Champions League przyspiesza. W najbliższych pięciu tygodniach poznamy finalistów, którzy 26 maja zmierzą się na Stadionie Olimpijskim w Kijowie. W grze pozostały trzy zespoły z Hiszpanii (Real, Barcelona, Sevilla), po dwa z Włoch (Juventus, Roma) i Anglii (Liverpool, Manchester City) oraz niemiecki jedynak: Bayern.
Drużyna z Monachium trafiła na rywala, który jeszcze nigdy nie zaszedł tak daleko w Lidze Mistrzów. Ale czy można mówić o szczęściu, kiedy przeciwnik w poprzedniej rundzie wyeliminował Manchester United, strzelając dwie bramki na Old Trafford, a jego stadion jest od dawna twierdzą trudną do zdobycia? W tym sezonie wygrały tam tylko Betis, Atletico i Valencia, a w wielkanocną sobotę kilka minut od porażki dzieliło Barcelonę (przegrywała 0:2, ale zremisowała 2:2).
– Nie rozumiem, dlaczego ludzie opowiadają, że mieliśmy łatwe losowanie. Sevilla jest tak dobra jak Real czy Barca – twierdzi hiszpański pomocnik Bayernu Javi Martinez. To właśnie zespoły z Madrytu (także Atletico) i Katalonii okazywały się w ostatnich latach dla Bawarczyków przeszkodą nie do pokonania.
Mistrz Niemiec ma jednak nadzieję zdjąć hiszpańską klątwę i przybliżyć się do pierwszego finału od 2013 roku. Wtedy to, po zaciętym meczu na Wembley, pokonał Borussię Dortmund. Jak duża przepaść dzieli dziś obie drużyny, pokazał sobotni szlagier w Monachium. Bayern wygrał aż 6:0, już na przerwę schodząc z pięciobramkowym prowadzeniem. „Borussia wpadła im pod koła” – tak magazyn „Kicker” skomentował najwyższą ligową porażkę dortmundczyków od 27 lat.
Robert Lewandowski skompletował hat tricka i awansował na ósme miejsce w klasyfikacji strzelców wszech czasów Bundesligi (177 goli). Kolejna armata dla najskuteczniejszego zawodnika sezonu jest tak pewna jak mistrzostwo dla Bayernu. Polak uzbierał już 26 trafień, o połowę więcej niż drugi w tym zestawieniu Nils Petersen z Freiburga. Trener Jupp Heynckes przekonuje, że Lewandowski pobije i jego wynik (220 bramek). Powstrzymać go może tylko transfer do Realu.