Spotkania Lecha z Legią w ostatnich latach nie stały na specjalnie wysokim poziomie, ale ilekroć rywale stawali naprzeciwko siebie, emocji było mnóstwo. Oba mecze w sezonie zasadniczym w poprzedniej edycji rozstrzygnęły się w doliczonym już czasie gry, za każdym razem na korzyść Legii i za każdym razem decydującą bramkę zdobywał wprowadzony wcześniej z ławki rezerwowych Kasper Hamalainen.
Fin, zanim trafił do Legii, był ulubieńcem kibiców Lecha i jednym z głównych architektów mistrzostwa Polski dla Kolejorza w 2015 roku. Gdy odszedł do Warszawy, został w Poznaniu wrogiem publicznym numer jeden.
Faworytem bukmacherów jest Lech, ale chyba głównie dlatego, że gra u siebie i ma w tabeli dwa punkty przewagi nad mistrzem Polski. Forma zawodników Nenada Bjelicy od kilkunastu dni, łagodnie mówiąc, nie zachwyca. Zresztą podobnie jak legionistów, których przejął nowy szkoleniowiec Romeo Jozak. Kibice gospodarzy pocieszają się, że do składu wróci Maciej Gajos. Były pomocnik Jagiellonii Białystok dostał czerwoną kartkę w meczu z Arką Gdynia. Został po niej zawieszony aż na cztery spotkania ligowe. Klub jednak odwołał się od tej decyzji, a kara Gajosa została skrócona do trzech meczów. A zatem kończy się idealnie właśnie przed hitem.
Gajos nie jest jednak jedyną postacią z Lecha, która w ostatnim czasie była karana. W przegranym 0:2 meczu ze Śląskiem Wrocław na trybuny odesłany został trener Bjelica. Komisja Ligi orzekła, że Chorwat zostanie wykluczony z zasiadania na ławce rezerwowych w dwóch najbliższych kolejkach – a zatem przeciwko Legii oraz w wyjazdowym spotkaniu z Jagiellonią, które odbędzie się już po przerwie na mecze reprezentacji. W poprzedniej kolejce nie tylko Lech przegrał, w jego ślady poszła Legia, która miała szansę doskoczyć do prowadzącego w tabeli duetu z Zabrza i Lubina, ale nie dała rady w Białymstoku Jagiellonii.
Na tę chwilę nie wygląda, jakby w Warszawie zadziałał słynny „efekt nowej miotły". Po zmianie szkoleniowca piłkarze Legii nagle nie zaczęli biegać szybciej i w zmiennym tempie (a to właśnie wyglądało na największą bolączkę początku sezonu). Wciąż też nowi zawodnicy – Armando Sadiku i Christian Pasquato – wyglądają jak elementy obce. Rosły napastnik z Albanii nadal nie otrzymuje odpowiednich podań, włoski ofensywny pomocnik wciąż z kolei takich nie dostarcza. To właśnie wokół Pasquato jest w tej chwili najwięcej znaków zapytania. Do miana następcy Vadisa Odjidji Ofoe wciąż mu bardzo daleko.