Piłkarz zamierza odwołać się od decyzji. Zapewnia, że nie zrobił tego, co się mu zarzuca (oprócz ostentacyjnego oddania moczu miał wykonywać wulgarne gesty pod adresem kibiców rywali).
Prezes klubu FC Turris napisał w gniewnym poście na Facebooku, że nie zgadza się z decyzją.
"Nasz piłkarz absolutnie nie zrobił tego, co mu się zarzuca".
Liberti miał - według jego klubu - pić wodę przed wejściem na murawę, a następnie wkładał koszulkę w spodnie.
"Dyskwalifikacja oparta jest wyłącznie na zeznaniu asystenta sędziego, który znajdował się po drugiej stronie boiska" - zauważają przedstawiciele FC Turris.