W Lublinie może nie czuć było atmosfery wielkiego wydarzenia, ale powiedzieć, że miasto nie zauważyło mistrzostw Europy do lat 21, byłoby nadużyciem. O czym najlepiej świadczy fakt, iż mecz z trybun oglądało niemal 15 tysięcy kibiców. Szkoda tylko, że obejrzeli oni porażkę ze Słowacją 1:2.
Pierwsza połowa pozostawiała mnóstwo do życzenia. Polacy strzelili gola już w pierwszej minucie gry Adriana Chovana po ostrym dośrodkowaniu Tomasza Kędziory zdobył Patryk Lipski – ten sam, który od kilku tygodni i po tym jak rozwiązał umowę z winy klubu z Ruchem Chorzów, pozostawał bez klubu i tylko trenował z Pogonią Szczecin, by być w formie na Euro.Ale to były miłe złego początki.
Niestety po niezłych 20 minutach stopniowo do głosu zaczęli dochodzić rywale. Wyrównał Martin Valjent po pięknej akcji prawą stroną boiska. Słowacy nie mieli żadnego zawodnika, po którym można by z czystym sumieniem powiedzieć, że będzie gwiazdą futbolu. Najlepiej wyglądał środkowy pomocnik Stanislav Lobotka, przez którego przechodziła zdecydowana większość akcji rywali, a zawodnik duńskiego Nordsjeland rozdzielał piłki mądrze i skutecznie, przy czym zaliczał też dużo odbiorów. Ale Słowacy byli przede wszystkim znacznie lepsi i znacznie bardziej dojrzali jako drużyna.
O ile ataki zawodników Marcina Dorny ograniczały się do indywidualnych szarż, albo nieprzygotowanych podań, tak Słowacy imponowali organizacją. Kibic przyzwyczaił się, że gdy ogląda piłkarzy ubranych w biało-czerwone koszulki reprezentacji, na boisku panuje porządek, każdy z zawodników doskonale wie czego się od niego oczekuje i umie w ciemno niemalże współpracować z partnerami. Adam Nawałka – bo oczywiście mowa o pierwszej reprezentacji – jednak rozpieścił fanów. Po drużynie Dorny najbardziej brak było właśnie organizacji.
A to o tyle dziwne, że ci piłkarze, w tym składzie, nie spotkali się przecież pierwszy raz w życiu. Grają ze sobą od lat, w kolejnych rocznikach. Jedynym zawodnikiem, który ostatnio nie uczestniczył w zgrupowaniach Dorny był Karol Linetty, który regularnie jest zapraszany do pierwszej reprezentacji. To właśnie na nim oraz na Bartoszu Kapustce i Mariuszu Stępińskim spoczywała największa odpowiedzialność. Wszak całe to trio w zeszłym roku znalazło się w wyselekcjonowanej przez Nawałkę 23-osobowej grupie, która pojechała na prawdziwe, dorosłe, mistrzostwa Europy.