Krzysztof Warzycha wejścia do ekstraklasy w roli trenera Ruchu nie miał wyjątkowo spektakularnego, ale w dwóch meczach prowadzony przez niego zespół przynajmniej nie przegrywał. Remisy 1:1 z Wisłą Płock i Zagłębiem Lubin mogły nawet nastrajać optymistycznie. Wszak obaj rywale do ostatniej kolejki sezonu zasadniczego walczyli o awans do grupy mistrzowskiej i w teorii są to dwie najmocniejsze drużyny grupy spadkowej.
Dopiero w trzecim meczu Warzychy nastąpiła katastrofa. Ruch przegrał ze Śląskiem we Wrocławiu aż 0:6. Dzień wcześniej obradowała komisja, która przyznała wszystkim klubom licencję na grę w ekstraklasie w przyszłym sezonie, ale z orzeczeniem w sprawie Ruchu i Górnika Łęczna wstrzymano się do poniedziałku. Komisja postanowiła, że potrzebuje jeszcze kilku dni, by przyjrzeć się wszystkim dokumentom złożonym przed urzędnikami PZPN.
Czarne chmury, które zebrały się nad Chorzowem, zwiastują więc prawdziwą burzę. I coraz trudniej uwierzyć, że przejdzie ona bokiem. Szczególnie że nad Chorzowem chmurzy się od dawna.
Ruch w grudniu został ukarany odjęciem czterech punktów za nieprawidłowości finansowe. Piłkarze mieli podwójne umowy – przy czym te formalnie podpisane z fundacją prowadzoną przez klub były poza kontrolą PZPN. A w Polsce obowiązuje prawo mówiące, że związek musi kontrolować, czy kluby wywiązują się z zobowiązań. Dwa miesiące spóźnienia wypłat mogą skutkować rozwiązaniem przez piłkarzy umowy z klubem.
Gdyby Ruch miał cztery punkty więcej, dziś wciąż nie byłby pewny utrzymania, ale zajmowałby miejsce 11., a nie ostatnie. I miałby trzy punkty przewagi nad strefą spadkową, a nie cztery straty do pierwszego bezpiecznego miejsca.