To informacja szokująca, bo już niemal pewne było, że Arsene'a Wengera zastąpi Arteta - jego były podopieczny, który ostatnie lata spędził jako asystent Pepa Guardioli w Manchesterze City.
Hiszpan był kapitanem Kanonierów, na Emirates Stadium spędził pięć lat. Wielu rówieśników Artety (36 lat) wciąż gra w piłkę, ale jego prześladowały kontuzje i pod koniec kariery głównie się leczył. Dlatego gdy w 2016 r. Guardiola podpisał umowę z Manchesterem City i szukał asystenta, który pomoże mu zrozumieć ligę angielską, zwrócił się z propozycją właśnie do niego.
Z Barcelony, w której na jego pozycji lepszy okazał się Xavi, Arteta trafił przez PSG na Wyspy – najpierw do Glasgow Rangers, później na pięć lat do Evertonu i na kolejne pięć pod skrzydła Wengera.
Kibice Arsenalu oceniali pomysł szefów klubu entuzjastycznie. Nawet gdyby ten eksperyment miał się nie udać, toby się nie udał na ich zasadach. Rozmowy trwały od kilkunastu dni, porozumienie było blisko, dyskutowano w zasadzie tylko o kształcie sztabu szkoleniowego.
I gdy wszystko wydawało się pewne, gruchnęła wieść, że prezes Arsenalu Ivan Gazidis przestraszył się ryzyka z zatrudnieniem debiutanta i nowym szkoleniowcem Kanonierów i następcą Wengera ma zostać Emery, któremu właśnie podziękowano w Paris Saint-German.