Stefan Szczepłek wspomina Raymonda Kopę: Napoleon nie żyje

Zmarł Raymond Kopa, pierwszy Francuz, który zdobył „Złotą Piłkę” magazynu „France Football” dla najlepszego zawodnika w Europie (1958).

Aktualizacja: 03.03.2017 12:36 Publikacja: 03.03.2017 12:28

Stefan Szczepłek wspomina Raymonda Kopę: Napoleon nie żyje

Foto: AFP

Jaką miał wtedy pozycję niech świadczy fakt, że w pierwszych czterech rankingach „FF”, od roku 1956 do 1959 zajmował miejsce pierwsze, drugie lub trzecie. Kiedy wygrywał, zdobył od elektorów niemal dwa razy więcej punktów od drugiego w klasyfikacji Niemca Helmuta Rahna, bądź co bądź mistrza świata.

O przypadku nie może być mowy. Jako zawodnik Stade Reims Kopa wystąpił w pierwszym finale rozgrywek o Puchar Mistrzów. Real pokonał wtedy Francuzów w Paryżu 4:3. Mówiono, że w tym meczu Kopa tak spodobał się prezydentowi Santiago Bernabeu, że natychmiast kazał go sprowadzić do Madrytu. W rzeczywistości finał był tylko „kropką nad i” w negocjacjach, toczących się między Realem a Reims od ponad trzech miesięcy. Tydzień przed finałem wydarzyło się coś, co dziś zdarzyć by się nie mogło. Kopa wystąpił w barwach Realu w towarzyskim meczu przeciw Vasco da Gama. Hiszpanie wygrali 4:2, a on strzelił dwie bramki.

Choć Stade Reims finał przegrało, to Kopa należał do najlepszych zawodników na boisku. Dwie z trzech bramek padły po jego podaniach z rzutu rożnego i wolnego. Tę drugą sytuację wykorzystał późniejszy trener Trójkolorowych Michel Hidalgo. Kilka dni po tym finale Kopa zakładał już białą koszulkę Realu i przez trzy sezony odgrywał w tym klubie bardzo ważną rolę.

Real przez pięć lat z rzędu zdobywał Puchar Mistrzów. To byli pierwsi galacticos, stworzeni przez Santiago Bernabeu. Kopa grał na prawym skrzydle lub łączniku, w środku miał Argentyńczyka Alfredo di Stefano, a na lewym skrzydle Hiszpana Francisco Gento, jedynego wielkiego piłkarza z tamtych czasów Realu, który jeszcze żyje. Obok nich mniej znani, ale przecież wielcy: Argentyńczyk Hector Rial, Hiszpanie Joseito i Mateos. W roku 1959 doszedł genialny Węgier Ferenc Puskas, który z Kopą zdobył jeden puchar, chociaż nie zagrali razem w finale. Francuz wywalczył w sumie trzy.

Tak się złożyło, że kiedy Kopa wystąpił w pierwszym finale, wiedział, że wkrótce włoży koszulkę przeciwnika. Kiedy grał w swoim czwartym, przeciw Stade Reims, też wiedział, że do niego wróci. W Reims spędził osiem sezonów. Kończył karierę w roku 1967, w wieku 35 lat.

Francja go kochała nie tylko dlatego, że był jej przedstawicielem w najlepszym klubie świata, lecz również za to, że spełnił jej marzenia. W roku 1958 Trójkolorowi zostali trzecią drużyną świata. Na mistrzostwach w Szwecji sprawili podobną sensację jak Polacy w roku 1974. Przegrali z mistrzem - Brazylią, ale w spotkaniu o trzecie miejsce pokonali ustępującego mistrza - Niemców aż 6:3. Atak w składzie: Maryan Wisnieski, Just Fontaine, Raymond Kopa, Roger Piantoni i Jean Vincent w sześciu meczach wbił przeciwnikom 23 bramki. Kopa, grający wtedy na pozycji łącznika, wybrany został do najlepszego napadu mistrzostw, razem z Garrinchą, Pele, Fontainem i Szwedem Lennartem Skoglundem.

