Obawiam się jednak, że to eksportowy efekt uboczny, gdyż chodziło głównie o rynek polski, na którym toczy się gra o rząd dusz, trwa próba stworzenia nowych elit i nowej historii. W tej walce kibice są bardzo użyteczni i dlatego umacnia się sojusz władzy, rydzykowego Kościoła i stadionu. Nowa polityka historyczna prowadzona przez PiS ma od dawna na piłkarskich trybunach mocne wsparcie. Okrzyk „Cześć i chwała bohaterom, Żołnierzom Wyklętym", jest hasłem słyszanym najczęściej podczas manifestacji z pochodniami, w których kibice są wiodącą grupą.
Co do tego, jakie są polityczne i światopoglądowe sympatie władców trybun, od lat nie ma wątpliwości, dowód swego przywiązania do historii dawali oni m.in. za pomocą takich transparentów, jak „Śmierć garbatym nosom" (Rzeszów), „Litewski chamie, klęknij przed polskim panem" (Poznań, przy okazji meczu z drużyną z Wilna).
To są kibice nowego typu, niemający wiele wspólnego z tradycyjnymi piłkarskimi chuliganami z dawnych lat, dla których, jeśli byli np. z Krakowa, głównym powodem, by dać w mordę warszawiakowi, było to, że nie lubili Legii. Dziś powodów do nienawiści przybyło, można ją bez ryzyka okazać, a potem usłyszeć w klasztorze w Częstochowie, na zakończenie kibicowskiej pielgrzymki, że na tym polega obrona religii i polskości.
Szacunek dla tych Żołnierzy Wyklętych, którzy na to zasługują, i bohaterów powstania warszawskiego jest bezdyskusyjny i nie ma powodu, by kibice po swojemu nam o tym przypominali, pod pretekstem, że wyrównują historyczne krzywdy, bo nie robiły tego poprzednie władze, szczególnie ta ostatnia, o której śpiewali: „Tusku, matole, twój rząd obalą kibole".
Mieszkałem w smutnych latach 80., gdy rządziła komuna, tuż obok Cmentarza Powązkowskiego i nigdy później 1 sierpnia nie widziałem takiej Polski. Nie było premierów, nie było prezydentów, nie było pięknego Muzeum Powstania Warszawskiego – byli tylko piękni ludzie, którzy przyszli zapalić znicze ku pamięci bohaterów, bo tak ich wychowano, bo wiedzieli, że tak trzeba, jeśli chce się być przyzwoitym człowiekiem i świadomym swej historii Polakiem. Za każdym razem miałem wrażenie, że na tym cmentarzu, w tym dniu, spotyka się elita, która przetrwała, choć próbowano narzucić nam inną. To nie udało się wówczas i teraz też się nie uda, szczególnie że propaganda władzy jest dziś równie prymitywna jak wówczas.