godzin nocnych, a właściwe porannych, zebraniach trenerów, podczas których omawiane są wszystkie sprawy.
Agresywnie od początku
Przed spotkaniem z Armenią trenerzy też muszą zadbać o detale. Stadion w Erywaniu położony jest na wysokości 1000 m nad poziomem morza. Niby niespecjalnie wysoko, ale może to mieć wpływ na przebieg spotkania. Adam Nawałka podkreśla, że Ormianie rozpoczynają mecze u siebie agresywnie i ostro. Starają się jak najszybciej, w ciągu pierwszych 10–15 minut, napytać rywalom jak najwięcej biedy. Dlatego że przeciwnicy przez pierwszy kwadrans dopiero się przyzwyczajają do wysiłku na takiej wysokości.
Zupełnie inną sprawą jest, że agresywne początki meczów w wykonaniu piłkarzy Artura Petrosjana często nie przekładają się na strzelone gole. W pierwszym kwadransie Ormianie zdobyli tylko jedną bramkę – we wrześniowym meczu z Danią. Już w szóstej minucie Ruslan Koryan dał gospodarzom prowadzenie. Co jednak z tego, skoro Dania wygrała pewnie 4:1.
Nawałka już zapowiedział, że w Erywaniu jego zawodnicy przeprowadzą rozgrzewkę, mocniejszą niż zazwyczaj, by od pierwszego gwizdka byli przyzwyczajeni do panujących warunków. Na poziomie morza w powietrzu znajduje się 20,9 proc. tlenu. Tysiąc metrów wyżej jest już go o ponad 2 proc. mniej (18,4).