Relacja z Paryża
Dzień po zamieszkach w Marsylii między rosyjskimi bojówkami i angielskimi kibicami zaplanowane było spotkanie w Nicei między Polską a Irlandią Północną. W noc poprzedzającą mecz w centrum miasta nagle zrobiło się zamieszanie, po wąskich uliczkach zaczęły krążyć radiowozy policyjne i karetki pogotowia, rozświetlając na niebiesko mroczne podwórka. Natychmiast portale informacyjne i społecznościowe zaczęły rozprzestrzeniać informację, że to polscy kibice walczą z rywalami z wyspy.
Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. To chuligani miejscowego klubu OGC Nice zaatakowali bawiących się wspólnie fanów biało-czerwonych i Irlandii Północnej. Symbolem tamtego wydarzenia zostało zdjęcie, na którym widać jak w karetce leżą obok siebie Polak i kibic z Ulsteru, trzymając się za ręce.
Wspólne śpiewy naszych fanów i rywali były jak odtrutka na awantury w Marsylii, które kosztowały Rosję dyskwalifikację – w zawieszeniu – z turnieju, 150 tysięcy euro grzywny dla federacji, a jednego angielskiego kibica – jak się okazało przed kilkoma dniami – niestety życie.
Prezent dla synów
– Przyjechaliśmy z Kalisza – mówi „Rz" w Paryżu na oko ponad 40-letni Wojciech, który w Polsce prowadzi firmę remontującą i wykańczającą mieszkania. – Taki prezent dla nastoletnich synów. Zmieniamy miasta w zależności od tego, gdzie grają Polacy. Byliśmy w Nicei, teraz w Paryżu, w planach mamy Marsylię, ale po tym, co się tam działo, zastanawiamy się, czy do miasta nie przyjechać dopiero w dniu spotkania.