Aleksandar Vuković: Budujemy wciąż od nowa

Drugi trener piłkarzy Legii o błędach przeszłości i niezmiennym celu - mistrzostwie Polski.

Aktualizacja: 27.08.2017 17:20 Publikacja: 27.08.2017 17:14

Aleksandar Vuković: Budujemy wciąż od nowa

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Smutek, złość czy wstyd?

Aleksandar Vuković: Nie jest mi wstyd. Jestem smutny i wściekły, ale w Polsce słowa „wstyd”, „hańba” czy „kompromitacja” są strasznie nadużywane. Rozumiem, że to się fajnie sprzedaje, ale potrafię powiedzieć, kiedy w sporcie trzeba się wstydzić. Dla nas brak awansu do europejskich pucharów jest bardzo bolesną porażką sportową. Można się tłumaczyć i próbować usprawiedliwiać, chociaż bardzo tego nie lubię. Wielu uznało po porażce w pucharach, że nie będzie już następnego dnia, że świat się skończył. Otóż, wiem, że będą kolejne dni i będą kolejne cele do osiągnięcia.

Trzeba jednak spojrzeć wstecz na to, co się wydarzyło. Po odpadnięciu z Ligi Mistrzów powtarzaliście, że Liga Europy, czyli plan minimum, stał się planem maksimum.

Dlatego przyznaję, że to bolesna porażka. Wiele osób zachowuje się tak, jakby ona ich jeszcze bardziej dotknęła niż nas, a wiadomo, że tak nie jest. Zdajemy sobie sprawę, że po tym, czego Jacek Magiera dokonał od momentu, gdy przejął Legię, oczekiwania są ogromne. Ale nie zachowujmy się tak, jakbyśmy wciąż byli w takiej sytuacji jak w grudniu zeszłego roku. Niestety, od końca roku widać było, że prawdopodobieństwo takiego scenariusza, jaki się dokonał teraz, rośnie.

Od grudnia?

Wtedy znaleźliśmy się w pozycji, o jakiej dziś każdy klub w Polsce może marzyć. Mieliśmy opanowaną sytuację w lidze, a po meczu ze Sportingiem wywalczony awans do Ligi Europy. Mieliśmy fundament, na którym można było budować. Mogliśmy wtedy mówić o zespole z dużym potencjałem. Od tamtej pory połowy zawodników już nie ma. I budujemy wciąż od nowa. Wtedy mogliśmy zrobić wielki krok naprzód.

I czego zabrało? 

Dziś wszyscy mówią, że Legii brakuje przede wszystkim pieniędzy. A przecież w grudniu byliśmy po potężnym zastrzyku finansowym. Dostaliśmy kilkadziesiąt milionów euro za awans do Ligi Mistrzów. Mimo to pozostaliśmy klubem, który sprzedaje najlepszych zawodników. Pierwszy raz od pięciu lat nie będzie nas w fazie grupowej europejskich pucharów. Gdybyśmy wtedy w grudniu pozyskali dwóch–trzech wartościowych zawodników na pozycje, na których potrzebowaliśmy wzmocnień, i wciąż nie awansowali nawet do Ligi Europy, można by mówić o klęsce. Ale w obecnej sytuacji jest to tylko bolesna porażka. Wszyscy mówią, że brakuje Vadisa, ale awans do Champions League zapewnił nam Nikolić. I to jego brakuje. Vadis zaczął grać fantastycznie dopiero później. Tymczasem my w grudniu straciliśmy Nikolicia i jego naturalnego zastępcę Prijovicia.

Kogo rozliczać? Co poszło nie tak? Wszystko przez konflikt właścicielski?

Nie chodzi o rozliczanie kogokolwiek, chodzi o realne i trzeźwe spojrzenie. Być może poprzez wspomniany konflikt, który gdy czytam media, naprawdę nie wiem, czy się już skończył, doszło do tego, że nie jesteśmy w stanie zainwestować pieniędzy w nowych zawodników ani w zatrzymanie najlepszych. Ale jeśli tak w tej chwili wygląda Legia, to musi również nastąpić zmiana oczekiwań. Musimy być gotowi na to, że nie wszystkie cele uda nam się zrealizować, nie można wymagać od nas awansu do Ligi Mistrzów. Niedawno chwaliliśmy się, że pomimo trudnej sytuacji w klubie udało nam się wręcz wyszarpać mistrzostwo Polski. Dopiero teraz widać, jakim wyczynem było zdobycie tytułu w takich okolicznościach. Bo to, co się dzieje dziś, równie dobrze mogło wydarzyć się w maju. Ale dopóki będziemy sprzedawać najlepszych, nie zmieni się nic przez sto lat.

A może pan jednak należy do innego pokolenia i myśli innymi kategoriami? Gdy pan został piłkarzem Legii, nie chciał się stąd za wszelką cenę wyrwać, a dla Vadisa, Nikolicia czy Prijovicia Legia jest po prostu za mała...

Jeśli chodzi o Vadisa, zrobiono wszystko, by go zatrzymać. Nie twierdzę, że celem piłkarzy ma być gra w Legii do końca kariery. Ale jeśli dzięki pracy zawodników zarabiamy na boisku miliony euro, a później sprzedając ich dostajemy kolejne miliony, to mam prawo oczekiwać, że jeśli pozbywamy się Nikolicia, sprowadzimy w jego miejsce zawodnika równie dobrego, a może lepszego. Nie zawsze uda się za pół darmo sprowadzić zawodników jak Vadis lub Nikolić. Nie jesteśmy najmądrzejsi na świecie. Inni wydają wielokrotnie więcej niż my i też nie z każdym transferem trafiają. Ale jeśli już decydujesz się sprzedać najlepszego piłkarza, musisz minimalizować ryzyko. A u nas w najważniejszych meczach grają piłkarze, którzy od grudnia ten zespół ratują. Hamalainen był kluczową postacią już wiosną i wyciągał nas z kłopotów. Ale to nie jest napastnik. Od grudnia wciąż albo szukamy, albo czekamy na gotowego do gry napastnika. W takiej sytuacji może być, z całym szacunkiem, Korona Kielce, ale nie Legia.

Wyprzedaż to problem, ale Legia oddała cztery strzały w rewanżu z Sheriffem...

Nikt odpowiedzialności nie unika, najważniejsze dziś to nie pozwolić, aby zawodnicy, których mamy, zostali stłamszeni. I chyba nie zawsze nam to się udaje. Ci ludzie, słysząc tylko „słaby”, „katastrofa”, nie dają rady. Tylko w psychice można znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego jest tak źle.

A zmęczenie? Po krótkich urlopach zagraliście 15 meczów.

To jest wyczerpujące, ale też umiejętnie rotowaliśmy składem. Tylko dwóch zawodników może powiedzieć, że grali za dużo: Adam Hlousek i Artur Jędrzejczyk.

Polscy trenerzy niezbyt często dostają szansę wyjścia z kryzysu. Pytanie, czy w ogóle potrafią.

Musimy zrobić to samo, co zrobiliśmy w momencie, gdy Jacek Magiera obejmował Legię.

Ale wtedy zadziałał efekt nowości, na który tym razem nie możecie liczyć.

To prawda. Ta drużyna na pewno będzie wyglądała lepiej. Nowi odpalą, Berto już trochę schudł, wrócą kontuzjowani. Będziemy rywalizować tylko w lidze, więc to nam pozwoli spokojnie trenować. Bo wyjścia ma się zazwyczaj dwa: albo trenujesz, albo robisz transfery. Tymczasem my nie trenowaliśmy, bo nie było kiedy, co trzy dni mecz, ani nie zrobiliśmy transferów.

Jak to nie? Przecież jest kilku nowych zawodników.

Ale z piłkarzy gotowych do gry od zaraz przyszedł tylko Krzysiek Mączyński. Gdybyśmy mieli Sadiku od początku zgrupowania w Warce, byłoby pewnie inaczej. Nie szukam tanich wymówek... Ale my się nie poddamy, fajerwerków nie ma co jednak na tym etapie oczekiwać.

A kiedy będą fajerwerki?

Jak wyjdziemy z tego psychicznego dołka, drużyna uwierzy w swoje możliwości i nowi dojdą do formy. Myślę, że to nastąpi szybko. Za późno na Europę, ale szybko.

A nie boi się pan, że przyjdzie do pracy w piątek, czyli w dniu zamknięcia okna transferowego, i nie zastanie już pan Guliherme, Pazdana i Moulina?

Nawet jeśli tak będzie, zrobimy wszystko, żeby zdobyć mistrzostwo Polski.

Smutek, złość czy wstyd?

Aleksandar Vuković: Nie jest mi wstyd. Jestem smutny i wściekły, ale w Polsce słowa „wstyd”, „hańba” czy „kompromitacja” są strasznie nadużywane. Rozumiem, że to się fajnie sprzedaje, ale potrafię powiedzieć, kiedy w sporcie trzeba się wstydzić. Dla nas brak awansu do europejskich pucharów jest bardzo bolesną porażką sportową. Można się tłumaczyć i próbować usprawiedliwiać, chociaż bardzo tego nie lubię. Wielu uznało po porażce w pucharach, że nie będzie już następnego dnia, że świat się skończył. Otóż, wiem, że będą kolejne dni i będą kolejne cele do osiągnięcia.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości