Rzeczpospolita: To będzie dla pana turniej życia, zwieńczenie kariery czy nastawia się pan jeszcze na lata grania?
Marcin Mikołajewicz: Zdecydowanie to uhonorowanie mojej przygody z futsalem. Na pewno nie myślę jeszcze o zakończeniu gry. Metryka jednak nie kłamie, mam już 35 lat, ale jeżeli sztab reprezentacji będzie mnie nadal widział w zespole, to nie mam zamiaru odmawiać. Gra z orłem na piersi za każdym razem wzbudza we mnie wielkie emocje i jeśli tylko będę potrzebny, na pewno pomogę .
Kto z młodszych kolegów może być objawieniem turnieju?
Wielkie szanse na pokazanie swoich umiejętności będą mieli tacy zawodnicy jak Mikołaj Zastawnik, Michał Kubik czy zaledwie 19-letni bramkarz Michał Kałuża. Mistrzostwa to przede wszystkim wspaniała okazja dla nich, żeby pokazać się Europie. Jest jeszcze Tomasz Kriezel, który niestety w pierwszym meczu nie zagra (będzie pauzować za kartki z eliminacji – przyp. red.). Ci zawodnicy to na pewno przyszłość reprezentacji.
Gdy poprzednio Polska grała na mistrzostwach Europy, w 2001 roku, był pan jeszcze nastolatkiem. Grał pan już wtedy w futsal czy raczej marzył o karierze w piłce trawiastej?