We wtorek piłkarska reprezentacja Polski kobiet gra bardzo ważny mecz eliminacji mistrzostw świata – na wyjeździe ze Szkocją. Polki dotarły do Glasgow dopiero około północy i nie miały okazji przeprowadzenie treningu na stadionie. Wszystko przez opóźnienie samolotu.

Reprezentantki Polski zostały wysłane do Szkocji tanimi liniami, a samolot wyruszył z lotniska w Bydgoszczy z siedmiogodzinnym opóźnieniem. Piłkarki musiały przez ten czas koczować na lotnisku, przeprowadzić na korytarzach rozruch zamiast treningu i żywić się nie najwyższej jakości pożywieniem lotniskowym.

To zresztą tyko smutny epilog bałaganu jaki panuje wokół kobiecej reprezentacji. Zaledwie cztery dni wcześniej – w piątek 6 kwietnia – Polki tylko zremisowały w meczu eliminacji z Albanią. Przystąpiły do niego bez sześciu zawodniczek, które nie zostały formalnie zgłoszone przez pracownika PZPN.

Teraz proszę wyobrazić sytuację, że podobne rzeczy dzieją się w przypadku pierwszej reprezentacji,  a ofiarami bałaganu i niekompetencji działaczy PZPN nie są Katarzyna Kiedrzynek i jej koleżanki, ale Robert Lewandowski i spółka.

Tymczasem zespołowi, który szykuje się do mistrzostw świata w Rosji, nie brakuje nawet ptasiego mleka. W zeszłym miesiącu piłkarze Nawałki mieli podstawiony wyczarterowany przez PZPN samolot, gdy musieli się przenieść z Wrocławia do Katowic. Kobiety są jednak też traktowane gorzej niż chociażby młodzieżowa męska reprezentacja. Niedawno młodzi piłkarze lecieli czarterem z Lublina do Poznania.