Drużyna Adama Nawałki jest drużyną na wskroś przewidywalną. Pragmatyczną, chociaż potrafi być też momentami efektowna. Ale przede wszystkim to zespół ludzi skoncentrowanych na wykonaniu zadania. Zdarzają się im przebłyski, jak chociażby wygrany 3:0 pierwszy mecz z Rumunami w Bukareszcie, chociaż wszyscy w sztabie jak zaklęcie powtarzają, że tamto spotkanie nie było łatwe. Wpadki w przypadku zespołu Nawałki niemalże nie występują.
W tych eliminacjach właściwie tylko spotkanie z Kazachstanem wymknęło się piłkarzom spod kontroli. To zresztą jedyny mecz, w którym stracili punkty. Reprezentacja prowadziła już 2:0, a skończyło się na remisie 2:2. Nasi piłkarze mieli mnóstwo szczęścia, że skończyli mecz w komplecie – czerwone kartki powinni wówczas dostać i Kamil Glik, i Robert Lewandowski. Nawałka miał wtedy do swoich zawodników ogromne pretensje. Było kilka okoliczności łagodzących: to był pierwszy mecz po niezwykle udanym Euro, po wielomilionowych transferach do czołowych europejskich klubów. Ewidentnie wkradło się nieco rozluźnienia.
W pozostałych przypadkach reprezentacja Polski jest jak solidny niemiecki samochód: można na niej polegać. Nawet spotkania z Danią czy Armenią, które nie do końca układały się po myśli selekcjonera, zostały jednak rozstrzygnięte na naszą korzyść.
Kibic czeka na mecz kadry ze spokojem. Przyzwyczajony jest do tego, że nie zaprezentuje momentów szaleństwa w ataku, ale przede wszystkim w obronie. Co nie znaczy jednak, że w akcjach ofensywnych nudzą widzów. Nawet przeprowadzona według schematu akcja z Czarnogórą – przeniesienie ciężaru gry z lewej strony do środka, piękne podanie Piotra Zielińskiego do wbiegającego z prawej strony bocznego obrońcy – była przecież wykończona ładną bramką Łukasza Piszczka.
Żeby doszukać się ostatniej bramki straconej po ewidentnym błędzie obrońcy, trzeba naprawdę daleko cofnąć się w czasie. Najbardziej nieprzewidywalny w tym gronie jest Kamil Grosicki – gdy ma piłkę, pewnie nawet selekcjoner nie zawsze jest w stanie przewidzieć, co z nią zrobi. W Bukareszcie przebiegł przez całą połowę i strzelił gola, czasem niestety nie zdąży wrócić pomóc lewemu obrońcy. To właśnie po akcjach tą stroną straciliśmy w eliminacjach cztery z sześciu goli.