Gdy stoper Juventusu i włoskiej reprezentacji Giorgio Chiellini w 2010 roku bronił pracy magisterskiej na Wydziale Ekonomii Uniwersytetu w Turynie, na miejsce przybyły kamery kilku stacji telewizyjnych. Trudno się dziwić. Piłkarz z wyższym wykształceniem zdarza się w Serie A rzadziej niż strzały nożycami zza pola karnego w samo okienko.
Chiellini postanowił wówczas wydać wojnę stereotypowi piłkarza Serie A, który jeździ ferrari, ma willę z basenem i u boku modelkę, ale totalną pustkę w głowie. Powiedział wówczas przed kamerami: „Wbrew temu, co się mówi, my, piłkarze, nie jesteśmy wcale ignorantami. Nie jesteśmy głupi i należy nam się trochę szacunku". Trzeba tu uczciwie dodać, że oprócz Chielliniego w Serie A piłkę kopie prawnik Guglielmo Stendardo (Atalanta) oraz ekonomiści – Holender Nigel De Jong (Milan) i Japończyk Yuto Nagatomo (Inter). Ale 90 proc. piłkarzy nie ma matury, zazwyczaj kończą oni edukację w wieku 16–17 lat.
Stan piłkarskiej wiedzy ogólnej postanowili sprawdzić dziennikarze satyrycznego programu telewizji Italia 1 „Le Iene" (Hieny), w którym do grudnia pracowała Ilary Blasi, dowcipna i błyskotliwa żona Francesco Tottiego, kapitana AS Romy. Użyli podstępu i w Mediolanie wysłali do piłkarzy z pytaniami dzieci z ukrytym mikrofonem.
Akcja zakończyła się sukcesem. Giacomo Bonaventura, pomocnik Milanu, stolicę Chin umieścił w Szanghaju. Tego samego zdania był jego trener Serb Sinisa Mihajlović. Mario Balotelli, choć zdał maturę, nie wiedział, kiedy Kolumb, w końcu Włoch, odkrył Amerykę. Na pytanie, co zdarzyło się w 1492 roku, wykpił się odpowiedzią: „Ja się urodziłem". Jego kolega z Milanu Kolumbijczyk Carlos Bacca na pytanie, ile jest 7 x 8, odpowiedział z rozbrajającą szczerością: „Nie wiem".
Okazało się przy okazji, że powierzenie ksiąg rachunkowych trenerowi Interu Roberto Manciniemu, księgowemu z wykształcenia, byłoby aktem wyjątkowej nieroztropności. Szkoleniowiec wyliczył, że sto razy sto to milion.