Mistrzostwa Europy w futsalu: 17 lat czekaliśmy

- Los nie był dla nas łaskawy. Gramy z drugą i trzecią drużyną poprzednich mistrzostw Europy. Ale to jest turniej i niespodzianki się często zdążają. My lecimy do Słowenii sprawić jedną z nich - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Marcin Mikołajewicz, kapitan futsalowej reprezentacji Polski. We wtorek w Lublanie rozpoczynają się mistrzostwa Europy w futsalu. Po 17 latach przerwy zagrają w nich biało-czerwoni.

Publikacja: 30.01.2018 08:30

Marcin Mikołajewicz strzelił bramkę w zremisowanym przez Polaków 1:1 eliminacyjnym meczu z aktualnym

Marcin Mikołajewicz strzelił bramkę w zremisowanym przez Polaków 1:1 eliminacyjnym meczu z aktualnym mistrzem Europy - Hiszpanią. Był to pierwszy od 2004 pojedynek Hiszpanów w kwalifikacjach, którego nie wygrali

Foto: Kacper Tarsa

Rzeczpospolita: To będzie dla pana turniej życia, zwieńczenie kariery czy nastawia się pan jeszcze na lata grania?

Marcin Mikołajewicz: Zdecydowanie to uhonorowanie mojej przygody z futsalem. Na pewno nie myślę jeszcze o zakończeniu gry. Metryka jednak nie kłamie, mam już 35 lat, ale jeżeli sztab reprezentacji będzie mnie nadal widział w zespole, to nie mam zamiaru odmawiać. Gra z orłem na piersi za każdym razem wzbudza we mnie wielkie emocje i jeśli tylko będę potrzebny, na pewno pomogę .

Kto z młodszych kolegów może być objawieniem turnieju?

Wielkie szanse na pokazanie swoich umiejętności będą mieli tacy zawodnicy jak Mikołaj Zastawnik, Michał Kubik czy zaledwie 19-letni bramkarz Michał Kałuża. Mistrzostwa to przede wszystkim wspaniała okazja dla nich, żeby pokazać się Europie. Jest jeszcze Tomasz Kriezel, który niestety w pierwszym meczu nie zagra (będzie pauzować za kartki z eliminacji – przyp. red.). Ci zawodnicy to na pewno przyszłość reprezentacji.

Gdy poprzednio Polska grała na mistrzostwach Europy, w 2001 roku, był pan jeszcze nastolatkiem. Grał pan już wtedy w futsal czy raczej marzył o karierze w piłce trawiastej?

W 2001 roku szczerze mówiąc nawet jeszcze nie wiedziałem o tej wspaniałej dyscyplinie. Grałem na trawie i nawet przez myśl mi nie przechodziło, że będę grał w hali. Moja przygoda z futsalem rozpoczęła się w wieku 24 lat, czyli jak na teraźniejsze warunki dość późno. Ale dziś niczego nie żałuję i cieszę się z miejsca, w którym jestem.

Dlaczego wtedy zdecydował się pan na futsal?

Był to okres, w którym można było łączyć te dwie dyscypliny. W soboty grałem mecze na trawie, a w niedziele na hali. Trwało to ponad rok. Później dostałem pierwsze powołanie na konsultacje kadry. Wszedł też przepis dotyczący wyboru jednej z tych dyscyplin. Po kilku latach został zniesiony, ale wtedy trzeba było wybierać i zdałem sobie sprawę, że zdecydowanie lepiej czuję się w hali i o wiele więcej mogę tam osiągnąć.

A to poprzednie Euro z udziałem Polaków, rozegrane w hali Łużniki w Moskwie, pojawia się gdzieś we wspomnieniach Błażeja Korczyńskiego, obecnego trenera kadry, a wówczas zawodnika reprezentacji?

Rozmawiamy o tym czasami z trenerem. Próbował nam wytłumaczyć, co nas czeka i jak mamy się przygotować, przede wszystkim mentalnie. Ale teraz odprawy dotyczą już ściśle turnieju, na który jedziemy. To wielka impreza i trener nas uczula, że to zupełnie coś nowego dla nas i że musimy skupić się przede wszystkim na naszej grze, a nie na tym wszystkim, co będzie się tam działo dookoła.

Trafiliście w grupie na Rosję i Kazachstan - kibic znający się na piłce trawiastej powiedziałby: średniak i outsider. Tymczasem wy mówicie o „grupie śmierci”.

Los nie był dla nas łaskawy. Gramy z drugą i trzecią drużyną poprzednich mistrzostw Europy. Do tego Rosjanie są wicemistrzami świata. Czeka nas bardzo trudne zadanie. Wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Ale to jest turniej i niespodzianki się często zdążają. My lecimy do Słowenii sprawić jedną z nich.

Z tymi rywalami mieliście okazję rywalizować w ostatnich latach. Rosji dwukrotnie, po 0:6, ulegliście w 2015 roku w towarzyskich starciach, z Kazachstanem graliście w barażach o mistrzostwa świata – w Szczecinie wprawdzie zremisowaliście, ale na wyjeździe było 0:7...

Te wyniki pokazują, że wspomnienia nie są najlepsze, ale w Szczecinie już pokazaliśmy, że stać nas na niespodziankę, a taką był niewątpliwie remis z drużyną Kazachów. Ciężko powiedzieć, który rywal jest trudniejszy. Meczem z Rosją rozpoczynamy turniej, dlatego więcej czasu na analizę poświęcamy tej reprezentacji. Mają w swoich szeregach pięciu naturalizowanych Brazylijczyków i każdy z nich „robi różnicę” na parkiecie. Z kolei Kazachstan ma obecnie chyba najlepszego bramkarza na świecie (Higuitę, też naturalizowanego Brazylijczyka – przyp. red.), który gra również świetnie w polu, tworząc przewagę pięciu na czterech. Te dwa mecze to dla nas naprawdę bardzo duże wyzwanie.

W ostatnim meczu sparingowym przed mistrzostwami Europy ulegliście Włochom aż 0:7. To był zimny prysznic?

Na pewno po takim meczu trzeba bardzo szybko wyciągnąć wnioski i być zdecydowanie lepiej przygotowanym mentalnie. Daliśmy się zbyt dziecinnie ograć, wyprowadzić z równowagi, zarówno zawodnikom, jak i sędziom. Skutkiem tego były kartki dla naszych reprezentantów i rzuty karne dla rywali. W Słowenii te błędy trzeba zminimalizować i zagrać zdecydowanie bardziej cierpliwie. 

Do turnieju w Lublanie przygotowujecie się na zgrupowaniach już dłuższy czas, tymczasem chyba niemal wszyscy zawodnicy pracują bądź się uczą. Jak to wszystko godzicie?

Niestety futsal w Polsce nie jest w pełni profesjonalny i trzeba to sobie jasno powiedzieć. Zawodnicy, którzy się uczą, będą musieli odrabiać zaległości po powrocie, a zdecydowana większość z nas, czyli osoby pracujące, poświęcają często swoje urlopy, czasami nawet bezpłatne. Ale kochamy futsal, więc nie mamy z tym problemu.

Występ reprezentacji na mistrzostwach Europy pchnie do przodu polski futsal? Wzrośnie zainteresowanie nim?

Wiele czynników musi być spełnionych, aby futsal w naszym kraju się rozwijał. Jednym z nich jest sukces reprezentacji, a na pewno za taki trzeba uznać awans na tak ważny turniej. Poza tym potrzebujemy więcej sponsorów i lepszego szkolenia młodzieży. Mam jednak nadzieję, że mistrzostwa Europy to krok do przodu i coraz większe grono osób zacznie się tą dyscypliną interesować.

Mówienie, że sukcesem jest już sam awans na Euro to nie minimalizm?

Nie uważam tak. Na pewno awans jest ogromnym osiągnięciem, ponieważ polski futsal czekał na to 17 lat. Jednak nie można się tym zachłysnąć i trzeba polecieć do Słowenii pełnym wiary, że stać nas na jeszcze większy sukces. Niewątpliwie byłoby nim wyjście z tak silnej grupy.

Rzeczpospolita: To będzie dla pana turniej życia, zwieńczenie kariery czy nastawia się pan jeszcze na lata grania?

Marcin Mikołajewicz: Zdecydowanie to uhonorowanie mojej przygody z futsalem. Na pewno nie myślę jeszcze o zakończeniu gry. Metryka jednak nie kłamie, mam już 35 lat, ale jeżeli sztab reprezentacji będzie mnie nadal widział w zespole, to nie mam zamiaru odmawiać. Gra z orłem na piersi za każdym razem wzbudza we mnie wielkie emocje i jeśli tylko będę potrzebny, na pewno pomogę .

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego