Rzeczpospolita: Do Lecha latem przyszło 14 nowych zawodników łącznie z tymi, którzy wracają z wypożyczeń czy awansowali z rezerw lub juniorów. Nie za dużo?
Tomasz Łapiński: Niewątpliwie to ryzyko. Szybko się okaże, czy nowi zawodnicy zostali odpowiednio ocenieni przez dział skautingu. Piłka jest grą z dość prostymi zasadami, więc dobry zawodnik odnajdzie się w nowej drużynie, ale do wszystkiego potrzebny jest czas, a przerwa między sezonami była bardzo krótka. Widzieliśmy jak świetnie Lech wyglądał na początku rundy rewanżowej, gdy Nenad Bjelica miał wystarczająco dużo czasu, by ułożyć zespół po swojemu. Teraz jednak przerwa była krótsza, a nowych zawodników znacznie więcej.
Zrobił na panu wrażenie ten rozmach w Poznaniu?
Nie, bo jestem dość ostrożny, jeśli chodzi o zakupy na ilość, to jednak jest rewolucja w zespole. Stuprocentowej skuteczności jeśli chodzi o transfery mieć nie można, to niewykonalne. Inna sprawa, że jak się sprowadza 14 graczy i sprawdzi się połowa, to i tak dużo.
Lech tak się chwali akademią, tymczasem istnieje obawa, że dla kolejnych wychowanków może zabraknąć miejsca w tym nowym zespole...