Dla widzów to nie był ciekawy mecz, okazji podbramkowych jak na lekarstwo, pięknych i składnych akcji też niewiele. W tej sytuacji najważniejsze dla kibiców okazało się pożegnanie Artura Boruca, który w 44. minucie przy owacji na stojąco i szpalerze utworzonym przez piłkarzy, po raz ostatni opuścił boisko w meczu reprezentacji Polski.
Ale dla selekcjonera bezbramkowy remis z Urugwajem jest cenną lekcją i bardzo wartościowym wynikiem. Bez Roberta Lewandowskiego, a także bez Michała Pazdana nie przegraliśmy z bardzo silnym przeciwnikiem. A przecież wszyscy się obawiali jak ta drużyna będzie funkcjonować bez swojego kapitana i najlepszego strzelca. Przede wszystkim jednak mecz z Urugwajem był dla Nawałki testem nowego ustawienia z trzema środkowymi obrońcami, których w fazie defensywnej wspierało dwóch wahadłowych zawodników. I test ten wypadł obiecująco.
Niemal od pierwszego gwiazdka było widać, że przeciwko Urugwajowi selekcjoner chce sprawdzić bardzo defensywny wariant gry. Szykowany prawdopodobnie z myślą o meczach podczas mundialu, w których możemy zostać zdominowani przez przeciwnika i w których będziemy musieć się głównie bronić. Początek był dość chaotyczny, jakby piłkarzy zjadły nerwy i nie potrafili sobie przypomnieć dokładnych instrukcji. W pierwszych dziesięciu minutach szczególnie źle wyglądała współpraca defensywnych pomocników Jacka Góralskiego i Grzegorza Krychowiaka z linią obrony.
Między nimi, a stoperami robiła się dziura, w którą wchodzili napastnicy Urugwaju i stamtąd dwukrotnie tworzyli groźne sytuacje. Strzały bronił jednak żegnający się z reprezentacją Boruc, a każda jego interwencja nagradzana była przez 56 tysięcy kibiców gromkimi brawami.
Nerwy szybko jednak zostały opanowane, ustawienie skorygowane, błędy na gorąco poprawione i szczególnie w pierwszej połowie w defensywie reprezentacja grała znakomicie. Urugwaj poza uderzeniami z dystansu nie stwarzał żadnych sytuacji Każda piłka wrzucana w pole karne padała łupem stoperów.
I po ich interwencjach widać też było jaki plan został nakreślony przez Nawałkę. Kami Glik, który przecież doskonale potrafi inaczej i do tego wszystkich przyzwyczaił, nie bawił się w próby budowania ataków po przechwycie, tylko od razu wybijał piłkę daleko przed siebie albo w trybuny. Widać było, że ćwiczymy wyłącznie defensywę.
Partnerami Glika na środku obrony byli w pierwszej połowie Thiago Cionek i debiutujący w reprezentacji Jarosław Jach. Brazylijczyk z polskim paszportem zszedł w przerwie i zastąpił go Artur Jędrzejczyk, natomiast Jach w swoim pierwszym meczu został na boisku do ostatniego gwizdka. I był to występ naprawdę dobry.
Po nerwowym początku z każdą chwilą coraz lepiej grali Góralski z Krychowiakiem. O ile pomocnik Łudogorca ograniczał się głównie do odbiorów i defensywny, Krychowiak był główną postacią w rozgrywaniu. Kilka jego dalekich, precyzyjnych podań było naprawdę najwyższej jakości. Zazwyczaj jednak Krychowiak lubił też z piłką się zabrać i ruszyć na przebój do przodu. Widać było, że z Urugwajem miał ewidentny zakaz takich zagrań i się umiał powstrzymać.
Osobnym rozdziałem jest gra ofensywna Polaków, która trzeba przyznać nie wyglądała dobrze. W pierwszej połowie zawodnicy Nawałki wychodzili niemal tylko z kontrami. Prób ataku pozycyjnego nie było. Widać, że podczas zgrupowania drużyna uczyła się gry w obronie nowym ustawieniem, a lekcji pod tytułem 3-4-3 w ataku jeszcze nie było.