Piłkarska końcówka lata nie była tak gorąca, jak zapowiadały prognozy. Alexis Sanchez nie przeszedł do Manchesteru City, Thomas Lemar nie trafił do Arsenalu, nic nie wyszło z transferu Philippe'a Coutinho do Barcelony.
Brazylijczyk był bohaterem jednej z najdłuższych sag. Naciskał władze Liverpoolu, by pozwoliły mu odejść. W czwartek miał przylecieć na Camp Nou, by podpisać pięcioletni kontrakt. Ale nie przyleciał. Zdaniem władz katalońskiego klubu do transakcji nie doszło, bo Anglicy zażądali 200 mln euro. – To nieprawda – odpiera zarzuty Liverpool, tłumacząc, że nie było żadnej zaporowej kwoty, ponieważ Coutinho nigdy nie był na sprzedaż.
Czyżby więc Barcelona szukała usprawiedliwienia dla swoich fałszywych kroków na transferowym rynku? Po odejściu Neymara do Paris Saint-Germain nie udało się kupić żadnego z graczy, którzy otwierali listę życzeń. Ani Coutinho, ani Marco Verrattiego i Angela Di Marii (PSG), ani Hectora Bellerina (Arsenal). A na Ousmane'a Dembele trzeba było wyłożyć co najmniej 105 mln euro (licząc bonusy, ta suma może wzrosnąć do 147 mln) i dać mu 12 mln rocznej pensji, czyli dokładnie pięć razy więcej, niż 20-letni snajper zarabiał w Borussii Dortmund.
– Moglibyśmy siedzieć dziś tutaj z dwoma zawodnikami, za których zapłacilibyśmy 272 mln euro, ale to byłoby nierozsądne. Wcześniej to kluby były pierwszoplanowymi aktorami, obecnie są nimi państwa i gigantyczne fundusze inwestycyjne. Nie zamierzamy uczestniczyć w tej szalonej grze – mówi dyrektor Barcelony Albert Soler, nawiązując do PSG, wspieranego przez rząd Kataru.
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że Katalończycy w ostatnich latach się pogubili i zeszli z drogi, która gwarantowała im trofea. Jak inaczej nazwać sprowadzenie Paulinho? Brazylijczyka, ale już w sile wieku, któremu w dodatku daleko do DNA Barcelony. – Kiedyś, patrząc na jakiegoś piłkarza, nikt nie mówił: „On pasowałby do naszej filozofii", bo ten zawodnik już tam był. Teraz ściąga się takich, którzy nie pasują do stylu gry drużyny – mówi wprost Xavi, były lider zespołu z Camp Nou.