Mówimy, że siłą naszej reprezentacyjnej jedenastki jest jej kręgosłup.
Zaczyna się od Łukasza Fabiańskiego lub Wojciecha Szczęsnego, przed nimi jest Glik, dalej, w linii prostej, Grzegorz Krychowiak, a przed nim Robert Lewandowski. No to właśnie wypadł dysk na poziomie L4-L5.
Nie wiem, co zrobi Adam Nawałka. Glik w parze z Michałem Pazdanem rozumieli się bardzo dobrze, między innymi dzięki ich grze na mistrzostwach Europy we Francji Polska nie poniosła ani jednej porażki i straciła w pięciu meczach z dwiema dogrywkami tylko dwie bramki.
Rozbicie tej pary to problem, ponieważ nie ma jednego, konkretnego kandydata na miejsce opuszczone przez pechowego stopera. Tym bardziej że nie chodzi o to, aby było czterech lub trzech w obronie, ale żeby do siebie pasowali.
W całej historii polskiej piłki mieliśmy niewielu środkowych obrońców, którzy kandydują do najlepszej jedenastki wszech czasów. W latach sześćdziesiątych był Stanisław Oślizło z Górnika Zabrze, w siedemdziesiątych Jerzy Gorgoń, też z Górnika. W osiemdziesiątych – Paweł Janas z Legii i Auxerre. I to wszystko. Bywali inni, ale rozgrywali dobre mecze, a nie całe sezony.