„Festiwal futbolu", „mecz jak finał", „noc pełna gwiazd" – włoskie gazety przed spotkaniem na szczycie w Turynie prześcigały się w podgrzewaniu emocji. „Gazzetta dello Sport" pisała, że 30 lat po rywalizacji Platiniego z Maradoną czas na pojedynek Dybala – Higuain. Ale to nie żaden z Argentyńczyków, najlepszych strzelców Serie A, został bohaterem sobotniego wieczoru, tylko rezerwowy Simone Zaza.
24-letni napastnik, kupiony latem z Sassuolo, w 58. minucie zmienił Alvaro Moratę, pół godziny później zdecydował się na uderzenie zza pola karnego, piłka odbiła się jeszcze od Raula Albiola i wpadła do bramki.
– To ja zablokowałem zimą transfer Zazy – cieszył się trener Massimiliano Allegri po meczu, z którego najwięcej przyjemności czerpali miłośnicy taktyki. Juventus wygrał 15. raz z rzędu i zepchnął Napoli z pierwszego miejsca w tabeli (punkt przewagi).
Kamień z serca spadł w niedzielne popołudnie Arsene'owi Wengerowi. Arsenal przegrywał u siebie do przerwy 0:1 z rewelacyjnym Leicester i był bliski odpadnięcia z wyścigu o mistrzostwo. Pomógł Danny Simpson, bezmyślnym faulem osłabiając swoją drużynę. Nie popisał się również Marcin Wasilewski, wypełniając po Simpsonie lukę w obronie. To po jego faulu sędzia podyktował w doliczonym czasie rzut wolny, po którym padł zwycięski gol dla gospodarzy (2:1). Strzelił go niedługo po wejściu z ławki Danny Welbeck, przez ostatnie 10 miesięcy leczący kontuzję.
Arsenal w drugiej połowie przebył drogę z piekła do nieba: zamiast ośmiu punktów straty do prowadzącego wciąż Leicester są już tylko dwa (tyle samo traci Tottenham, który pokonał Manchester City 2:1). A w następnej kolejce, pod koniec lutego, wyjazd na Old Trafford.