Teoretycznie zgrupowanie reprezentacji Polski przed meczem z Rumunią trwa już od zeszłej środy. Dopiero jednak w poniedziałek w hotelu pojawili się piłkarze z ligi polskiej, którzy w niedzielę rozegrali ostatnią kolejkę, a także sześciu piłkarzy z zagranicy, którym Adam Nawałka dał krótkie urlopy.

Mecz z Rumunią chciało obejrzeć aż pół miliona ludzi. Tyle wejść na stronę zanotowała firma obsługująca serwery sprzedaży biletów online. Stadion Narodowy może pomieścić 58 tysięcy i oczywiście w sobotę będzie wypełniony do ostatniego miejsca. Zwycięstwo z Rumunią jeszcze niczego nie przesądzi – reprezentacja nie zapewni sobie wyjazdu na mundial do Rosji, ale będzie już o krok od awansu.

To spotkanie będzie szalenie istotne dla gości. Dla nich porażka na Narodowym też jeszcze nie zamknie drogi na mistrzostwa, ale znacznie ją wydłuży i skomplikuje. Polska przed sobotnią serią spotkań ma sześć punktów przewagi nad Czarnogórą i Danią, siedem nad Rumunią i Armenią. W sobotę, w porze meczu Polaków Czarnogóra podejmie Armenię, a wychodząc na murawę, nasi zawodnicy będą już znać wynik meczu ostatniego w tabeli Kazachstanu z Danią.

W Bukareszcie reprezentacja Nawałki rozegrała nie tylko zdecydowanie najlepszy mecz w trakcie tych eliminacji, ale być może jeden z lepszych pod wodzą tego selekcjonera. Kapitalną bramkę po indywidualnym rajdzie środkiem boiska zdobył wówczas Kamil Grosicki.

W Warszawie reprezentacja zagra bez Kamila Glika, który musi pauzować za zbyt dużą liczbę żółtych kartek. Ostatni raz w meczu o punkty Glika zabrakło niemal równo dwa lata temu – 13 czerwca 2015 roku, gdy Polska rywalizowała z Gruzją. To wtedy zaczęła się prawdziwa kariera Michała Pazdana w reprezentacji Polski. Do tamtego meczu parę stoperów stanowili bowiem Glik z Łukaszem Szukałą. Pazdan na tyle skutecznie zastąpił obrońcę wówczas jeszcze Torino, dziś już AS Monaco, że awansował do podstawowej jedenastki. Przeciwko Rumunii na pewno on zagra, pytanie tylko kogo Nawałka wystawi z nim w parze: prawdopodobnie będzie to Thiago Cionek.