Manchester City mistrzem Anglii. Szejk cierpliwy, szejk wciąż hojny

Manchester City zdobył mistrzostwo Anglii, ale znów nie wygra Ligi Mistrzów. Trener Pep Guardiola przekonuje jednak, że to kwestia czasu. I prosi o więcej pieniędzy na transfery.

Aktualizacja: 15.04.2018 20:16 Publikacja: 15.04.2018 20:11

Manchester City mistrzem Anglii. Szejk cierpliwy, szejk wciąż hojny

Foto: AFP

To miał być przełomowy sezon dla klubu sponsorowanego przez szejków z Abu Zabi. Manchester City zachwycał swoją grą, strzelał mnóstwo bramek, przed ćwierćfinałami z Liverpoolem doznał tylko czterech porażek: jednej w lidze, jednej w Pucharze Anglii i dwóch w nieznaczących meczach Ligi Mistrzów. Perfekcyjna maszyna Guardioli mknęła jak ferrari po autostradzie, ale w kluczowym momencie rozbiła się o mur swoich marzeń.

Sytuacja powtarza się od kilku lat. Arabscy właściciele przyjmują nowych trenerów, spełniają ich wszystkie zachcianki, sprowadzając gwiazdy i płacąc im bajeczne pensje, a na końcu śmietankę i tak spijają inni. Trzy tytuły mistrza Anglii przez dziesięć lat, do tego Puchar Anglii, trzy Puchary Ligi i Tarcza Wspólnoty to stanowczo za mało, by zaspokoić ambicje przybyszów z Bliskiego Wschodu. Obsesją stał się podbój Europy.

Trzy celne strzały

Do 2014 roku barierą nie do przejścia była faza grupowa. Gdy już udało się awansować do rundy pucharowej, na drodze stawały Barcelona (dwukrotnie) i Real. To właśnie półfinał z Królewskimi jest jak dotąd największym osiągnięciem City, które w dwumeczu z późniejszym triumfatorem przegrało zaledwie 0:1. I to po samobójczym trafieniu.

Wydawało się, że będzie to też zapowiedź nadchodzących złotych czasów. Guardiola dopiero szykował się do przejęcia stanowiska po Manuelu Pellegrinim. Ale tak jak w Monachium nie stworzył niemieckiego odpowiednika nietykalnej Barcelony, tak i w Manchesterze na razie nie przeskoczył poprzeczki zawieszonej wysoko przez mniej znanego poprzednika.

Przed rokiem potknął się już na pierwszej przeszkodzie. W 1/8 finału roztrwonił zaliczkę z wygranego u siebie 5:3 meczu z Monaco. Teraz awansował krok dalej, ale ćwierćfinałowa porażka z Liverpoolem została przyjęta z jeszcze większym rozczarowaniem.

Nie może być inaczej, gdy będąc faworytem, przegrywasz obydwa spotkania, tracisz w nich aż pięć bramek, a strzelasz tylko jedną. W przypadku drużyny, która w Premier League zdobyła w tym sezonie już 90 goli i może się pochwalić najszczelniejszą obroną, to porażająca statystyka.

Obrazem tej klęski będzie zasępiony Guardiola, skrywający twarz w dłoniach po kolejnych nieudanych akcjach swoich zawodników, patrzący na ich bezradność z wysokości trybun. Sfrustrowany jak oni decyzją sędziego, który tuż przed przerwą nie uznał im prawidłowej bramki Leroya Sane.

– Nie obraziłem Antonio Mateu Lahoza. Po prostu powiedziałem mu, że nie było spalonego – broni się Guardiola. – Na tym poziomie błędy arbitrów mają ogromne znaczenie. Gdybyśmy prowadzili 2:0, losy tej rywalizacji mogłyby się potoczyć inaczej. Lahoz jest inny, lubi się wyróżniać.

Hiszpański sędzia nie należy do ulubieńców Guardioli. Przed rokiem, we wspomnianym spotkaniu City z Monaco, nie podyktował rzutu karnego za faul na Sergio Aguero. Pretensje są jak najbardziej uzasadnione, ale kiedy w dwumeczu z Liverpoolem oddajesz tylko trzy celne strzały, musisz sam posypać głowę popiołem.

Zmęczenie materiału

Zawiódł system czy ludzie? Preferowany przez Guardiolę ofensywny styl jest atrakcyjny dla oka, ale dla graczy bywa wykańczający. Pełna dominacja w ataku, wysoki pressing, chęć utrzymywania się jak najdłużej przy piłce nie pozostają bez wpływu na ich zdrowie. Anglia to nie Hiszpania czy Niemcy. Nie ma bożonarodzeniowej przerwy na oddech, nie ma rywali, z którymi można grać w trybie ekonomicznym, nie ma wreszcie meczów, w których do zwycięstwa wystarczy ci dobra postawa w pierwszej połowie, co pokazały ostatnie derby Manchesteru. 

Widać było to już rok temu. City zaczęli sezon znakomicie, odnieśli na starcie sześć zwycięstw, ale na finiszu dostali zadyszki i zajęli w Premier League trzecie miejsce. Teraz wypracowali tak ogromną przewagę nad przeciwnikami, że kryzys nie przeszkodził im w odzyskaniu tytułu, ale zmęczenie – zarówno fizyczne jak i psychiczne – było na tyle duże, by Liverpool bez kłopotów wyrzucił ich za burtę LM. Od 2015 roku nie zdarzyło się, żeby zespół kierowany przez Guardiolę doznał trzech kolejnych porażek. W Bayernie miał nawet gorszą serię – między kwietniem a majem przegrał cztery spotkania z rzędu. 
Guardiola nie przestał być nagle wybitnym trenerem, ale najwyraźniej nie wyciąga wniosków. Nie brak głosów, że dla dobra sprawy powinien czasem odpuścić, pozwolić zawodnikom odpocząć, porzucić finezję na rzecz wyrachowania.

– Wolałbym odejść na emeryturę, niż kazać grać swoim drużynom w sposób, w który nie wierzę – powtarza. Lubi mieć wpływ na wszystko dookoła, nawet na wysokość trawy na boisku. To obsesyjne dążenie do perfekcji i przywiązanie do szczegółów nie każdemu się jednak podoba. – Przecenia swoje umiejętności, wie wszystko lepiej, ale jest osobą o słabej pewności siebie. Próbując to ukryć przed innymi, wydaje się żyć w ciągłym strachu. Boi się nie tyle porażek, co utraty władzy i autorytetu – skrytykował Hiszpana w swojej książce lekarz Bayernu. Hans-Wilhelm Mueller-Wohlfahrt popadł w konflikt z Guardiolą i po blisko 40 latach odszedł z klubu. Wrócił, gdy trenerem został ponownie Jupp Heynckes.

Dzieło nieukończone

Mimo spadającej na głowę Guardioli krytyki, Juergen Klopp twierdzi, że jego Liverpool pokonał najlepszy zespół na świecie. Magazyn „World Soccer” opublikował ostatnio listę 500 najważniejszych piłkarzy. Aż 15 to gracze z Manchesteru. W kolejności alfabetycznej: Aguero, Kevin de Bruyne, Ederson, Fernandinho, Phil Foden, Ilkay Guendogan, Gabriel Jesus, Vincent Kompany, Aymeric Laporte, Nicolas Otamendi, Sane, Bernardo Silva, David Silva, Raheem Sterling i Kyle Walker. Więcej przedstawicieli mają tylko Bayern (17) i Real (16), których w półfinale Ligi Mistrzów nie zabraknie.

Guardiola mówi, że jest szczęściarzem, mogąc pracować z takimi zawodnikami. Ale zaraz potem dodaje, że ta maszyna wciąż wymaga nowych części. Choć zainwestował w nią już 450 mln funtów, podkreśla, że dzieło nie zostało jeszcze ukończone. – Może i wydaliśmy przez te dwa lata dużo. Ale inni też to robią. Osiąganie sukcesów bez najlepszych graczy jest niemożliwe. Nic nie poradzę, że oni tyle kosztują. Jeśli nie inwestujesz, a chcesz sięgać po trofea, musisz liczyć na cud, a ja cudotwórcą nie jestem – rozkłada ręce Guardiola.

