Angielska piłka pełna pieniędzy

Zaczynają grę krezusi – rusza Premier League. Tytułu broni Chelsea, ale faworytami są kluby z Manchesteru.

Aktualizacja: 10.08.2017 20:12 Publikacja: 10.08.2017 19:44

Angielska piłka pełna pieniędzy

Foto: AFP

15 sierpnia minie ćwierć wieku od pierwszego meczu Premier League. Przekonywać, jak dużym sukcesem sportowym i komercyjnym okazało się stworzenie rozgrywek w Anglii pod nowym szyldem, nie ma sensu.

Wzrosła frekwencja na trybunach, w górę poszybowała telewizyjna oglądalność i przychody z praw do transmisji. Ostatnia drużyna w tabeli może liczyć na większe pieniądze niż mistrz Niemiec czy Francji, więc trudno się dziwić, że w błyskawicznym tempie rosną także pensje zawodników (średnia tygodniówka od 1992 roku skoczyła z 1,8 tys. do 47 tys. funtów) i budżety na transfery.

Szóstka zamiast czwórki

Premier League przyciąga najlepszych. Gdy startowała, na boiska wyszło zaledwie 13 zagranicznych piłkarzy (w tym Robert Warzycha w koszulce Evertonu), a na ławkach nie siedział żaden trener spoza Wysp Brytyjskich. Dziś swoich przedstawicieli w klubach ma 65 krajów, blisko 70 procent graczy to obcokrajowcy i tylko siedem zespołów ma brytyjskich szkoleniowców.

Wielką czwórkę zastąpiła wielka szóstka, bo w gronie kandydatów do mistrzostwa trzeba obecnie wymieniać obydwie drużyny z Manchesteru, Chelsea, Arsenal, Tottenham i Liverpool. Dość powiedzieć, że od ośmiu lat nikomu nie udało się obronić tytułu. Ostatnim, który tego dokonał, był Manchester United, czekający na triumf w Premier League od 2013 roku.

Rafał Nahorny, komentator ligi angielskiej w Canal+, twierdzi, że ten głód może się okazać decydujący. – Tytuł trafi do Manchesteru, nie wiem tylko, czy do tej czerwonej części miasta czy do błękitnej, bo City też są spragnieni sukcesu. W Chelsea pewnie z zazdrością patrzą na wzmocnienia rywali. Na Stamford Bridge za niemal 60 mln funtów przyszedł co prawda Alvaro Morata, ale pozwolono odejść Nemanji Maticiowi do United, Old Trafford wybrał również Romelu Lukaku, choć wydawało się, że belgijski napastnik wróci do Londynu. Do tego dochodzą jeszcze problemy z Diego Costą.

Jak to wszystko wpłynie na zespół, który czeka teraz łączenie gry na krajowym podwórku z Ligą Mistrzów? Antonio Conte, nieukrywający swojego rozczarowania polityką transferową Chelsea, zamierza wyciągnąć wnioski z błędów swojego poprzednika Jose Mourinho i nie dopuścić do sytuacji, w której piłkarze popadną w przeciętność.

O ile Mourinho w Manchesterze United skupił się na uzupełnianiu składu (oprócz Maticia i Lukaku kupił szwedzkiego obrońcę Victora Lindelofa), o tyle Pep Guardiola w City zrobił rewolucję, inwestując głównie w defensywę. Pozbył się podstarzałych bocznych obrońców (Bacary Sagna, Pablo Zabaleta, Gael Clichy, Aleksandar Kolarov), ponad 100 mln przeznaczył na Benjamina Mendy'ego, Kyle'a Walkera i Danilo, kolejnych 90 mln na bramkarza (Ederson) i dwóch pomocników (Bernardo Silva, Douglas Luiz), wciąż kusi wysokimi zarobkami snajpera Arsenalu Alexisa Sancheza.

– Arsene Wenger cały czas podkreśla, że Chilijczyk nie odejdzie z Arsenalu. Ostatnio pojawiła się informacja, że jest kontuzjowany. Zwykle, kiedy piłkarz zgłasza uraz w sytuacji, gdy nie wiadomo, czy podpisze nowy kontrakt, to zawsze rodzi jakieś spekulacje. Wydaje się, że Sanchez zostanie jednak na Emirates, chociaż oczywiście ręki uciąć sobie nie dam. Żadna inna drużyna z czołowej szóstki nie jest w takim stopniu zależna od jednego gracza – mówi Nahorny. I przypomina, że dla Arsenalu czy Liverpoolu – niemających takich środków na zakupy jak Chelsea, City czy United – sukcesem jest już zatrzymanie swojej gwiazdy.

