Polski futbol pokazał w Poznaniu swoją prawdziwą twarz, bez reklamowego pudru i marketingowego kitu. Okazało się kolejny raz, że lata zaniechań, błędów i strachu sprawiły, iż dziś rządzą nim terroryści, a my wszyscy, czekający na mundial pod flagą biało-czerwoną, jesteśmy tylko odświętnym dodatkiem.
Z klubowymi kibolami problem ma nie PZPN, nawet nie spółka Ekstraklasa SA, lecz państwo polskie, które pod władzą PiS flirtuje z nimi od dawna. Kibole – w większości prawicowi narodowcy – są przydatni w tworzeniu nowej historii, obnoszą się ze swoim kultem Żołnierzy Wyklętych i bohaterów powstania warszawskiego, organizują pielgrzymki na Jasną Górę, gdzie bracia zakonni traktują ich jak bojowników o polskość i wiarę.
Dziś premier Mateusz Morawiecki obiecuje ostrą reakcję na wydarzenia w Poznaniu, ale niedawno chwalił piękne oprawy, a to oznacza, że on też uwierzył w patriotyczny kamuflaż.
Bez zdecydowanej reakcji państwa problemu rozwiązać się nie da, ale to jednak nie państwo sprawiło, że nabrzmiał ten wrzód. Futbol wyhodował go sobie sam.
Rządząca ligowymi rozgrywkami spółka Ekstraklasa SA to towarzystwo znakomicie opłacanych menedżerów, którzy wymyślają idiotyczne reformy, takie jak podział punktów, dbają tylko o swoją kasę, a poziom rozgrywek, chuligani i obowiązki wobec przyzwoitych ludzi chcących w spokoju oglądać futbol nie obchodzą ich wcale.