Na czele jego listy życzeń jest 20-letni obrońca Sao Paulo Eder Militao. Za Brazylijczyka trzeba będzie zapłacić 20 mln funtów, jeszcze więcej może kosztować jego rodak Fred – pomocnik Szachtara Donieck, szykowany na następcę Fernandinho, wyceniany jest na 50 mln. Ale najdroższy z tej trójki będzie pewnie Riyad Mahrez. Skrzydłowy z Algierii marzył o przeprowadzce do Manchesteru już zimą. Leicester chce za niego 60 mln.

Pozbywanie się Guardioli nie przechodzi nikomu przez głowę. Za przedłużenie umowy ma dostać pięć milionów podwyżki, co sprawi, że z pensją na poziomie 20 mln funtów rocznie będzie najlepiej zarabiającym trenerem.

Wygląda na to, że nawet żądni trofeów szejkowie zrozumieli że piękny spektakl bywa ważniejszy od szczęśliwego zakończenia.

NAJWIĘKSZE TRANSFERY MANCHESTERU CITY ZA CZASÓW PEPA GUARDIOLI (wszystkie kwoty w funtach)

Lato 2016

John Stones (obrońca, Everton) – 47,5 mln
Leroy Sane (skrzydłowy, Schalke) – 37 mln
Gabriel Jesus (napastnik, Palmeiras) – 27 mln
Ilkay Guendogan (pomocnik, Borussia Dortmund) – 20 mln
Claudio Bravo (bramkarz, Barcelona) – 15,4 mln
Nolito (napastnik, Celta Vigo) – 13,8 mln

Lato 2017

Benjamin Mendy (obrońca, Monaco) – 52 mln
Kyle Walker (obrońca, Tottenham) – 45 mln
Bernardo Silva (pomocnik, Monaco) – 43 mln
Ederson (bramkarz, Benfica) – 35 mln
Danilo (obrońca, Real Madryt) – 26,5 mln

Zima 2018

Aymeric Laporte (obrońca, Athletic Bilbao) – 57 mln

To miał być przełomowy sezon dla klubu sponsorowanego przez szejków z Abu Zabi. Manchester City zachwycał swoją grą, strzelał mnóstwo bramek, przed ćwierćfinałami z Liverpoolem doznał tylko czterech porażek: jednej w lidze, jednej w Pucharze Anglii i dwóch w nieznaczących meczach Ligi Mistrzów. Perfekcyjna maszyna Guardioli mknęła jak ferrari po autostradzie, ale w kluczowym momencie rozbiła się o mur swoich marzeń.

Sytuacja powtarza się od kilku lat. Arabscy właściciele przyjmują nowych trenerów, spełniają ich wszystkie zachcianki, sprowadzając gwiazdy i płacąc im bajeczne pensje, a na końcu śmietankę i tak spijają inni. Trzy tytuły mistrza Anglii przez dziesięć lat, do tego Puchar Anglii, trzy Puchary Ligi i Tarcza Wspólnoty to stanowczo za mało, by zaspokoić ambicje przybyszów z Bliskiego Wschodu. Obsesją stał się podbój Europy.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Piłka nożna
Gruzja jedzie na Euro 2024. Ten awans to nie przypadek
PIŁKA NOŻNA
Michał Probierz dla „Rzeczpospolitej”. Jak reprezentacja Polski zagra na Euro 2024
Piłka nożna
Bilety na mecze Polski na Euro 2024 szybko wyprzedane. Kibice rozczarowani
Piłka nożna
Manchester City kupił "najbardziej ekscytującego 14-letniego piłkarza na świecie"
Piłka nożna
Bilety na Euro 2024. Czy są imienne? Co z wysyłką i zwrotem? Jakie ceny dla dzieci?