Żukowski o kibolach: Lata błędów i strachu

W mediach od kilku tygodni piękni piłkarze, latający Adam Nawałka, piwny Zbigniew Boniek, a tu nagle taki wstyd.

Aktualizacja: 22.05.2018 06:57 Publikacja: 21.05.2018 19:21

Żukowski o kibolach: Lata błędów i strachu

Foto: PGE Narodowy, Darek Golik

Polski futbol pokazał w Poznaniu swoją prawdziwą twarz, bez reklamowego pudru i marketingowego kitu. Okazało się kolejny raz, że lata zaniechań, błędów i strachu sprawiły, iż dziś rządzą nim terroryści, a my wszyscy, czekający na mundial pod flagą biało-czerwoną, jesteśmy tylko odświętnym dodatkiem.

Z klubowymi kibolami problem ma nie PZPN, nawet nie spółka Ekstraklasa SA, lecz państwo polskie, które pod władzą PiS flirtuje z nimi od dawna. Kibole – w większości prawicowi narodowcy – są przydatni w tworzeniu nowej historii, obnoszą się ze swoim kultem Żołnierzy Wyklętych i bohaterów powstania warszawskiego, organizują pielgrzymki na Jasną Górę, gdzie bracia zakonni traktują ich jak bojowników o polskość i wiarę.

Dziś premier Mateusz Morawiecki obiecuje ostrą reakcję na wydarzenia w Poznaniu, ale niedawno chwalił piękne oprawy, a to oznacza, że on też uwierzył w patriotyczny kamuflaż.

Bez zdecydowanej reakcji państwa problemu rozwiązać się nie da, ale to jednak nie państwo sprawiło, że nabrzmiał ten wrzód. Futbol wyhodował go sobie sam.

Rządząca ligowymi rozgrywkami spółka Ekstraklasa SA to towarzystwo znakomicie opłacanych menedżerów, którzy wymyślają idiotyczne reformy, takie jak podział punktów, dbają tylko o swoją kasę, a poziom rozgrywek, chuligani i obowiązki wobec przyzwoitych ludzi chcących w spokoju oglądać futbol nie obchodzą ich wcale.

PZPN i jego prezes Zbigniew Boniek także długo lekceważyli problem (ostatni finał Pucharu Polski wskazuje, że wciąż lekceważą). Boniek nieraz zapewniał, że race są w porządku, bo nawet jego wnuki się nimi bawią.

Kluby są zastraszone, nikt nie uwierzy, że to całe terrorystyczne instrumentarium wnoszone jest na stadiony bez ich wiedzy. Wiadomo to od dawna, ale trwa zmowa milczenia i gra pozorów.

Kibice bili się zawsze, ale kiedyś była w tym jakaś logika, trzeba było dać w mordę rywalom. Teraz to już nie ma decydującego znaczenia. Poznaniacy przed meczem lżyli Legię, wychwalali swoich, ale kwadrans przed końcem spotkania, gdy Lech przegrywał, pokazali transparent „Mamy k...wa dość". To oznacza, że poszukiwanie pretekstu do awantury było dla nich równie ważne jak zwycięstwo Lecha.

Z takimi ludźmi mamy dziś do czynienia na stadionach, to inna rasa niż dawni zadymiarze. Walka z nimi będzie bardzo trudna, tym bardziej że środowiskowa samoświadomość raczej w tym nie pomoże. Można zrozumieć, że piłkarze dziękują za doping, ale przekazywanie Pucharu Polski przez kapitana Legii prosto w ręce herszta kiboli powinno jednak zwrócić uwagę pana Dariusza Mioduskiego, a nie sądzę, by to dostrzegł i choćby się skrzywił. Nawet ten elegancki harvardczyk nie czuje niewygody z powodu sojuszu z ekstremą z „Żylety", choć ta i jego już ciężko doświadczyła. Może poczuje, jak spalą mu stadion.

Z takich zaniechań – władzy świeckiej i duchownej, PZPN, klubów i Ekstraklasy – bierze się bezradność wobec terrorystów.

Mecze reprezentacji w Rosji będą tylko miłym antraktem w tym smutnym spektaklu. Potem wróci liga, Canal+ znów ją pięknie opakuje i karawana pojedzie dalej. Do kolejnego pożaru.

Piłka nożna
Euro 2024. Wiemy, gdzie i kiedy reprezentacja Polski zagra przed turniejem
Piłka nożna
Piłkarskie klasyki w Wielkanoc: City-Arsenal, Bayern-Borussia i OM-PSG
Piłka nożna
Gruzja jedzie na Euro 2024. Ten awans to nie przypadek
PIŁKA NOŻNA
Michał Probierz dla „Rzeczpospolitej”. Jak reprezentacja Polski zagra na Euro 2024
Piłka nożna
Bilety na mecze Polski na Euro 2024 szybko wyprzedane. Kibice rozczarowani