W szatni Korony Kielce po meczu z Bruk-Betem były tańce, śpiewy i świętowanie, jakby zespół Macieja Bartoszka właśnie zdobył jakieś trofeum. W mediach społecznościowych publikowano kolejne ujęcia, jak zawodnicy padają sobie w ramiona, a szkoleniowiec unosi pięści w geście triumfu. Nie widzieliśmy jednak tablicy świetlnej z wynikiem – mecz w Kielcach skończył się bowiem rezultatem 1:0, ale dla gości z Niecieczy, a wielką radość w obozie Korony wywołały wydarzenia w Gdyni i w Lubinie.
Decydująca okazała się bramka urodzonego w Hiszpanii, jednokrotnego reprezentanta Gwinei, Jose Kante – którą w 90. minucie zdobył dla Wisły Płock w meczu z Arką w Gdyni. Kante wykorzystał rzut karny, ale jego gol to było za mało, by beniaminek awansował do grupy mistrzowskiej, bo zawodnicy Marcina Kaczmarka potrzebowali zwycięstwa. Gol w ostatniej minucie tylko wyrównywał stan rywalizacji na 1:1. Tym samym jednak Wisła zdobyła punkt i miała ich na koncie 39 – tyle samo co Zagłębie Lubin (remis ze Śląskiem 1:1) i właśnie Korona.
Trzeba było zrobić małą tabelkę między trzema zainteresowanymi klubami i okazało się, że najlepszy bilans meczów bezpośrednich ma właśnie Korona. Zanim Kante trafił, to Zagłębie miało lepszy bilans w meczach z drużyną Bartoszka (porażka 1:2 w Kielcach, ale zwycięstwo aż 4:0 w Lubinie).
Piłkarze z Kielc powinni wysłać dobrego szampana na adres napastnika Wisły – zajmując ósme miejsce, zapewnili sobie utrzymanie w lidze. Oczywiście matematycznie wciąż mają szansę nawet na tytuł – do lidera tracą po podziale punktów i zaokrągleniu ich w górę tylko 10 pkt. W siedmiu kolejkach, które zostały do końca sezonu, do zdobycia jest ich aż 21. Ale każdy wie, że dla Korony sezon się już skończył, a cel został osiągnięty.
Podobnie jak dla Pogoni i Bruk-Betu Termaliki Niecieczy, które zajęły odpowiednio szóste i siódme miejsce w tabeli na koniec sezonu zasadniczego i są w górnej ósemce.