Na Anfield odrzucają kolejne bajeczne oferty Barcelony za Philippe'a Coutinho, ale trzeba pamiętać, że do zamknięcia okna transferowego zostały jeszcze trzy tygodnie.

Przybył Bednarek

W Londynie i Liverpoolu wakacji jednak nie przespali. Arsenal zapłacił 48 mln za wicekróla strzelców ligi francuskiej Alexandre'a Lacazette'a, ściągnął też bośniackiego obrońcę Seada Kolasinaca, który zdobył już pierwszego gola – w meczu o Tarczę Wspólnoty. Liverpool – choć trener Juergen Klopp lubi powtarzać, że wierzy w trening, nie w kupowanie – wydał 38 mln na Egipcjanina Mohameda Salaha, który kiedyś nie poradził sobie w Chelsea.

– A w klubowej kasie trzymają jeszcze pieniądze na Naby'ego Keitę z Lipska i Virgila van Dijka z Southampton. Klopp ma dużo racji, mówiąc, że najważniejsza jest praca, ale warto mieć w kadrze jednego czy dwóch droższych zawodników. Atmosfery w szatni to może nie poprawia, bo ktoś traci miejsce w składzie, ale kiedy siedzi obok ciebie taki piłkarz, to rośniesz i wiesz, że twój zespół będzie się bił o najwyższe cele – zauważa Nahorny.

Jedynym klubem z czołówki, który nadal nie uległ transferowej gorączce, jest Tottenham. – Budują nowy stadion i może stąd ta wstrzemięźliwość. Ale nie możemy wykluczyć, że i Mauricio Pochettino, który potrafi za małą kwotę sprowadzić dobrego gracza, o czym świadczy najlepiej przykład Dele Allego, rzuci się w końcu w ten wir zakupów – zaznacza Nahorny.

W kontekście Tottenhamu najczęściej wymienia się nazwisko innego utalentowanego pomocnika reprezentacji Anglii, Rossa Barkleya z Evertonu.

Everton i Leicester to dwójka, która może postraszyć potentatów. Jedni i drudzy dokonali wzmocnień na wszystkich pozycjach. W dodatku do Evertonu, po 13 latach spędzonych w Manchesterze United, wrócił Wayne Rooney.

Z polskiego punktu widzenia wydarzeniem lata było przejście Jana Bednarka do Southampton. Młody obrońca Lecha kosztował blisko 6 mln funtów. Przekonuje, że jest gotowy na debiut w Premier League. – Początkowo grał w sparingach w podstawowym składzie, ale potem wchodził już z ławki i nawet po odejściu van Dijka może być mu ciężko o miejsce. Pellegrino stawiał na Mayę Yoshidę i Jacka Stephensa – tłumaczy Nahorny. „Święci" rozpoczną sezon od meczu ze Swansea, w której niepodważalną pozycję ma Łukasz Fabiański.

Drugi z naszych bramkarzy, Artur Boruc, zyskał solidnego konkurenta. Bournemouth sprowadził za 10 mln Asmira Begovicia z Chelsea. Wojciech Szczęsny definitywnie rozstał się z Arsenalem, Marcin Wasilewski odszedł z Leicester, Bartosz Kapustka został wypożyczony do Freiburga, który był również zainteresowany Kamilem Grosickim. Polski skrzydłowy, który spadł z Hull do drugiej ligi, nie skorzystał z oferty, bo wierzy, że jeszcze tego lata wróci do Premier League. Blisko wypożyczenia do Eintrachtu Frankfurt był Krystian Bielik, ale do transakcji nie doszło. Arsenal woli, by zbierał doświadczenie w innym klubie.

W jakiej formie do rywalizacji przystąpią kandydaci do tytułu, będzie można sprawdzić już w najbliższy weekend. Canal+, transmitujący mecze Premier League nieprzerwanie od 1995 roku, w pierwszej kolejce pokaże aż sześć spotkań. Już dziś Arsenal – Leicester.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: t.waclawek@rp.pl

15 sierpnia minie ćwierć wieku od pierwszego meczu Premier League. Przekonywać, jak dużym sukcesem sportowym i komercyjnym okazało się stworzenie rozgrywek w Anglii pod nowym szyldem, nie ma sensu.

Wzrosła frekwencja na trybunach, w górę poszybowała telewizyjna oglądalność i przychody z praw do transmisji. Ostatnia drużyna w tabeli może liczyć na większe pieniądze niż mistrz Niemiec czy Francji, więc trudno się dziwić, że w błyskawicznym tempie rosną także pensje zawodników (średnia tygodniówka od 1992 roku skoczyła z 1,8 tys. do 47 tys. funtów) i budżety na transfery.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity
Piłka nożna
Hiszpańskie media po Real - Barcelona. "To wstyd dla świata futbolu"