Ucieczka Sancheza z Emirates Stadium i pogrążającego się w coraz większym kryzysie Arsenalu to najdłuższa saga transferową tej zimy.
Chilijski skrzydłowy, któremu za cztery miesiące kończy się umowa z Kanonierami i mógłby odejść za darmo, nie chciał jednak ani chwili dłużej zostawać w klubie z północnego Londynu. Jego przeprowadzka powinna pociągnąć za sobą cały szereg kolejnych transferów.
Sanchez jest już o krok od podpisania umowy z Manchesterem United. Chociaż jeszcze tydzień temu media na Wyspach twierdziły, że były zawodnik Barcelony ponownie będzie pracował pod kierownictwem Pepa Guardioli – w Manchesterze City. Doszło do tego, że Kevin de Bruyne zdążył już w jednym z wywiadów powiedzieć, że przyjście Sancheza doda zespołowi więcej możliwości w ataku.
A jednak Sancheza w błękitnej koszulce City, zmierzającego pewnym krokiem po mistrzostwo, nie zobaczymy. W ostatniej chwili w negocjacje włączyły się najpierw United, a następnie Chelsea. Drużyna ze Stamford Bridge chyba bardziej pro forma, by Antonio Conte mógł spokojnie patrzeć w lustro i powiedzieć sobie, że chociaż spróbował.
Chelsea przechodzi przez dość poważny kryzys. W czterech ostatnich meczach piłkarze włoskiego szkoleniowca remisowali, w trzech z nich nie zdobyli gola. Wobec fiaska rozmów z Sanchezem rozwiązaniem problemów ze skutecznością ma być kupno Andy'ego Carrolla z West Ham United. Napastnik, który tylko w dwóch sezonach w karierze przekroczył liczbę dziesięciu zdobytych bramek w lidze, i który w 2011 roku został najdroższym Brytyjczykiem w historii, doznał jednak kontuzji kostki i nie wiadomo, czy nie zamknie mu to drogi na Stamford.