W ciągu dziesięciu lat (1952 - 1962) rozegrał w reprezentacji 45 meczów i strzelił w nich 18 bramek. W roku 2004 jury wybrane przez „France Football” przyznało Kopie trzecie miejsce na liście najlepszych piłkarzy w dziejach Francji, za Michelem Platinim i Zinedine Zidanem.

Kopa miał tylko 168 cm wzrostu (tyle co Leo Messi), w szczycie kariery ważył 68 kilogramów, nosił więc w całej Europie przydomek „Napoleon”. Kiedy w Madrycie, w celach marketingowym ubrano go w strój matadora, żartowano, że jest pierwszym cesarzem, który wchodzi na plaza de torros.

W roku 1970, jako pierwszy piłkarz został Kawalerem Orderu Legii Honorowej. Nazwisko Kopa stało się nazwą firmy sprzętu sportowego, dość widocznego na francuskim rynku w latach 80. Reklamowali ją mi.in. dawni partnerzy z boiska: Bruno Rodzik i Jean Wendling. Kopa to także nazwa soków i wody mineralnej, rozwożonych samolotem z widocznym napisem Kopa. Z okazji setnej rocznicy założenia FIFA Pele umieścił Kopę na liście 125 największych żyjących piłkarzy świata.

Naprawdę Kopa nazywał się Kopaszewski. Urodził się w roku 1931 w rodzinie emigrantów z Polski, którzy szukali pracy w kopalniach Nordu. Kiedy w roku 1963 na Wembley odbywał się towarzyski mecz Anglia - Reszta Świata, Kopa przekładał słowa chilijskiego trenera Fernando Riery z hiszpańskiego na polski, żeby mogli je zrozumieć piłkarze z Czech i Jugosławii. Tak to przynajmniej wspominał inny legendarny gracz - Czech Josef Masopust.

W tamtych czasach Polska nie miała futbolisty, którego znałby cały świat, więc upajaliśmy się sukcesami Kopy w Realu i bramkarza Ladislao Mazurkiewicza w reprezentacji Urugwaju. Kopa nie tylko nie wypierał się polskich korzeni, ale je podkreślał. W roku 1961 przyjechał do Warszawy na towarzyski mecz Stade Reims z Legią. Wymieniał wtedy proporczyki z kapitanem Legii Lucjanem Brychczym. Wiele lat później na Łazienkowską przywiózł go francuski korespondent „Przeglądu Sportowego” Tadeusz Fogiel. Kopa i Brychczy jeszcze raz, już jako starsi panowie wyszli na boisko, a cały stadion wstał i bił im brawo.

Kiedy w roku 2000 reprezentacja prowadzona przez Jerzego Engela rozgrywała na Stade de France mecz z Francją Kopa rozpoczął go honorowym kopnięciem. I cały stadion też wtedy wstał.

Raymond Kopa zmarł w Angers, w wieku 86 lat. Wybierałem się do niego na rozmowę o tamtych czasach i nie zdążyłem. Został po nim „Football champagne” (szampański futbol) jak określali jego grę Francuzi.

Jaką miał wtedy pozycję niech świadczy fakt, że w pierwszych czterech rankingach „FF”, od roku 1956 do 1959 zajmował miejsce pierwsze, drugie lub trzecie. Kiedy wygrywał, zdobył od elektorów niemal dwa razy więcej punktów od drugiego w klasyfikacji Niemca Helmuta Rahna, bądź co bądź mistrza świata.

O przypadku nie może być mowy. Jako zawodnik Stade Reims Kopa wystąpił w pierwszym finale rozgrywek o Puchar Mistrzów. Real pokonał wtedy Francuzów w Paryżu 4:3. Mówiono, że w tym meczu Kopa tak spodobał się prezydentowi Santiago Bernabeu, że natychmiast kazał go sprowadzić do Madrytu. W rzeczywistości finał był tylko „kropką nad i” w negocjacjach, toczących się między Realem a Reims od ponad trzech miesięcy. Tydzień przed finałem wydarzyło się coś, co dziś zdarzyć by się nie mogło. Kopa wystąpił w barwach Realu w towarzyskim meczu przeciw Vasco da Gama. Hiszpanie wygrali 4:2, a on strzelił dwie bramki.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity